1. Wyjazd

21 2 0
                                    

Samotność
Subiektywny, emocjonalny stan odczuwania izolacji społecznej i poczucia odcięcia od innych. Pojawia się i zanika, gdy zmienia się sytuacja życiowa.
                            ***
Clarice

Gdy byłam mała chciałam być księżniczką. Najprawdziwszą księżniczką Disneya, nosiłam nawet długie, różowe sukienki, a mama upinała mi włosy w fikuśne fryzury. Gdy poszłam do szkoły dzieci zaczęły się śmiać z mojego ubrania - wszystkie dziewczynki odwróciły się ode mnie, a ja zostałam sama. I tak jest do teraz, przebrnęłam całe życie sama, zdana jedynie na siebie. W taki sposób dowiedziałam się, że ludzie to szuje i ciężko liczyć na wyjątki.

Przekręciłam się na drugi bok i spojrzałam przez okno na pogrążone w mroku miasto. Ciężki księżyc rozświetlał mi pokój, a bardziej syf znajdujący się w nim. Niecały tydzień temu zaczęły się wakacje, a ja właśnie spędzam trzecią dobę w pokoju z wyjściami jedynie do łazienki i kuchni. Zdążyłam tu nazbierać taki brud, że nawet pies zrezygnował ze spania ze mną. Tchnięta tą myślą postanowiłam właśnie w nim posprzątać. Podniosłam się z łóżka tak szybko, że przed oczami zobaczyłam wszystkich świętych. Nie zraziłam się jednak i przeskoczyłam pomiędzy śmieciami do włącznika światła. Po chwili pomieszczenie rozjaśniło się, a ja zaczęłam sobie torować drogę do okna. Uchyliłam je z myślą, że jeszcze dzień i ze ścian będę mogła zbierać grzyby. Zeskanowałam wzrokiem to wszystko nie natrafiając jednak na nic niepokojącego. Chciałam włączyć muzykę, jednak za ścianą spali rodzice, dlatego sprzątałam w ciszy. Złapałam za plecak szkolny i nie wyjmując nic z niego wrzuciłam go na spód szafy, by wyjąć go we wrześniu. Jak co roku wyhoduje w nim nową cywilizacje, która będzie już wybierała przynajmniej trzeciego prezydenta. Po niecałych trzydziestu minutach skończyłam, a pokój lśnił czystością. Ponownie rzuciłam się na łóżko, choć wiedziałam, że dziś już nie zasnę. Dochodziła 4 rano, a na dworze zaczynało robić się jasno. Złapałam za telefon i odpaliłam tik toka, który świetnie zabijał czas. Ostatecznie jednak znudził mi się po 15 minutach, więc leżałam do rana patrząc się bezsensownie w sufit. Gdy około siódmej rodzice wstali rzuciłam się w stronę biurka, by zakryć korektorem wory pod oczami po nieprzespanej nocy. Wolałam uniknąć pytań i dziwnych spojrzeń. "Przecież przepracowaliśmy już to"-tak pewnie powiedział by ojciec, a mama by już dzwoniła do Suzanne by umówić mnie na wizytę. Nie chciałam tego, przecież miałam wszystko czego chce, więc dlaczego moje życie musiało być tak męczące? Dlaczego każdy dzień musiał kosztować mnie tyle energii?

Weszłam do kuchni i usiadłam przy wyspie. Mama smażyła jajecznicę śpiewając pod nosem Beatelsów, a tata siedział na kanapie czytając codziennie wydanie gazety. Tak wyglądał każdy poranek w domu Mendesów. Pieprzona rutyna, która wyglądała tak samo i nic jej nie zaburzało.

-Dzień dobry - Bąknęłam cicho, choć tak, że napewno mnie usłyszeli. Złapałam za kubek i nalałam sobie do niego kawy. Musiałam się rozbudzić, chyba że chciałam tu usnąć. Skutki nieprzespanej nocy właśnie dawały o sobie znać i oczy same mi się przymykały.

-Dzień dobry - Odpowiedziała mama i uśmiechnęła się w moją stronę, niemrawo odpowiedziałam jej na ten uśmiech i wróciłam do patrzenia się na blat. Camilla Mendes to wysoka, doniosła blondynka. Od 20 lat jest nauczycielką, a od 15 dyrektorką tutejszego liceum. Może dlatego nikt mnie w nim nie lubi, a może to tylko dlatego że jestem dziwna. - Rozmawiałam wczoraj z babcią, mówiła że może byś ją odwiedziła. Tyle się nie widziałyście.

-Nie wiem czy to dobry pomysł - Odpowiedziałam szybko i spojrzałam się na tatę szukając w nim pomocy. Ten jednak uciekał ode mnie wzrokiem, tak że byłam zdana sama na siebie.

-A ja myślę, że to świetny pomysł. Babcia niedawno się przeprowadziła, a wiesz że po śmierci dziadka jest kompletnie sama. Wzięłabyś ze sobą Borysa i posiedziałabyś dwa miesiące w Los Angeles. Taki wyjazd dobrze by Ci zrobił. - Spojrzała na mnie kładąc talerz ze śniadaniem. - No zgódź się, co ci szkodzi.

-Nie jestem przekonana, ja nawet nie mam z nią tematów, ostatnio byłam z nią sam na sam 5 lat temu, gdy miałam 12 lat, a teraz jestem prawie że dorosła.

-Masz jechać i tyle. - Usłyszałam głos taty z salonu i spojrzałam się na niego zszokowana. - Siedzisz tylko w swoim pokoju, a tak przynajmniej gdzieś wyjdziesz. I nie słyszę sprzeciwu.

-No, ale tato ja nie chce. - Wydałam z siebie oburzona pisk.

-Powiedziałem coś i mam gdzieś twoje obrażanie się. Na poniedziałek masz być spakowana. - Złapałam za talerz i wyszłam na taras. Musiałam się przewietrzyć i nie mogłam dłużej przebywać w ich towarzystwie.

Łzy zebrały mi się pod powiekami, musiałam pójść i ładnie poprosić by pozwolili mi zostać. Nie chciałam nigdzie jechać, nie miałam nic do babci, nawet ją dość lubiłam, ale nie chciałam wychodzić ze swojej strefy komfortu. Bycie zamkniętym w pokoju było dobre, lubiłam tą samotność i po tylu latach mi już nie przeszkadzała. Na początku było ciężko, byłam młoda i chciałam po prostu jak każdy mieć jakiś znajomych. Z wiekiem jednak się przyzwyczajałam do tego, że nikt nie lubi dziwnej Clarice i tak w wieku 17 lat - byłam sama, bez ani jednego przyjaciela czy znajomego.

HEADING HOMEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz