4

195 3 3
                                    

Kiedy już się ściemniło i wszyscy jedli kolację, Ney'ite wyszła z chatki i poszła na pomost na oddalonej plaży. Usiadła, zanurzyła nogi w wodzie, położyła się i myślała o swoim śnieżnym braciszku. Już jej się łza zbierała w oku, ale usłyszała jak ktoś wchodzi na pomost. Podniosła się do siadu i obróciła głowę. Zobaczyła Aonunga siadającego już obok niej. Ney'ite szybko wytarła oczy by nie było widać.

- Gryzie cię coś?- spytał chłopak

-  Co? Nie...

- Widziałem. Miałaś łzę w oku. Co jest?

- Ehh no widzisz. Mam inny kolor skóry, włosów, oczu niż inni i mogę władać żywiołami. Otóż miałam też brata takiego samego jak ja. Też był biały jak śnieg. Mieszkaliśmy kiedyś podobno wśród plemienia Omaticaya. Moja mama miałą w sobie krew waszego plemienia. Wtedy zaszła w ciążę. Chorowała wtedy i zmieniała kolor na biały. Wtedy  Ìungowi i Alohalani (moim rodzicom) urodził się zdrowy niebieski chłopiec a mama wróciła do normalnego koloru. Po 2 latach Alohalani znów zaszła w ciąże i działo się z nią to samo co wcześniej. Ale nie tylko z nią coś się działo. Eyktan też zmieniał kolor i chorował. Kiedy się urodziłam mama nie przestała się, źle czuć a mój brat nie był niebieski. W nocy Alohalani dosłownie wyparowała zostawiając  Ìunga z dwójką dzieci. Jake jako wódz i znajomy taty niechętnie za namową plemienia podjął decyzję, żebyśmy opuścili klan. Tata wziął mnie i Eyktana do opuszczonej bazy ludzi. Uczył on mnie i mojego brata zwyczajów Na'vi i przetrwania przez 13 lat. Kiedy wraz z Eyktanem wracałam z polowania zastaliśmy ciało naszego ojca wśród avatarów ludzi z nieba. Zaczęliśmy uciekać a oni nas gonili. Dotarliśmy do naszych ikranów ale było, już za późno. Ludzie pojmali mojego brata a on kazał mi, kazał mi kazał schronić się u u u Jake'a i jego rodziny... - Ney'ite skończyła mówić mając całą twarz we łzach.

Aonung nie wiedział co ma zrobić, więc delikatnie objął dziewczynę, a ta wtuliła się w jego ramię. Chciał on jakoś pocieszyć więc opowiadał jakieś swoje śmieszne historie z dzieciństwa. Ney'ite rozluźniła się i miło spędziła wieczór z chłopakiem. Kiedy miała już wracać, Aonung chciał się spytać czy wie jak mógłby się przypodobać Neteyamowi.

- Ejjj eh Ney'ite emm czy mogę się o coś spytać, o coś dosyć prywatnego?

- Jasne, o co chodzi? - dziewczyna spytała

- Emmm no wiesz bo ehh bo bo chyba podoba mi się yyy no Neteyam i chciałem się spytać czy wiesz co on lubi czy coś?

- O jezu naprawdę?! Jak się cieszę! Ale niestety na razie nie mam pomysłu co ci doradzić, ale jak na coś wpadnę to dam ci znać. Dobranoc.

-Dobranoc...- Aonung cieszył się, tym jak zareagowała Ney'ite i, że będzie go wspierać.

Obydwoje poszli do domu.

Kolejny dzień i kolejne lekcje. Dziś przyszedł czas na polowanie. Wszyscy poszli już na brzeg oprócz Ney'ite, która zaspała. Osobą mającą ją obudzić był Lo'ak. Poszedł on szybko do chatki i zaczął budzić dziewczynę, a ona mimo szturchania, łaskotek i lekkiego szczypania nie budziła się. Chłopak sprawdził czy Ney'ite oddycha. Ledwo jej się klatka piersiowa podnosiła. Lo'ak pobiegł szybko po resztę, żeby przekazać co się stało. Aonung jako najsilniejszy wziął dziewczynę na ręce i idąc obok Lo'aka i Neteyama zabrał ją do medyka. 

