1.6

1.4K 94 66
                                    

cholera nawet nir wiecie jak bardzo sie ciesze przez te 2k wyświetleń... wiele to dla mnie znaczy dzikeuje bardzo!!

bedzie mi miło jesli znowu zostawicie tutaj głos i wyświetlenia, ponieważ motywuje mnie to jak nic <3
———

Od tej sytuacji z Pedrim na plaży nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa a minęły już dwa tygodnie. Nawet nie widziałam go gdy wychodził z domu...
Nie było żadnych wyzwisk, które szły w dwie strony ani nic... nie to, że chciałabym aby ktoś mnie wyzywał, ale

Ale trochę brakuję mi tego dogryzania sobie nawzajem, z czasem zdażyło mi to wejść w jakiegoś typu chorą rutynę.

To jest aż dziwne, że tak bardzo moja osoba przyzwyczaiła się do tego typu zachowania takiego idioty jak Gonzaleza.

Ten dzień był totalnie do niczego.
Klienci w pracy byli dzisiaj wyjątkowo niemili, dodatkowo próbując zrobić ciasto, zepsułam je dwa razy oraz przy próbie zrobienia ładnego wzorku żaden nie wyszedł tak dobrze, abym była z jego powodu usatysfakcjonowana przez co mój humor już wcześnie rano zdążył dotknąć głębokiego dna a z czasem zaczęło robić się jeszcze gorzej.

Jedyną rzeczą na którą miałam przeogromną ochotę było to aby usiąść z lampką wina na kanapie i zanurzyć się w kocyk oglądając przy tym swój ulubiony serial powoli zasypiając. Czy to nie brzmi jak idealne rozwiązanie?

Zdjęłam swoje buty już w windzie głośno przy tym wzdychając, wyszłam z niej leniwie, nie spiesząc się trzymając swoje obuwie w rękach.
Wcześniej wspomniane buty posiadałam już kilka dobre lat i przeszły totalnie wszystko przez chodzenie po deszczu i śniegu a niekiedy po błocie a dalej się nie rozwaliły, przez co jestem pod ogromnym wrażeniem.

Gdy tylko usłyszałam jak dzięki mnie przekręca się w zamek w drzwiach na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Czekałam cały dzień na to aby mieć w końcu wrócić do pustego domu i odpocząć w samotności.

Weszłam do mieszkania, zamknęłam drzwi i rzuciłam buty gdzieś do szafy i odwróciłam się w stronę salonu, czego do razu pożałowałam i głośno pisnęłam ze strachu upuszczając wszystko co miałam w rękach gdzieś na bok.

W moim mieszkaniu stał pierdolony Pedro Gonzalez oparty o framugę ze swoim okropnym uśmiechem.

Zabije go do kurwy.

Cholera, wtedy wszedł do mojego mieszkania z tym kieliszkiem, ponieważ ja byłam w nim a teraz nagle wracam do domu po pracy i całym dniu nieobecności a on tutaj siedzi? Co on odwala za przeproszeniem? To już jest włamanie...

- Aj, Cuevas... kiedy w końcu nauczysz się zamykać drzwi od tarasu? - zapytał kpiąco i uniósł brew do góry.
- Co byś zrobiła gdyby to ktoś inny wszedł ci do mieszkania a nie ja? - zaśmiał się, po czym odbił się od framugi drzwi i zadowolony rozwalił się na kanapie.

Otworzyłam szerzej oczy, po czym głośno prychnęłam i podeszłam bliżej kanapy od razu krzyżując ręce na piersi.
- Przepraszam bardzo, ale co to ma być, Gonzalez? - burknęłam.
- Ja bardzo dobrze wiem, że jesteś chory na umyśle i tego się nie wyleczy za nic, ale po co mi się włamujesz do mieszkania? Ty sobie nie zdajesz sprawy z tego jak się wystraszyłam, ty kretynie? - prychnęłam.

Chłopak na moje słowa wzruszył ramionami, cicho się zaśmiał po czym spojrzał się swoimi ciemnymi tęczówkami prosto w te moje.
- Nudziło mi się, chciałem cię trochę powkurzać więc stwierdziłem, że przyjdę a ciebie nie było więc poczekałem, fajna niespodzianka, co nie?- odpowiedział bez zastanowienia się, uśmiechając się.

Zacisnęłam usta w cienka linie i pokręciłam głową na boki. Mam ochotę wydrapać mu oczy.

Prędko wzięłam poduszkę z drugiego końca kanapy, po czym bez zastanowienia zaczęłam nią mocno okładać chłopaka. Czy myślałam nad tym co robię? Średnio...

The Neighbourhood || Pedri Gonzalez Where stories live. Discover now