Odkryjemy miłość nieznaną

197 10 2
                                    

Minęło parę dni od tej nieszczęsnej sytuacij. Narazie nic się szczególnego nie wydarzyło. Można powiedzieć, że moja relacja z Neteyamem stała się bardziej poważna, a Aonung stał się bardzo zazdrosny o mnie i nie akceptował chłopaka.

Ten dzień zapowiadał się jak każdy inny. Jednak takim się nie stał. Rano jak zwykle udałam się na poranne pływanie z Tsireyą. Później pomagałam jej z kilku miesięcznymi dziećmi, które chciały nauczyć się pływać. Po skączonej pracy udałam się do namiotu Sullych, żeby zaproponować Tuk wycieczkę. Jednak dziewczyny tam nie było. Za to spotkałam tam Neteyama, który ucieszył się na mój widok.

- Szukałaś czegoś?- zapytał łagodnym głosem.

- Bardziej kogoś. Tuktirey. Chciałam zaproponować jej wycieczkę.

- Niestety Kiri cię wyprzedziła.

- Aaaaa szkoda. To ja może już pójdę.

Nagle chłopak złapał mnie za rękę w celu zatrzymania mojej osoby.

- To może ja pójdę z tobą na tą wycieczkę?

Rozszerzyłam delikatnie usta i spojrzałam w jego śliczne oczy.

- Czemu nie.- odpowiedziałam po chwili.

Chwyciłam chłopaka za rękę i popędziłam w stronę lasu. Doprowadziłam go do wielkiego drzewa, którego pnącza świeciły się na piękny niebieski odcień.

- Te drzewo jest tak piękne jak ty. Tak samo promieniujecie swoją urodą.

Zarumieniłam się na słowa Neteyama i powoli się do niego zbliżyłam. On oplutł mnie swoimi silnymi ramionami i jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągnął. W tamtym momencie czułam jakby czas się zatrzymał. Neteyam powoli zbliżył swoją twarz do mojej, a ja po wpływem impulsu zatopiłam się w jego ustach. Po minie chłopaka mogłam stwierdzić, że nie spodziewał się tego po mnie. Gdy już chciałam oderwać moje usta od jego. Neteyam odwzajemnił pocałunek i jeszcze mocniej zacisnoł swoje ramiona. Po krótkiej chwili oderwaliśmy się od siebie i zaczęliśmy ciężko dyszeć.

- Przepraszam nie wiem co we mnie wystąpiło.- natychmiast opuściłam głowę.

Neteyam za to złapał mój podbródek i pokierował go ku górze.

- Widzę cię Ikiey.

Moje oczy natychmiast się rozszerzyły, a moje nogi stały się jak z waty.

- Widzę cię Neteyam.

- Kocham cię! Jednak zrozumiem jeżeli wybierzesz Aonunga.

Wypowiadając drugie zdanie jego usta wygieły w lekki grymas.

Stałam jak wryta na te słowa. Słowa chłopaka strasznie mi zamąciły w głowie. Kochałam Neteyama, ale nie chciałam zranić Aonunga.

☆A chuj raz się żyje.☆

- Ja... ciebie też kocham Neteyam.

Chłopak odrazu po mojej odpowiedzi złączył nasze usta. Chciałabym, żeby ten moment trwał wieki.

Po krótce stanęliśmy na przeciwko siebie i połączyliśmy nasze tsaheylu.

Najlepsze uczucie w moim życiu.

Patrzyliśmy się na siebie z wielką radością. Nagle Neteyam zaczął się śmiać.

- Z czego się śmiejesz kretynie?

- Po prostu się cieszę, że Eywa zesłała mi własną córkę.

Na te słowa uśmiechnęłam się mimowolnie.

- Neteyam?

- Tak?

- Obiecaj mi coś.

- Co mam ci obiecać Ikiey?

- Że mnie nie opuścisz.

Chłopak na chwilę się zawiesił, ale już po chwili odpowiedział mi.

- Ikiey oczywiście, że cię nie opuszczę.

Po tym cudownym zajściu udaliśmy się z powrotem do wioski.

》》》》》》》》》》》》》》》》》》》

Przepraszam za ten krótki rozdzaił. Niestety rozdział jest tak krótki z powodu mojej nauki i chwilowego złego samopoczucia. Za wszystkie błędy przepraszam. Postaram się jak zwykle wypuścić rozdział w następnym tygodniu. Miłego dnia<3

Słowa: 503

Córka życia ~ Avatar [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now