6

140 2 2
                                    

Neteyam złapał Lo'aka za włosy i pociągnął je tak by patrzyli sobie w oczy.

- Czyś ty zwariował?! Ojciec kategorycznie zabronił wypływać za Rafę. Narażasz nas wszystkich. Już nie mamy czasu wrócić. Musimy czekać na resztę klanu. Jak będzie trzeba to musimy się bronić. - kiedy to mówił poczuł jak i jego ktoś łapie za włosy.

- Proszę się opanować chłopcy, nic nam nie dadzą wasze sprzeczki. Musimy się jakoś bardziej ukryć, - był to Aonung.

- M-masz rację. Ukryjmy się gdzieś. - nieśmiało odrzekł Neteyam puszczając Lo'aka.

Chłopak upadł na kolana i przywalił twarzą w piasek. Wszyscy nie oglądając się na niego poszli szukać tymczasowego schronienia. Tylko Ney'ite mimo kłótni z nim podeszła do niego. Dziewczyna podała Lo'akowi dłoń by pomóc mu wstać. Skorzystał z tego, lecz kiedy chciał się odezwać dziewczyna odeszła w stronę grupki. 

Przyjaciele już nie musieli szukać, bo natknęli się na Ludzi z nieba. Wszyscy prócz Ney'ite i Lo'aka zostali złapani i zaciągnięci na statek. Neteyamowi zabrano radio widząc płynący w stronę nich klan Metkayina. Chłopak od razu przytulił małą Tuk. Miles Quaritch używając wcześniej zabranego radia powiedział coś czego nikt nie mógł dosłyszeć. Doszli na statek i dzieci Na'vi zostały przypięte do poręczy.

Ney'ite pociągnęła Lo'aka do wody by łatwo i niezauważalnie przedostać się w stronę statku. Pierwszy był jednak Jake Sully. Wszedł na pokład i zaczęła się walka między nim a Quaritchem schodząca na coraz to inne piętra. Umożliwiło to Neytiri zabicie parunastu avatarów.

Lo'ak i Ney'ite wskoczyli szybko na pierwszy pokład by odczepić swoich przyjaciół. Dziewczyna już wyjmowała sztylet, póki nie ujrzała w oddali białych włosów. Nakazała Lo'akowi uratować najpierw Neteyama by miał jakiekolwiek wsparcie. W tym czasie Ney'ite pobiegła w poszukiwaniu swojego brata. Zauważyła go po paru minutach. Też był przykuty do poręczy przez jakąś kobietę. Dziewczyna wzięła jakąś broń z podłogi i wystrzeliła. Kobieta padła na ziemię. Wtedy wszyscy usłyszeli wybuch. Statek tonął. Ney'ite wzięła szybko sztylet i podbiegła do brata, któremu oczy rozszerzyły się ze szczęścia. Kiedy Eyktan był już wolny szybko przytulił siostrę i pobiegł za nią by ratować jej przyjaciół. Biegnąc obydwoje zauważyli jak Jake Sully jest spychany do wody przez Milesa który szybko bierze broń i zamierza strzelić w niebieskich. On chciał strzelić w Neteyama lub Lo'aka, którzy biegli wraz z pająkiem do góry statku. Neteyam by padł martwy gdyby nie Ney'ite która odepchnęła pociski powietrzem. Chłopak wywrócił się, a dziewczyna pobiegła by mu pomóc. Usłyszała strzał w jej stronę i zamarła ze strachu. Jednak zamiast poczuć ból fizyczny, poczuła zdecydowanie gorszy. Widziała jak jej brat został postrzelony. Chciała mu pomóc ale stwierdziła że najpierw zemści się na osobie co popełniła tą zbrodnię. Dziewczyna wzięła łuk leżący u jej stóp i strzeliła. Trafiła prosto w serce. Kiedy miała brać swojego brata, statek już był cały pod wodą. Ney'ite użyła swojej mocy i wypłynęła z bratem pod pachą na małą wysepkę. Szybko położyła swojego braciszka na niej i uciskała ranę.

- Braciszku... braciszku.. Tak tęskniłam. Nie możesz mnie teraz zostawić, po prostu nie możesz. - krzyczała Ney'ite, a Rodzina Sully i dzieci Tonowariego będący na wysepce obok nie zwrócili na to zbyt uwagi. Zajmowali się uspokajaniem Lo'aka i Neteyama z szoku przed strzałem. Tylko Pająk podpłyną do swojej przyjaciółki.

- Ey!!, Nie, nie tak nie może być. Nie możesz umrzeć. Nie możesz zostawić Ney'ite. I mnie...

- Nie zostawię was, będę o tutaj, w waszych sercach... - powiedział Eyktan wskazując na serce swojej siostry

- Braciszku proszę cię. Wszyscy wrócimy i będziemy szczęśliwi... - mówiła Ney'ite przez płacz

- Ney'ite, siostrzyczko, uratujesz tą planetę, miałem wizję jakiś czas temu. Przepraszam was ale... - To ostatnie co powiedział Eyktan.

-Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!-Krzyczała Ney'ite przez łzy (wyobraźcie sobie jak w Avatarze Neytiri krzyczała po śmierci swoich bliskich, to brzmiało mniej więcej tak samo.)

Pająk nie wiedział co zrobić więc przytulił dziewczynę jak najmocniej. Zauważył wtedy jak rodzina Sully i Turkusowi podpływają do nich. Próbowali oni pocieszyć Ney'ite ale tylko pogarszali sprawę. Tylko Lo'ak się nie odzywał. Pająk pomyślał, że coś musiało się między nimi stać.

Mimo, że Ney'ite opierała się, wszyscy wrócili do wioski klanu Metkayina. Wieczorem miał odbyć się pogrzeb. Około godzinę wcześniej ciało jej brata było gotowe. No prawie. Dziewczyna przyniosła z chatki bransoletkę, którą zrobiła pół roku wcześniej z nadzieją, że kiedyś będzie mogła podarować Eyktanowi. Ney'ite założyła ją na dłoń swojego brata, łapiąc ją w swoje. Zamknęła oczy i pomyślała o nim. Poczuła jak po jej policzku spływa pojedyncza łza.

Nadszedł czas pogrzebu. Ney'ite i Pająk płynęli przy kładce z Eyktanem na niej. W końcu, ciało chłopaka spuszczono na dno między złote macki, z pieśnią Ney'ite w tle. Dziewczyna płakała patrząc na opadające ciało jej brata. Czuła się pusta. Straciła dosłownie całą rodzinę. Nie mogła znieść tej myśli. Po pogrzebie zamiast udać się do chatki, poszła na plażę przemyśleć wszystko co zdarzyło się tego dnia. Położyła się w płytkiej wodzie lekko dotykając dna. Po jakimś czasie bezczynnego leżenia, usłyszała znajomy głos Pająka.

- Nie wyobrażam sobie jaki smutek musisz czuć. To była ostatnia osoba, którą miałaś. Eyktan był dla ciebie bratem, opiekunem i przyjacielem. Dla mnie był tylko przyjacielem. Tam. Tam na statku zamknęli mnie w jednej sali z nim. Przez ten czas kiedy byłem na pokładzie, tylko on był dla mnie wsparciem. Avatar Quaritcha mimo wspomnień mojego ojca, nie zastępował go. Niby z Eyktanem pomagaliśmy tym ludziom, ale informacji o was i o tobie nie zdradziliśmy. Zresztą nie mógłbym zrobić tego mojej przyjaciółce...

- Kolegowałeś się z nim? Wspominał ci o mnie...? - zapytała dziewczyna

- Tak i wspominał o tobie. Co wieczór przed snem opowiadał o swojej kochanej siostrzyczce...

- O co chodziło z tymi jego słowami, że niby mam uratować tą planetę? - znów odezwała się dziewczyna

- Miał wizję, parę dni przed atakiem. Widział co się stanie, nie mógł temu zapobiec. Ale nie tylko to. Opowiadał, że przyśniła mu się wasza matka. Podobno mówiła, że to ty masz więcej umiejętności żywiołów. Mówiła, że ktoś musi umrzeć by uratować Pandorę. Wyszło na t, że niestety był to Eyktan.

Dziewczyna już się nie odezwała tylko wychodząc z wody i przytulając Pająka uniosła go parę centymetrów nad ziemię. Po tym wszystkim postanowili wrócić do chatki i odpocząć...

O tej co żywiołami władała || AvatarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz