Szybko

349 13 5
                                    

Każdy był zdziwiony moją odpowiedzią, ale spodziewałam się takiej reakcji.

- Możesz się z nią komunikować kiedy chcesz?- zapytała Neytiri.

- Nie. To ona gdy chce ze mną porozmawiać "bierze" moją świadomość do siebie i wtedy z nią rozmawiam.

- Kiedy rozmawiam z mamą moje oczy stają się białe. Moja dusza nie ma wtedy kontaktu z ciałem. Możecie krzyczeć ja was nie usłyszę. Moglibyście mnie zabić ja i tak tego nie poczuje.- powiedziałam obojętnym głosem.

Po ich minach mogę stwierdzić, że poruszyły ich te słowa.

- A te ranę na ramieniu stworzyli mi ludzie nieba.- odpowiedziałam na dawne pytanie Jake'a.

- Dlaczego to zrobili- zapytał przejęty Neteyam.

- Długa historia...

Nastąpiła chwila ciszy którą przerwał Jake. Kazał przyszykować Kiri mi posłanie. Oczywiście pomogłam jej w tej czynności za co chyba była mi wdzięczna. Później Neytiri razem z swoim mężem i Neteyamem polecieli na Ikranach w nieznane mi miejsce. A ja z resztą rodziny Sully i Spiderem udaliśmy się na spacer.

Po 20 minutowym spacerku po pandorze ujrzałam ślady butów. Odrazu zawołałam innych. Po chwili zobaczyliśmy avatary. Lo'ak skontaktował się z ojcem przez naszyjnik.

- Tato spotkaliśmy chyba 6 avatrów są jacyś inni.

- Gdzie jesteście ?

- Za strefą.

- Ile razy prosiłem żeby nie wychodzić poza strefę ?!

- Ale tato...

- Pogadamy w domu już do was lecimy. Nie wychylajcie się.

Gdy zaczęliśmy się powoli cofać oni nas zauważyli i złapali. Jeden z nich podszedł do Loak'a i kazał pokazać plce. Na co Lo'ak pokazał, ale środkowe.
☆Tym mi zaplusował chłopak☆
Po chwili ujrzałam Neteyama który schował się za drzewami.
☆Czyli Jake i Netiri też muszą tu być☆

- Ile mam jeszcze czekać aż Jake Sully raczy uratować 3 swoich dzieci i 2 obcych.- zirytował się Miles.

Nagle wziął Tuktirey na środek naszego kółka i przyłożył jej pistolet do głowy. Tuk zaczęła płakać, a ja się domyślałam co ten pojeb planuje zrobić.

- Gdy zabije jedno jego szczenię to na pewno się zjawi.

I w tym momencie postanowiłam zrobić bardzo głupią i nie odpowiedzialną rzecz.
☆No cóż głupia jestem i głupia umrę☆

Ugryzłam rękę avatara który mnie trzymał. Dzięki temu wyrwalam się z jego szpon.
Podbiegłam do Tuk i szybko ją wyrwałam z jego rąk. Sama się zdziwiłam że ten pojeb jeszcze jej nie rozwalił. Z wkurwioną miną popatrzył na mnie. Kazałam Tuk schować się za mną. Wtedy Jake i Neytiri wkroczyli do akcij i zaczęli obezwładniać pozostałych avatrów. Gdy każdy myślał, że już po wszystkim nagle Quaritch wstał i wycelował pistoletem na moją klatkę piersiową. Nagle każdego wzrok skierował się na mnie. Neteyam naciągnoł strzałę na łuk lecz nie strzelił, bo wiedział, że wtedy skącze martwa. Wiedząc że jestem na przegranej pozycji chwyciła za jego pistolet i przełożyłam go do mojej głowy.

-Co ty odpierdalsz!- krzyknął Lo'ak.

Ignorując jego pytanie patrzyłam się cały czas w oczy tego pojeba.
Nagle poczułam, że odpływam.

-Kurwa nie teraz mamo!- krzyknełam sama do siebie.

Nagle ja zaczęłam spadać na ziemię i wtedy Miles wystrzelił. Kula przeleciała nade mną. Neteyam wykorzystał okazję i też wystrzelił strzałę. Natomiast jego trafiła w ramię. Quaritch zaczął uciekać. Jake chciał za nim pobiec, ale Neytiri mu nie pozwoliła. Jedynie co jeszcze zauważyłam to to że, wszyscy się do mnie zbiegli, a po tym obraz mi znikł i pojawilam się u matki.

- Serio mamo w takim momencie!

- Zamilcz! Nie wyrażaj się tak do mnie.

Rzeczywiście miała rację przecież ona mnie stworzyła i przydałoby się choć trochę szacunku.

- Przepraszam.

- Coś ty sobie myślała przykładając pistolet do głowy?!

- Yyyyyy.

- Tak myślałam. Mogłaś umrzeć!

- Ale żyje!

- Dobra już mnie nie denerwuj wracaj do żywych.

Nagle pstrykneła palcami, a ja powoli otworzyłam oczy i ujrzałam niebo. Po chwili zorientowałam się, że nie leżę na ziemi tylko na ikranie. Powoli się podniosłam i objęłam w pasie jeźdźca który prowadził stworzenie.

- Czy was do reszty popierdoliło. Przecież ja mogłam z tego spaść!

- Uspokuj się nerwusie.- odpowiedział Neteyam.

☆Przynajmniej teraz wiem, że lecę z Neteyamem☆

Kiedy już dotarliśmy do domu Sullych, Neteyam ściągnął mnie z ikrana. Neytiri podbiegła do mnie i podziękowała za uratowanie Tuktirey.
Wtedy dopiero zorientowałam się, że moja mama mnie uratowała przed śmiercią. Przecież gdyby nie wezwała mnie do siebie to dalej bym stała w jednym miejscu i pułkownik Miles by mnie zabił. Nagle moja mina mimowolnie posmutniała. Neteyam to zauważył, więc podszedł do mnie i mnie przytulił. Nie odezwał się ani jedyn słowem. To wsumie dobrze, bo nie miałabym ochoty o tym rozmawiać.

》》》》》》》》》》》》》》》》》》》
Wiem rozdziały miały być dłuższe. Ale postanowiłam go skrócić, bo chciałam żeby wyszedł wcześniej. Za bardzo nie mam czasu pisać, ale postaram się żeby przynajmniej 1 lub 2 rozdziały wychodziły w tygodniu. W tym tygodniu postaram się wypuścić jeszcze 2, a może nawet 3. Za wszystkie błędy przepraszam.

765 słów.

Córka życia ~ Avatar [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now