W tym czasie Ney'ite miała wizję w której widziała siebie latającą bez niczego nad tonącym statkiem strzelając ogniem w ludzi, którzy wcześniej zabili jej ojca. Widziała także, że ze statku uciekł Pająk i jej kochany braciszek. Wtedy obudziła się. Ujrzała nad sobą przyjaciół. Wszyscy się martwili.

-Co ci się stało kochana?-krzyknęła Kiri obejmując Ney'ite.

-Nie wiem, co działo się u was ale ja miałam wizję. 

-Wizję? Jaką wizję? - szybko zapytał Lo'ak.

- Widziałam.... Widziałam statek. Tonący statek i mnie strzelającą w sztuczne Avatary które zabiły mi ojca, ogniem. Widziałam też jak Pająk i mój brat, uciekają z niego.

-Mówisz, że widziałaś część przyszłości? - zapytał Neteyam.

- No tak jakby

- Musisz iść z tym do mamy! - krzyknęła mała Tuk.

-Najlepiej gdybyś poszła także do naszej. - cicho powiedziała Tsireya

- Macie racje. - Ney'ite wstała i wyszła nie czekając na innych. Nie wiedzieli oni co mają ze sobą zrobić więc poszli po prostu na plażę.

Ney'ite przemierzając drogę między chatkami myślała czy na prawdę będzie miała spotkać swojego najlepszego przyjaciela i swojego braciszka. Wchodząc do pomieszczenia ujrzała Neytiri robiącą warkoczyki Jake'owi.

- Ney'ite stało się coś? - zapytał Jake

- Tak, dość poważnego. Miałam wizję. Chyba z przyszłości.

- Chodź idziemy do Ronal. - Neytiri wstała i wzięła "córkę" za rękę prowadząc ją do żony wodza.

- Ej kochanie, a moje warkoczyki...? - krzyknął jeszcze Jake. - Super no...

Idąc Ney'ite zobaczyła swoich przyjaciół siedzących i rozmawiających na plaży, powiedziała do siebie, że później do nich dołączy. Wchodząc do chatki wodza spojrzała w stronę Ronal i Neytiri która mając dłuższe nogi szybciej doszła na miejsce.

- Więc miałaś wizję... Opowiedz ją nam. - powiedziała żona wodza

- Więc widziałam...- Ney'ite zaczęła opowiadać.

- Myślę, że masz jakieś powiązanie z Eywą i chciała byś nas ostrzegła przed tym co się zbliża. Mężu-Ronal rzekła w stronę swojego partnera.- Zwołaj wszystkich na główną plażę by zarządzić jak najszybsze treningi walk. Musimy wszyscy przygotować się na najgorsze.

Chwilę potem wszyscy byli już na plaży.

- Klanie Metkayina, zarządzam intensywne treningi walk obowiązkowo dla wszystkich prócz matek z dziećmi i moich dzieci wraz z ich przyjaciółmi. Reszta bez wyjątków, chociaż w sumie warto byście się wy moje dzieci uczyli jakby wojna miała dotrzeć aż tu. - mówił Tonowari. - Można się rozejść.

Jako, że było dopiero południe Ney.ite miała iść na trening z przyjaciółmi. Szła razem z nimi na pustą plaże. Gdy byli na miejscu mieli dobrać się w pary. Ney'ite była z Lo'akiem, Neteyam z Aonungiem, Kiri z Rotxo, a Tsireya miała zająć się Tuk, a potem zamienić się ze znajomym swojego brata. Wszyscy wzięli krótkie, tępe patyki zastępujące noże i zaczęli walczyć. W walce chłopców lepiej szło Aonungowi, mimo, że przez pół walki turlał się z Neteyamem po ziemi. Kiedy była Kolej Kiri i Rotxo, dziewczyna zwyciężała, aż chłopak miał siniaka pod okiem. Ciekawiej było jednak Lo'ak walczył z Ney'ite. Szanse były dosyć wyrównane, a to tylko dlatego, że Neteyam zabronił dziewczynie używać swoich mocy.

O tej co żywiołami władała || AvatarΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα