rozdział 7

143 13 0
                                    

- Wróćcie cali!

Trójka nastolatków pokiwała energicznie głowami, po czym ruszyli ku wyjściu z obozu. Jennifer patrzyła chwilę za nimi, w duchu modląc się, by nic im się nie stało. Niby byli już doświadczeni, niby mieli broń i potrafili się nią posługiwać, ale... Zawsze było jakieś ale. Niezależnie od tego, czego dotyczyła dana sytuacja.

Ktoś nagle przytulił dziewczynę od tyłu, na co ta nieco podskoczyła na niespodziewany dotyk. Już po chwili odwróciła się za siebie, dostrzegając swoją czternastoletnią siostrę, która patrzyła na nią z jakimś dziwnym smutkiem.

- Coś się stało, Sam? - spytała z troską, odwracając się, by spojrzeć na twarz siostry. Jej oczy błyszczały, widziała w nich pewien smutek.

- Dlaczego puściłaś Carlosa za te mury? A jak coś mu się stanie? A jeśli nie wróci? Ja nie chcę tracić kolejnych osób.

Jennifer natychmiast przyciągnęła dziewczynę do siebie, czując się tak cholernie źle z tamtym faktem. Owszem, Carlos namówił ją, by go puściła, choć nie chciała się zgodzić. Ostatecznie, widząc, jak bardzo mu na tym zależało, pozwoliła mu, ale teraz gryzły ją wyrzuty sumienia.

I w dodatku Samantha. Ona nie powinna żyć w takim świecie, nikt nie powinien.

- Będzie dobrze. Wrócą cali. - powiedziała Jenn cicho, głaszcząc dziewczynę po plecach w uspokajającym geście. - Mam nadzieję. - dodała, ale tym razem do siebie, tak, by jej siostra tego nie słyszała.

~*~

W tym samym czasie Carlos, Nathaniel i Alyssa szli polną drogą, rozglądając się na boki, w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia. Przy tym rozmawiali cicho, by jakoś rozluźnić atmosferę między sobą.

- Jak to się właściwie stało, że Jennifer jest przywódcą? - zagadnął Carlos, choć już jakiś czas temu otrzymał odpowiedź na tamto pytanie. Ciekawiło go jednak, jak postrzegali to inni. - Znaczy, nigdy nie wątpiłem w jej umiejętności, to moja siostra, ale w sumie nigdy nie wykazywała umiejętności przywódczych.

- Tak, to fakt. Jennifer to taka cicha woda, która rzeki rwie. - odpowiedziała Alyssa, śmiejąc się cicho. Przed oczami pojawił się jej obraz Jenn, jeszcze w szkole. - Podejrzewałam totalnie wszystkich, ale nie jej. Szczerze? Wątpiłam, czy w ogóle da sobie radę w takim świecie. Myliłam się, jest świetnym przywódcą.

- Jennifer na prezydenta! - zawołał Nate, unosząc dłoń w górę, jakby rzeczywiście wtedy głosował.

Roześmiali się wszyscy, ale nie na długo, bo zaraz ucichli, słysząc dziwny odgłos nieopodal. Jakby... Zderzenie się aut? Wypadek? Nie potrzebowali się konsultować, bo zwykłe spojrzenie wystarczyło, by uzgodnić, że muszą sprawdzić, co się stało.

W powietrzu zaczął unosić się dym i to właśnie w jego kierunku podążyli.

Dotarcie do miejsca zdarzenia nie zajęło im wiele czasu. Jak się okazało, ktoś wjechał w drzewo, ale najgorszy nie był stan kierowcy, który prawdopodobnie nie żył bądź był nieprzytomny... Najgorsze było to, że z naprzeciwka nadjeżdżały samochody, które cała trójka kojarzyła, a to nie było nic dobrego.

Nim zdążyliby uciec, auta zatrzymały się tuż przed nimi, a na zewnątrz wyszło kilka osób, wymierzając w ich bronią. Wszyscy podnieśli ręce do góry, wiedząc, że z tamtej sytuacji mogli nie ujść cało.

~*~

- Więc... Jak macie na imię? - spytał Negan, przechadzając się po pomieszczeniu, gdzie znajdowali się związani nastolatkowie. Dziewczyna spojrzała po swoich przyjaciołach, przełykając ślinę, bo nie wiedziała, czy dobrze robiła.

