Rozdział 1

8 0 0
                                    

-Hyo, narobisz sobie kłopotów - patrzyłam jak przyjaciółka tylko obojętnie wzrusza ramionami i zaciąga się fajką po raz kolejny. Sekundę później podała mi kiepa i choć nie paliłam, po prostu patrzyłam jak powoli się wypala w moich palcach. -Mogłabyś chociaż pomyśleć o tym żeby się zabezpieczyć czy coś - dodałam, strzepując popiół z końcówki papierosa, na co dziewczyna po raz kolejny wzruszyła ramionami.
-Pilnuj żebyś ty nie narobila sobie większych. Póki co wydaje mi się, że z nas obu siedzisz w większym gównie, hm? - parsknęła, zabierając mi fajkę i zdeptała niedopałek ciężkim butem. -Widziałaś jak wyglądasz? Jak śmierć, dosłownie So. Martwię się o ciebie i dobrze o tym wiesz - Hyolyn schowała obie ręce do kieszeni czarnych luźnych spodni i unosiła lekko jasne brwi.
Wywróciłam oczami i westchnęłam, bo byłam już znudzona ciągłym gadaniem na jeden i ten sam temat związany z moją wagą i tym co jem, a czego nie jem. Poczułam jak Hyo lustruje mnie dokładnie od góry do dołu, zatrzymując się dłużej wzrokiem na moich długich nogach i - jej zdaniem - kościstych rękach. Przyjaciółka pokręciła głową z rezygnacją i oparła się o ścianę, przymykajac pomalowane błyszczącym cieniem powieki.
-Wykitujesz szybciej niż ja jeśli ty się nie zabezpieczysz. Zobaczysz. Nie wiem co jeszcze mam ci natłuc w ten głupi łeb żebyś zrozumiała prostą rzecz. Każdy chce twojego dobra, Somin - jej głos był pewny, ale dobrze wiedziałam, że kryje się w nim mnóstwo bezradności.
-A ja mówiłam, że nie mam zamiaru ani umierać, ani przyjmować waszej pomocy, bo umiem sama się o siebie zatroszczyć. - przygryzłam wargę, kopiąc czubkiem glana leżący obok mnie niedopałek papierosa. -Spadaj już stąd, muszę wracać do pracy. Widzimy się potem czy coś - mruknełam pośpiesznie i trąciłam Hyo łokciem, dając jej krótkiego buziaka w policzek na pożegnanie. Hyolyn pomachała mi, nie ruszając się z miejsca dopóki nie zniknełam za drzwiami swojej nudnej pracy w kawiarni, gdzie cicha spokojna muzyka sącząca się z głośników niemal od razu podniosła mi ciśnienie. 
Weszłam za ladę, widząc, że Hyolyn chodzi tam i z powrotem pod drzwiami budynku, a dopiero po chwili zaczęła całkowicie oddalać się w innym kierunku. Do końca mojej pracy zostały mi jeszcze trzy godziny, więc nie było aż takiej tragedii, tym bardziej, że później czekały mnie dwa dni wolnego. Westchnełam cicho, przecierając blat, chcąc zająć się czymkolwiek aby zabić czas, obserwując co jakiś czas Haynie, moją koleżankę z pracy. Dziewczyna była wpatrzona w telefon, siedząc w kącie na niewielkim taborecie i namiętnie ze skupieniem na twarzy szukała czegoś w telefonie, co jakiś czas cicho mrucząc do siebie.
-Somin, ukroisz mi kawałek sernika? - zapytała, nie podnosząc oczu znad ekranu, a ja skinęłam głową, choć nie mogła tego zobaczyć. Odsunęłam szklane drzwi i odkroiłam kawałek ciasta, zlizując z palca okruszki jakie na nim zostały. Poczułam przy tym lekki niepokój, a kiedy podałam deser koleżance, widziałam jak lekko trzęsie mi się ręka.
-Zobacz, Somin - dziewczyna uniosła wzrok znad telefonu i pokazała palcem na ekran. -Czy to nie jest świetne? Czy oni się są świetni? - mówiła, podniecajac się zdjęciami mężczyzn, które zaczęła przewijać aby dokładnie mi je pokazać. Na każdym zdjęciu chłopcy byli nienaturalnie wybieleni, przez co wyglądali jak ja. Z tym, że moja blada skóra nie była wynikiem filtrów czy innych popularnych wśród młodych dziewczyn wybielaczy.
Ponownie wzruszyłam ramionami i lekko uniosłam kącik ust, nie wiedząc za bardzo jak zareagować na dziecięcą wręcz fascynację mojej drogiej Haynie. 
-Tak, są - pogłaskałam ją po ciemnych włosach, kiedy ona zaczęła pałaszować sernik, na który ja tylko zerkałam co jakiś czas. -Na pewno uda ci się kiedyś zobaczyć ich na żywo, jestem tego pewna - dodałam pocieszająco, a Haynie odpłynęła wzrokiem na moment gdzieś daleko, zapewne na wymarzony koncert swoich idoli.
-Nawet nie wiesz Somin, jak bardzo bym chciała. A ty musisz mi obiecać, że pójdziesz ze mną. Możesz nawet zabrać swoją koleżankę jeśli będzie ci raźniej - uśmiechnęła się promienie, a ja odwzajemniłam gest, chcąc dać jej w ten sposób niemą obietnicę na niezbyt prawdopodobną rzecz.
-Pewnie. Nie martw się. Na pewno nie będziesz sama. A teraz jedz sernik, albo ktoś ci go ukradnie - w mgnieniu oka oderwałam palecm kawałek smakołyku i wsadziłam go do ust, mimo protestującej Haynie.
Odwrócilam się i sięgnełam po chusteczkę, wypluwajac w nią nieduży kawałek z moich ust. Słodki smak jeszcze przez chwilę był wyczuwalny na języku i tym musiałam się zadowolić,  jeśli nie chciałam aby w mojej głowie kotłowały się myśli przez następne kilka godzin. Stwarzanie pozorów nie było już dla mnie trudne, bo przez dwa lata stało się to dla mnie wyuczonym nawykiem zupełnie jak pisanie czy spłukiwanie wody w toalecie. Na początku miałam pewne obawy i musiałam kombinować na przykład przed rodzicami, ale z czasem gdy wpadałam na kolejne "genialne" pomysły, przychodziły mi już z łatwością. Anoreksja na pewno uczyła sztuki manipulacji. Nie wiem jednak czy mogłam uznać to za jakikolwiek atut choroby, jeśli w ogóle jakieś miała. Póki co w mojej głowie było jednak nieźle namieszane, a ja powoli traciłam nadzieję, że uda mi się z tego wyjść. Rodzice bardzo mnie wspierali, choć na odległość, bo pracowali w Ameryce. Wyjechali rok temu, zostawiając mi mieszkanie, ale byliśmy w stałym kontakcie, a nasze relacje były dobre. Na początku mama bardzo martwiła się o to, czy w obecnym stanie mogę zostać sama, ale zapewniałam ją, że mając wsparcie Hyo i terapeuty na pewno sobie poradzę. Znalazłam też prace, aby się czymś zająć, ale też zwyczajnie po to, żeby nie siedzieć w domu na tyłku.
Kolejne godziny upłynęły mi w miarę szybko, a atmosfera jak zwykle była dość neutralna, przerywana nagłym rozgadywaniem się Haynie. Lubiłam ją i jej towarzystwo, ale to zdecydowanie z Hyo miałam bliższe relacje i lepszy kontakt. Pomogłam koleżance zetrzeć  stoliki i razem po przebraniu się opuściłyśmy miejsce pracy. Haynie zamknęła drzwi, jako, że kawiarnia należała do jej rodziców to oczywiście posiadała do niej klucze. Każda z nas pomachała sobie i ruszyła w zupełnie inną stronę. Ona zapewne do domu, a ja na swoją cotygodniową sesję z terapeutką.
Od początku choroby miałam wielu terapeutów, ale wiele z nich nie miało wpływu na moje myślenie czy zachowania. Głównie chodziło o to, że to ja nie chciałam się leczyć, a procez zdania sobie sprawy z tego, że jestem chora był dosyć czasochłonny  i trudny, szczególnie dla mnie. Kilku z moich opiekunów po prostu się poddawało, ale pani Chan miała na mnie póki najlepszy wpływ i dobre podejście. Była co prawda rzeczowa i stanowcza, ale umiała słuchać i okazywać wsparcia jakiego oczekiwałam. Z czasem łatwiej było mi się przed nią otwierać i zdradzać najdziwniejsze myśli jakie miałam w głowie podczas najgorszych momentów choroby. 
-Zdejmij buty Somin - powiedziała dzisiaj pani Chan, patrząc na mnie ze swojego turkusowego fotela. -Bluzę też, dobrze? - kazała, a ja posłusznie zdjełam glany i obszerną bluzę, a następnie weszłam na wagę, co było naszą stałą rutyną na każdym spotkaniu.
-Nie jest źle, Somin. Trzymasz wagę - pani Chan wstała i przyjrzała się cyferkom na wyświetlaczu, podczas gdy ja starałam się patrzeć wszędzie, oby tylko nie widzieć tłustych czarnych liczb, wskazujących 47 kilo. Mając metr siedemdziesiąt pięć była to mocna niedowaga, a moje BM jasno wskazywało na stan w jakim się znalazłam.
-Wolałabym przy niej zostać. Mogę? Obiecuje, że będę przy tym jadła więcej, ale zdrowo utrzymam wagę - zeszłam na dywan i usiadłam na drugim fotelu, powoli zakładając buty i bluzę.
-Somin. Nie możesz zostać przy niezdrowej wadze i zdrowo ją utrzymywać, hm? Poza tym wolałabym porozmawiać dzisiaj z tobą, a nie z anoreksją - ciągnęła kobieta, ponownie zajmując swoje miejsce. Oddzielenie anoreksji ode mnie jako odrębnej osoby było dużym krokiem w leczeniu mojej choroby. I faktycznie, często czułam się jakby w mojej głowie mieszkały dwie zupełnie różne osoby, toczące wojny i spory o każdy najmniejszy aspekt jaki chciały kontrolować.
Wywróciłam oczami i założyłam nogę na nogę, a kiedy moja terapeutka się do mnie uśmiechnęła, od razu poczułam ukojenie i spokój jaki ogarniał mnie zawsze po wejściu do gabinetu. Odwzajemniłam gest i jak zwykle przez najbliższą godzinę skupiłyśmy się na moich emocjach, myślach, odczuwaniu wszystkiego na około, nie tylko na samej chorobie jak robiło do tej pory wielu na jej miejscu. Po skończonej terapii, gdy wyszłam z budynku, od razu wzięłam do ręki telefon, który podczas tamtej godziny był całkowicie wyciszony. Odpisałam Hyo, a potem zobaczyłam kilka wiadomości i zdjęć jakie wysłała mi Haynie. Jak zwykle były to najnowsze zdjęcia jej ulubionych idoli i idolek, a ja musiałam się przyznać, że jej urocza fascynacja naprawdę wywołała uśmiech na mojej twarzy. Po chwili wsadziłam słuchawki w uszy i ruszyłam do domu, do którego miałam stąd około trzydziestu minut drogi. Lubiłam chodzić i chociaż miałam prawo jazdy to nie często wsiadałam w samochód. Wynikało to chyba głównie z przyzwyczajenia niż chęci zrzucenia kalorii, przynajmniej w tym momencie mojego życia. Odsłuchałam po drodze kilka piosenek podesłanych przez Haynie, które dosyć mi się spodobały, więc nawet je kilka razy zapętliłam. Niespodziewanie naprawdę mocno umiliło mo to drogę jaką miałam jeszcze przed sobą.
                                       ***
-Więc nadal nic się nie zmieniło? - zapytała Hyo, wyciągając się ponownie na kanapie w moim salonie. Przytulała do siebie poduszkę, a drugą miała pod głową. Z pozycji leżącej obserwowała mnie niemal od kiedy tylko do mnie zawitała.
-Zmienia się codziennie. Czasem na lepsze, czasem na gorsze - odburknęłam, odrzucając mokry ręcznik na oparcie fotela, na którym zostawiłam swoją piżamę.
Jakakikolwiek wstyd związany z naszymi nagimi ciałami został już dawno w przeszłości. Hyo i ja nie raz widziałyśmy się bez ubrań. Kiedy razem przebijałyśmy sutki, gdy jedna z nas brała kąpiel, a druga czując się samotnie towarzyszyła tej pierwszej w łazience, zwykle wylegując się wtedy na toalecie, jakby faktycznie, a nie tylko w przenośni była tronem. Hyolyn widziała mnie też w moim chyba najgorszym stanie, lecz teraz widząc jak zakładam koszulkę i majtki oraz spodenki, wydawało mi się, że jej brew nieco drgnęła.
Przyjaciółka podniosła się z kanapy i odgarnęła swoje rozjaśnione na blond włosy z czoła.
-Myślę czy znów ich by nie skrócić. Albo nie zmienić koloru - wzięła jedno pasemko lekko suchych i zniszczonych włosów.
-W razie czego moje magiczne ręce jak zawsze są chętne do pomocy - wystawiłam w jej stronę moje obie dłonie i poruszyłam palcami, jakbym coś ściskała. -Idź się myć, bo póki co jesteś idealnym przykładem na to jak się leży, gnije i zaczyna śmierdzieć - pacnęłam Hyo stopą, a ona złapała mnie szybko za kostkę i zaczęła mnie łaskotać. Pisnełam, czując, że tracę równowagę, przez co w następnej chwili leżałam na podłodze, z nogą w górze, wciąż uwięzioną w uścisku mojej ukochanej przyjaciółki.
-Gniją to twoje stopy w tych glanach - dźgnęła mnie kilka razy palcem w każde możliwe miejsce mojej gołej stopy, a kolejna salwa pisków i śmiechów wylała się z moich ust.
Kiedy w końcu ogłosiłam kapitulację, Hyo odrzuciła moją nogę takim gestem jakby odganiała natrętną muchę i wstała, przyglądając się mi z wygranej pozycji.
-I co? Może jak będziesz więcej jadła, to następnym razem ty mnie pokonasz - oparła ręce na biodrach i po chwili ruszyła w stronę mojej łazienki, a ja wstałam, rzucając jej spojrzenie jakie miało okazywać dalszą rywalizację.
-Jesteś pewna? - zaczęłam udawać, że podwijam rękawy i odsłaniam muskuły. -A więc lepiej uważaj teraz! - rzuciłam się w pogoń za Hyo, a głośny śmiech mojej przyjaciółki, po chwili zagłuszyły zamknięte drzwi łazienki.

𝙘𝙖𝙩𝙚𝙧𝙥𝙞𝙡𝙡𝙖𝙧Where stories live. Discover now