Rozdział 9. Koszmarna baba

9 0 0
                                    



Kompletnie zapanowała nad jego życiem; zdominowała jego przestrzeń osobistą i do tego stopnia chciała zawładnąć jego prywatnym chaosem, że sięgnęła do szuflady jego biurka i wyciągnęła z niej dziesięć laleczek, które kupił kilka dni temu. Pani ładu i składu miała właśnie opuścić jego lokum po podaniu mu kolejnej porcji grochówki, po której go mdliło. Wcisnął to w siebie tylko dlatego, że był głodny.

Dał jej zapłatę za dzień dzisiejszy. Przyjęła ją i wskazała na laleczki – dopiero teraz zwrócił na nie uwagę.

– A to – pokazała palcem – to trzeba wyrzucić, albo dzieciom z sierocińca dać!

Tego było już zbyt wiele. Wystarczyło, że wyprasowała jego koszule, zacerowała spodnie i uporządkowała dom.

– Te lalki tu zostaną! – oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu, po czym pozbierał wszystkie zabawki z biurka i powtykał je sobie do kieszeni marynarki.

– Stary kawaler – bąknęła pod nosem. Nabrała pewności, że facet kompletnie zdziwaczał, bo w jego życiu nie było kobiety, która zaspakajałaby jego męskie zachcianki. Machnęła na to ręką, to w końcu nie była jej sprawa.

Odetchnął z ulgą, gdy tylko opuściła jego mieszkanie. Wyciągnął lalki z kieszeni i rzucił je na łóżko. Zasiadł na fotelu, aby pomarzyć o nieistniejącej pięknej rudowłosej, dotykającej go w intymnych miejscach... Prędko zorientował się, że dziwnie w jego myślach rysy tej damy upodobniły się do twarzy dziewczyny handlującej lalkami na ulicy.

– Właściwie po co mi te lalki? – zapytał samego siebie i spojrzał na zabawki. Leżały teraz, bezpańsko rzucone, na stojącym nieopodal łóżku.

Z zaskoczeniem odkrył, że poczuł sentyment do tych małych szmacianek – zupełnie tak, jakby stały się częścią jego życia. Odłożył na później wyobrażenia o nagim ciele nieznajomej, aby zanieść lalki do swojego gabinetu. Jedna po drugiej posadził je na parapecie okna, buziami zwróconymi ku ulicy.

– Tutaj będzie wam dobrze. Popatrzcie sobie na miasto.

Nagle przypomniał sobie, że jutrzejszego wieczora ma stawić się u ciotki na imieninach. „Zapewne spotkam tam mamę." Ostatnim razem, gdy się widzieli – czyli jakieś trzy lata temu – powiedział jej, żeby nie wtrącała się więcej do jego życia. Zniszczyła jego związek z niejaką Weroniką. Dziewczyna odeszła przed ślubem, aby związać się z innym mężczyzną. Matka śmiertelnie się obraziła, a ukochana powiedziała, że Wiktor nie jest mężczyzną ale „babą bez ikry".

Zajrzał do szafy, aby wyciągnąć odświętny garnitur, w którym miał zamiar ewentualnie pojawić się na imieninach. Wiedział, z czym się to wiąże. Przypomniał sobie twarze tych bardziej udanych mężczyzn w rodzinie Walickich, czyli brata Antoniego oraz kuzynów: Waldka i Henryka.

– Pewnie będzie też wujcio Krzychu – zaczął mówić do siebie. W końcu stanowił dla siebie jedyne i najlepsze towarzystwo do dyskusji. – Biedak niedawno stracił żonę, to pewnie mu smutno. Może choć z nim sobie pogadam? A przy okazji sprawdzę, co z mamą.

Westchnął i usiadł do pisania.

Minął kolejny dzień zdominowany przez babę Helenę. I choć nie chciał, musiał stwierdzić, że mieszkanie w dobrze uporządkowanym domu było całkiem przyjemne. „Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie grzebała w moich prywatnych rzeczach." Sięgnął na dno szafy, tam gdzie spodziewał się odnaleźć damską bieliznę, którą kiedyś kupił ukochanej. Niestety nie zdążył jej podarować tego prezentu, zanim to wszystko się stało. W tej chwili odkrył z przestrachem, że bielizny nie ma! Zaczął sprawdzać każdy zakamarek szafy, półki oraz biurko.

– No nie ma! Nie ma! Kurde! – wściekał się coraz bardziej. – Ja tą babę zatłukę! Nie, dosyć tego! Wystarczy tego władania, pani ładu i składu! Jesteś babo zwolniona!

Wściekł się nie na żarty, lecz chwilę później zastanowił się nad tym, dlaczego jak dotąd jeszcze nie zdobył się na odwagę, aby wyrzucić te damskie fatałaszki... Odpowiedź była prosta: czuł sentyment do tych rzeczy. Za każdym razem, gdy brał je w dłonie, opowiadały mu one o dawnych czasach, gdy czuł się kochany, atrakcyjny i męski. Mimo wszystko postanowił pozbyć się tej koszmarnej baby, bo zbyt mocno zaczęła ingerować w jego życiowy chaos. Był do niego tak mocno przywiązany, jak do oddychania. Było zbyt idealnie, jakoś tak... pedantycznie i niemęsko.

– Nie jestem mięczakiem! Dam sobie radę bez baby! – jego niski głos potoczył się po mieszkaniu.

Ochłonął kilka minut później, gdy dokładał do pieca kaflowego. Doszedł do wniosku, że jednak nie ma czasu na sprzątanie i gotowanie.

– W końcu jakoś to żarcie przeze mnie przechodzi – machnął ręką na kiepskie jedzenie, serwowane mu przez babę Helenę. – Po co mi wykwintne dania? Takie to sobie mogę w restauracji zamówić.

I postanowił pozostawić „Panią ładu i składu" na jej stanowisku pracy.


Królowa żebrakówWhere stories live. Discover now