- Alyssa. - przedstawiła się drżącym głosem, jednak mężczyzna nie zwrócił na to większej uwagi. - A to Carlos i Nathaniel. - dodała, wskazując głową na pozostałą dwójkę, którzy byli tuż koło niej. - Nie róbcie nam krzywdy.

- Nie zrobimy wam krzywdy, spokojnie. - zapewnił, uśmiechając się delikatnie. Krzywdzenie innych nie wchodziło w grę, jeśli nie było to konieczne. - Gdzie macie swój obóz? I jak nazywa się wasz przywódca?

Spojrzeli po sobie, przełykając ślinę. Mogli mu ufać? Czy coś im zrobi, gdy nie powiedzą? A jeśli powiedzą, to co? Pojadą do ich obozu i zabiją wszystkich?

Alyssa nie wiedziała, co gorsze, ale wybrała możliwie najmniejsze zło - zdradzenie mężczyźnie imienia ich przywódczyni. Bo przecież ona mogła coś jeszcze wskórać, prawda?

- Jennifer. Nasz przywódczyni nazywa się Jennifer.

Negan nie odpowiedział, a jedynie uśmiechnął się pod nosem, przypominając sobie Jennifer. Przecież mieli się niedługo spotkać, ale nie w obozie dziewczyny.

Zdawał sobie sprawę, że Jenn na pewno ruszy na poszukiwania swoich ludzi, a wtedy przyjdzie do niego.

- Dziękuję. - powiedział, naprawdę wdzięczny, że mu to wyjawiła. Nie spodziewał się, że zrobi to tak szybko. - Mam nadzieję, że się tutaj zaaklimatyzujecie.

- Co?

~*~

Jennifer, z lekkim obawami, skierowała się w stronę bram, by od wartowników dowiedzieć się czegoś istotnego. To właśnie oni wiedzieli i widzieli najwięcej, miała nadzieję, że coś wiedzieli.

- Widział ktoś Carlosa, Nate'a i Alyssę? - spytała, mijając po drodze kilka innych osób, w nadziei, że to może oni coś widzieli. Żadne z nich jej jednak nie odpowiedziało.

- Jennifer? - odezwał się jeden z chłopaków, więc dziewczyna spojrzała w górę na uzbrojonego chłopaka.

- Wiesz, czy wrócili?

- No właśnie nie wrócili. - powiedział, a ona przełknęła pod nosem, czując ogromne wyrzuty sumienia. To ona pozwoliła im wyjść i to na jej barkach spoczywała odpowiedzialność za tamtą trójkę.

- Świetnie. - mruknęła pod nosem, łapiąc się za głowę. Prędko jednak spojrzała na chłopaka z zamiarem wyjścia stamtąd w tamtej chwili. - Idę ich poszukać, nie mogą być daleko.

- Nie możesz iść sama. - oznajmił, więc ona zatrzymała się nagle, by znów na niego spojrzeć. Nawet z odległości widział determinację w jej oczach.

- Mogę wszystko, Ethan. - powiedziała, wypinając pierś do przodu. Wzięła jedną z broni, które leżały nieopodal, bo tam też je zostawiali, po czym skierowała się do wyjścia, nie zwracając na nic uwagi. - Wrócę niedługo, mam nadzieję. Zajmijcie się obozem i moją siostrą.

- Idę z tobą! - zawołał Ethan, natychmiast schodząc z wysokości po drabinie.

Jennifer nie odezwała się, nie chcąc się wtedy kłócić. Tu nie chodziło o nią, a o ich przyjaciół i jej brata. Ich bezpieczeństwo, zdrowie i życie było o wiele ważniejsze, niż cokolwiek innego. Nie mogli ich stracić.

- Wiesz, gdzie iść?

- Intuicja mnie poprowadzi. - odparła, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Zerknęła na niego ukradkiem, kiedy brama zamknęła się za ich dwójką. - Nie obchodzi mnie nic innego, niż ich życie, rozumiesz? Nie ważne, gdzie są, ale czy żyją. Inaczej sama zabiję ludzi, którzy coś im zrobili.

Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że Negan specjalnie trzymał tamtą trójkę przy życiu, tylko dlatego by znów spotkać się z Jennifer, która bardzo go intrygowała.

I którą miał dla siebie mieć.

Nie zrobię ci krzywdy Where stories live. Discover now