Rozdział 1. Szmaciana lalka

71 1 0
                                    



Stała na surowym bruku, osłabiona swoją wynędzniałą chudością i mdlejącą delikatnością. Swoją nikłą posturą nie zwracała na siebie uwagi. Stara sukienczyna i wątpliwej jakości płaszcz, podniszczone buty skórzane i szara chusta wełniana - wszystko to wtapiało ją w gwar tłumu mknącego po zimowej ulicy. Trzęsła się z zimna, łowiła spojrzenia gniewne, zadumane i smutne. Nieśmiało wyciągała przed siebie własnoręcznie wykonane lalki szmaciane i wciąż łudziła się, że ostatnie promyki nadziei, wypływające z jej serca, sprawią, że ktoś w końcu kupi choć jedną z nich.

Obok niej przemknął powóz czterokonny - przyciągnął na dłuższy moment uwagę zabieganych przechodniów, po czym pomknął dalej i pozostawił za sobą lodowato-śnieżny podmuch wiatru. W powietrzu unosił się smród dymu wypływającego z kominów kamienic. Stukot końskich kopyt, nieliczne samochody, pojedyncze, zasłyszane słowa rozmów - nikt nie był przesadnie rozmowny gdyż pogoda nie sprzyjała temu. Paskudna aura, która przyciągała skutecznie uwagę osób skulonych pod naciskiem chłodu, czyniła wysiłki dziewczyny bezowocnymi. Pomyślała: „Choćbym stała tutaj wieki, to i tak nic nie sprzedam."

Bała się, była wprost przerażona obojętnością świata, który nie zwracał uwagi na jej cierpienie. Ale jeszcze bardziej obawiała się głodu i potępienia z ust członków rodziny. W najgorszych momentach swojego życia czuła, że nigdy nie powinna się była urodzić. „Boże, żebym miała męża..." - pomyślała, a jej oczy złowiły w tłumie eleganckiego gentelmana. Był ubrany w modny, zimowy płaszcz i kapelusz. „Taki to nigdy nie zwróciłby na mnie uwagi." Mężczyzna był przystojny, ciemnooki i sprawiał wrażenie dobrze zbudowanego. Chwilę później jej oczy złowiły drugiego z panów. Kroczył długimi susami obok prędko przebierającego nogami eleganta. Wysoki lecz przygarbiony, jakby go coś bolało, miał na sobie poszarzały płaszcz i przykurzony, czarny kapelusz. Nie zdążyła dokładnie przyjrzeć się jego twarzy. Gdy ją mijał, skulił się jeszcze bardziej pod wpływem lodowatego podmuchu wiatru. Dziwnie dobrani przechodnie pomknęli dalej, zupełnie jak wszyscy inni, których widziała dziś w przelocie.

Pogrążona w swoichwewnętrznych rozważaniach, straciła poczucie czasu. Ulica powoli zaczęła sięwyludniać. Każdy poszedł w swoją stronę. W końcu musiała się poddać. Są takierzeczy, na które nie można nic poradzić, więc po co z nimi walczyć?Zrezygnowała z dalszego oczekiwania na nabywcę jej skromnego towaru i ruszyłaprzed siebie. Odrzuciła na bok wszelkie nadzieje na to, że zdarzy się cud, który sprawi, że pewnego dnia będzie mogła żyć godnie, pod opiekuńczymiskrzydłami kochającego ją męża. Przyszedł czas, aby znów zmierzyć się z rzeczywistością, któramiała pochłonąć resztki jej nadziei. Musiała wrócić dodomu...


Jeśli spodobała Ci się moja powieść, oddaj na mnie głos w plebiscycie na książkę 2022 roku na portalu pisarzepolscy.pl

pl

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Królowa żebrakówWhere stories live. Discover now