☆ 4 - Tak będzie lepiej ☆

216 17 10
                                    

~Hinata~

Przeplatające się uczucia spadły na mnie jak grom z jasnego nieba.

Złość.
Strach.
Smutek.
Nienawiść.

Mimo tak wielu negatywnych emocji...poczułem coś, czego nie miałem prawa czuć. Nie miałem prawa dopuścić do siebie takich uczuć. Nie mogłem czerpać z tego radości.

Robił to z litości.

Nie przewidziałem, że posunie się aż tak daleko.
Gdy mnie pocałował, nie zdążyłem nawet go odepchnąć.
Zaskoczył mnie.
W momencie, gdy nasze usta się zetknęły, mogłem go odsunąć.
Mniej by bolało.
Tylko, że gdy już dotarło do mnie co się dzieje, poczułem dużo więcej, niż powinienem. Ten pocałunek nie wydawał mi się bezuczuciowy. Wręcz przeciwnie - poczułem się, jakby Kageyama próbował mi coś tym przekazać.

Niestety, może dawny ja by to zrozumiał.
Teraz, mimo wielu uczuć, dotarły do mnie tylko te najgorsze. Inne odsunąłem na bok, jakby ich wcale nie było.

Staliśmy tak przez kilka sekund, aż w końcu odepchnąłem go, krzycząc:

- Co ty sobie wyobrażasz?!

Spoglądał na mnie zamglonym wzrokiem, aż w końcu dotarły do niego moje słowa.

- Hinata, bo ja...- zaczął, ale nie miałem zamiaru dać mu dokończyć.

- Nie potrzebuje litości! Wpadasz w moje życie z butami nieproszony, a później robisz coś takiego. Nie chce tego, jasne?! Zrozum to wreszcie i zniknij z mojego życia raz na zawsze - powiedziałem, wycierając ostentacyjnie usta wierzchem koszuli, co Kageyama oczywiście zauważył.

- T-to nie tak, to nie jest żadna litość! Shōyō, posłuchaj mnie...- mówiąc to, wyciągnął w moją stronę rękę.

To był odruch. Mogłem to zakończyć inaczej, ale...

Odepchnąłem jego dłoń.

Dźwięk uderzenia rozniósł się, przez co ludzie zaczęli spoglądać w naszą stronę. Poczułem się jeszcze gorzej, bo kilka osób przyglądało się rozwojowi sytuacji od momentu, gdy czarnowłosy mnie pocałował.

- Ty...- zaczął Kageyama, po czym umilkł.

Podniosłem wzrok. Ból w jego oczach był przerażający. Gdybym nie czuł takiej złości, może próbowałbym to odkręcić. Zachowałbym się inaczej.

- Nie chce tego - powtórzyłem - Nie wymawiaj mojego imienia. Zostaw mnie w świętym spokoju i nigdy więcej nie szukaj - po tych słowach minąłem go, nie odwracając się już ani razu.

Gdy oddaliłem się na odległość, z której nie mógł mnie już dostrzec, zacząłem biec.

~Kageyama~

Stałem na środku chodnika nie wierząc w to, co się właśnie wydarzyło.

Bolało, to fakt.
Cholernie bolało.

Ale mimo tego co zrobił i powiedział, miał wszystko wypisane na twarzy. Chciałem za nim pobiec, ale nie potrafiłem ruszyć się z miejsca. Stałem tak dobre kilka minut, nim odzyskałem kontrolę nad własnym ciałem.

- To był błąd - powiedziałem sam do siebie - mogłem tego nie robić. Zaprzepaściłem wszystko.

Bez celu ruszyłem przed siebie. Nie było już nic, co mógłbym zrobić. Ciągle odtwarzałem w głowie moment pocałunku. Jego usta były miękkie i wilgotne.

Jedynym moim marzeniem w tamtym momencie były wargi Hinaty, które odwzajemniają pocałunek.

~Hinata~

Wpadłem do mieszkania zdyszany. Całą drogę przebiegłem, pędząc tak jak kiedyś robiłem to na meczach. Dopiero teraz zauważyłem, że moja kondycja była dalej bardzo dobra, chociaż nie uprawiałem już żadnego sportu.

- Marne pocieszenie w takiej sytuacji - mruknąłem, osuwając się na podłogę.
Wbiłem wzrok w sufit, czując coraz większe obrzydzenie do samego siebie.

- Nagadałem mu tyle rzeczy, które wcale nie są prawdą. Jestem skończonym dupkiem - z moich ust wydostał się histeryczny śmiech.

Uderzałem tyłem głowy w drzwi raz po raz, szukając ukojenia. Chciałem pozbyć się wszystkich uczuć i myśli, jakie mnie teraz nawiedzały.
Niestety, bezskutecznie.
Wstałem na drżących nogach, kierując swoje kroki do łazienki.

Rozebrałem się i wszedłem pod strumień za gorącej wody. Stałem tak dobre 10 minut, po czym zakręciłem kran i powierzchownie wytarłem ciało, owijając ręcznik wokół pasa. Skóra była zaczerwieniona od wysokiej temperatury, ale nie przyniosło to wymarzonego ukojenia.

Stanąłem przed lustrem, kładąc ręce na umywalce. Patrząc w nie, mój stan psychiczny się pogarszał, czego miałem świadomość.

- Jesteś bezużyteczny - rzuciłem do własnego odbicia.

Niewiele myśląc, otworzyłem szafkę, gdzie chowałem szczelnie rzecz, której żaden człowiek nie powinien używać w TAKIM celu.

Złapałem srebrną, połyskującą żyletkę. Ważyłem ją przez kilka chwil w dłoni.
Wyciągnąłem przed siebie lewą rękę i przyłożyłem do niej ostry przedmiot.

Przejechałem raz, płytko.
Moje myśli zaczęły się uspokajać.
Powtórzyłem czynność kilka razy, wbijając ostrze coraz głębiej w skórę. Krew zaczęła skapywać na podłogę, a ja poczułem błogi spokój.

Z każdym cięciem obraz przed oczami rozmazywał się. Gdy chciałem przejechać ostatni raz, żyletka wypadła mi z ręki, a ja zachwiałem się do tyłu.

Uderzyłem plecami o ścianę, ledwo stojąc na nogach.

- Może tak będzie lepiej, Kageyama -  wyszeptałem - tak powinienem skończyć.

Nagle leżałem na podłodze bez żadnego ruchu. Uśmiechnąłem się blado i zamknąłem oczy, czekając na ciemność.

To bez znaczenia, ale...
Myślę, że umieram.

***

Moi drodzy, rozdział jest bardzo króciutki, ale jeszcze dzisiaj wezmę się za następny i jeżeli uda mi się go napisać, to wleci jeszcze dzisiaj!:D

☆ Przeznaczenie ☆ √Kagehina√Where stories live. Discover now