Capítulo 3

924 42 1
                                    


~Relacja z Tobą pokazała mi, że piekło na ziemi istnieje naprawdę, a ja tego piekła pragnęłam za wszelką cenę~



Zmęczona dzisiejszym wieczorem i tą cała sytuacją, która miała miejsce znalazłam się w końcu w domu. Weszłam schodami do pokoju i od razu rzuciłam się na łóżku. Na wpół przymkniętymi oczami poczułam w kieszeni wibrację telefonu. Zirytowana postanowiłam go wyjąć, żeby zobaczyć kto śmiał zakłócić mi mój chwilowy spokój. „Sira jesteś w domu? Przechodzę akurat obok Ciebie”. Widniała na ekranie wiadomość od Carmen. Dziwne, przecież miała być na imprezie, a znając ją to przecież by tak szybko jej nie opuściła. Zastanowiłam się chwilę i odpisałam jej, że jestem i może wejść jak chce. Z westchnieniem podniosłam się z łózka i zeszłam na dół. Już po chwili moja przyjaciółka wchodziła do środka.

   -Nie miałaś właśnie podrywać napalonych facetów i wypijać darmowy alkohol? -zaśmiałam się, przypominając, co mówiła jak się wcześniej widziałyśmy. Spojrzała na mnie i się roześmiała. Nie był to według mojego mniemania prawdziwy jej śmiech. Coś chyba musiało być na rzeczy. Lekko się zaniepokoiłam. -Wszystko w porządku Carmen?

   -Ochroniarz mnie nie wpuścił, bo twierdził, że to „zamknięta impreza”, to powiedziałam, że mam w dupie to i potrzebuję się zabawić. Natomiast on zaczął mnie straszyć policją. To odpuściłam, bo nie mam zamiaru sobie psuć wieczoru- odparła, uśmiechając się lekko. I prawie bym jej uwierzyła, gdyby nie to, że zdradzały ją jej oczy. Były smutne. Ostatni raz takie widziałam na pogrzebie jej ojca. Już wiedziałam, że wcale nie była na żadnej imprezie, tylko coś musiało się stać.

   -No ładnie mi tutaj opowiadasz, ale teraz proszę powiedz prawdę, co tak naprawdę się stało -spojrzałam na nią uważnym wzrokiem. Ta w odpowiedzi westchnęła tylko przeszła do salonu, aby usiąść na kanapie. Poszłam za nią i usiadłam po turecku obok niej.

   -Matka znowu pije -westchnęła a w jej oczach pojawiły się łzy. -Ja już naprawdę nie mogę Sira. Do niej nic nie dociera. Zrobiła mi awanturę, bo nie chciałam jej dać pieniędzy na kolejny alkohol. Powoli z mieszkania robi jakąś melinę, a wczoraj na noc sprowadziła jakichś swoich kumpli i razem urzędowali sobie -Carmen rozpłakała się już na dobre. Objęłam ją swoimi ramionami i pozwoliłam się jej wypłakać. Znałam historię Carmen. Od śmierci ojca jej matka nie potrafiła normalnie funkcjonować. Nie mogła pogodzić się ze śmiercią swojego męża do tego stopnia, że zaczęła sięgać po alkohol. Było mi bardzo szkoda zarówno jej mamy, jak i samej Carmen. Nawet rozmawiałam ze swoimi rodzicami na ten temat, czy nie byłoby możliwości żeby jakoś jej pomóc, ale na każdą wyciągniętą dłoń w stronę Pani Martinez, ta reagowała krzykiem i wyzwiskami. Twierdziła, że sama da sobie radę i nie potrzebuje niczyjej pomocy. Dlatego rodzice w końcu odpuścili.

   -Bardzo mi przykro Carmen, że coś takiego Cię spotyka. Jeżeli chcesz mogę porozmawiać z moją mamą żeby jeszcze raz spróbowała jakoś pomóc. Może jeszcze jest jakaś nadzieja i nie wszystko jest stracone -uśmiechnęłam się do niej współczująco. -Jeżeli chcesz możesz dzisiaj zostać u mnie na noc. Rodzice nie będą mieć problemu, a ty będziesz bezpieczna -powiedziałam i potarłam jej ramię w celu dodania otuchy.

   -Dziękuję Sira za wszystko co robisz, Ty, Twoi rodzice, ale wrócę na noc do domu. Będę spokojniejsza wtedy o mamę, mając ją w pobliżu. -powiedziała i uśmiechnęła się do mnie. -Okej, a teraz Ty moja droga opowiadaj, czy coś ciekawego się działo podczas kolacji z piłkarzykami -poruszała brwiami i założyła ręce na piersi.

Westchnęłam i opowiedziałam jej wszystko co miało miejsce w restauracji. Ona tylko za każdym razem wytrzeszczała oczy coraz bardziej.

   -No nie gadaj! I to ten sam, z którym bawiłaś się tydzień temu? Oh, mierda! -wykrzyknęła złapała mnie za ramiona. -Dios, ty to masz przygody -zaśmiała się i pokręciła głową. Nie nazwałabym to „przygodą”, a raczej tragicznym zdarzeniem.

   -Przestań się śmiać -skarciłam ją. -Ja naprawdę mam dosyć tego człowieka, żałuję, że wtedy w klubie go poznałam -powiedziałam i zamknęłam twarz w dłoniach. Miałam już dosyć jego tematu, ale wiem, że Carmen będzie go drążyć. Taka już była.

   -Żałujesz, że go poznałaś, ale nie żałujesz, że Cię przeleciał. Mam rację? -spojrzała na mnie uważnym wzrokiem. Szybko wstałam z kanapy i spojrzałam na nią oburzona. -Nie patrz tak na mnie, znam Cię już tyle lat, że wiem kiedy próbujesz kłamać kochana -zaśmiała się tylko na mój widok. Opuściłam ręce wzdłuż tułowia i przeszłam się po salonie.

   -Nie wiem już sama co mam myśleć. Nie ukrywajmy, że jest przystojny i w ogóle, ale jest też arogancki i bezczelny. A jego ego żyje własnym życiem. Plus zachował się względem mnie jak świnia. -zgrzytnęłam zębami. Nie rozumiałam tego chłopaka. Nie rozumiałam czemu się tak zachowywał względem mnie, gdzie nic mu nie zrobiła. Blondynka spojrzała na mnie z uśmiechem. -No co? Taka prawda. Jego wygląd nie tuszuje jego zachowania -wzruszyłam ramionami.

    -Więc nie byłoby problemu, gdybym zaczęła się z nim umawiać? -spojrzała na mnie przechylając głowę w bok. Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na nią gniewnym wzrokiem. Przyjaciółka jeszcze głośniej się zaśmiała na ten widok. -Jesteś zazdrosna, Sira -powiedziała i spojrzała się na mnie rozbawionym wzrokiem.

   -Słucham? O co mam niby być zazdrosna? O tego nadętego piłkarzyka, co kobiet nie potrafi szanować? Rób co chcesz, tylko potem nie przychodź do mnie z płaczem, jeśli Ci coś zrobi – przewróciłam oczami i usiadłam na dywanie. Carmen tylko pokręciła głową i wstała z kanapy.

   -Jesteś zazdrosna, tylko nie chcesz się do tego przyznać. Wypierasz to -już chciałam jej zaprotestować ale ona machnęła tylko ręką. -Coś czuję, że ta młoda gwiazda jeszcze nie raz zawróci Ci w głowie, a ty sama przyznasz w końcu przed sobą, że jednak czujesz do niego jakieś uczucie -mrugnęła okiem w moją stronę i przytuliła mnie na pożegnanie. -Widzimy się jutro? -zapytała. Ja tylko jej przytaknęłam głową i oddałam uścisk. Po chwili byłam już sama w domu.

Zastanawiałam się nad słowami przyjaciółki. Jasne, prędzej znajdą lek na wyleczenie mnie z cukrzycy niż obdarzę jakimś uczuciem tego aroganta. Prychnęła pod nosem i ponownie udałam się do swojego pokoju, po drodze zabierając z kuchni butelkę wody. Będąc już w środku włączyłam telefon a jako pierwsze wyskoczył mi artykuł jakiegoś portalu plotkarskiego o tytule „Czy Sira Ramos zdoła utrzymać tak ważną pozycję liderki WTA imprezując ze znajomymi zamiast skupiać się na treningach? Pod napisem były zdjęcia przedstawiające mnie i moją przyjaciółkę oraz inne osoby podczas świętowania wygranej.  Na końcu pojawiły się komentarze ludzi na temat przedstawionego artykułu tego szmatławca. „Opinie” były podzielone. Mój wzrok przykuł jeden komentarz, był on napisany stosunkowo niedawno bo jakieś 10 minut temu.

„Dajcie żyć dziewczynie i świętować jej wygraną. Potraficie się tylko przyczepiać do sportowców i jechać po nich, jeśli im coś nie wychodzi. Cieszcie się razem z nią z wygranej, a nie tylko podjudzacie ludzi tymi swoimi śmiesznymi „doniesieniami”. Mogliście do niej podejść i razem z nią się napić, a nie wychodzić teraz na zazdrośników.” 

Komentarz miał sporo lajków i przychylnych odpowiedzi. Uśmiechnęłam się na to i odłożyłam telefon na łóżko. Westchnęłam i weszłam do łazienki. Podeszłam do umywalki i spojrzałam się w lustro. Ujrzałam w nim młodą dziewczynę, z podkrążonymi, niebieskimi oczami. Byłam zmęczona tym wszystkim. Zmęczona zawodami, ciężkimi treningami. Bycie światową liderką wiąże się z ciągłym stresem. Myślami, czy aby na pewno jesteś na tyle mocna żeby utrzymać swoją pozycję, twoja głowa musi być czysta od negatywnych myśli, co u mnie ostatnimi tygodniami było bardzo ciężkie. Zwłaszcza teraz, po pojawieniu się w moim życiu pewnego irytującego szatyna.

Przymknęłam oczy. Moje myśli zaczęły krążyć wokół jego osoby. Denerwowało mnie to jak moje ciało reaguje na niego. Nawet w tej chwili czułam ciepłe dreszcze przeszywające moje ciało. Cholera. Potrząsnęłam głową i w celu zrelaksowania się postanowiłam zrobić sobie kąpiel w wannie. Po nalaniu ciepłej wody, rozebrałam się do naga i weszłam do wanny. Oparłam się głową o zagłówek i przymknęłam oczy. Poczułam jak moje mięśnie się rozluźniają. Tak, tego potrzebowałam. Westchnęłam błogo. Nagle w moich myślach pojawił się chłopak, który powodował, że moje ciało nie potrafiło się zachować. Co jest, kurwa? Czemu ja o nim w ogóle myślę. Potrząsnęłam głową. Jak na zawołanie przez moją głowę przelatywały obrazy z pamiętnej imprezy.

Śmiech, alkohol, taniec, poznanie nowych ludzi…I ON. Nieziemski szatyn o ciemnych oczach, które skanowały każdy mój ruch. Siedział w loży vip i wolno popijał swój drink, uważnie przy tym na mnie spoglądając.  Obok niego siedzieli jego koledzy i głośno się z czegoś śmiali pijąc przy tym alkohol. Nagle chłopak cos powiedział do bruneta siedzącego obok niego i wstał kierując się w moją stronę. Nawet na moment nie przerywaliśmy kontaktu wzrokowego. W końcu znalazł się przede mną i z uśmiechem poprosił mnie do tańca. Będąc już lekko upojona alkoholem, uśmiechnęłam się i poszłam z nim na parkiet. Widziałam jak Carmen pokazuje mi dwa kciuki w górę, poruszając przy tym brwiami. Zaśmiałam się na ten gest. Po znalezieniu się na parkiecie, poczułam jak ręce nieznajomego oplatają mnie w talii. Uniosłam głowę i zatonęłam w jego spojrzeniu. Swoje dłonie ułożyłam na jego karku i przysunęłam się jeszcze bliżej do jego osoby. Uśmiechnął się i zbliżył usta do mojego ucha. Mi corazón cuando veo ese cuerpo 'e escaparate el traje combina con la mercede' granate no hay otro por más que ellos traten zaczął mi szeptać do niego niskim głosem słowa piosenki aktualnie lecącej, przy tym lekko się o mnie ocierał swoim ciałem. Nagle poczułam na szyi jego język. Moja skóra płonęła a ja sama czułam przyjemne skurcze w dole brzucha. Cicho jęknęłam i mocniej złapałam się karku chłopaka. Szatyn odsunął usta i spojrzał się w moje oczy. Jego odpowiedniczki były ciemne jak dwa węgle. W pewnym momencie odsunął się od mnie i złapał mnie za nadgarstek schodząc z parkietu.

Otumaniona jego zapachem i dotykiem szłam za nim bez sprzeciwu. Cholera, kierował nas w stronę toalet. Przy wejściu do nich stała jakaś migdaląca się para. Chłopak przepchnął się przez ich i łapiąc mnie w talii zamknął z trzaskiem drzwi. Zaraz popchnął mnie na zimną ścianę i zaatakował swoimi wargami moje spragnione dotyku usta. Jęknęłam głośno, a swoje dłonie wplątałam w jego czarne włosy. Mój oddech przyspieszył. Czułam jakby miała zaraz eksplodować. Nieznajomy mnie lekko podniósł a ja oplotłam nogi na jego biodrach. Poczułam jak odrywa mnie od ściany, nadal nie przerywając pocałunku i posadził mnie na umywalce. Jego ręce błądziły po całym moim ciele, a ja czułam jakbym miała gorączkę. W sekundzie pozbył się mojej krótkiej sukienki i siedziałam przed nim w samej bieliźnie. Oderwał się ode mnie i wręcz z zachwytem wpatrywał się w moje ciało. „Jesteś taka piękna Siro Ramos” wyszeptał mi do ucha. Nawet mnie nie zastanawiało skąd zna jak się nazywam, bo i po co. Trudno po tym dniu nie wiedzieć kim jestem. Wstrzymałam powietrze kiedy dłonią zahaczył o gumkę mojej dolnej bielizny. Pewnym ruchem zdarł ją ze mnie, a ja tylko westchnęłam. Moje ręce powędrowały do jego spodni. Chwilę szarpałam się z paskiem, ale w końcu mi się udało go rozpiąć. Podniecona do granic możliwości szybko ściągnęłam je z niego tak samo jak i bieliznę. Chłopak przerwał pocałunek i wolną ręką sięgnął po prezerwatywę. Otworzył ją zębami i nałożył na swojego członka. Patrzyłam się jak zahipnotyzowana. Szatyn spojrzał się na mnie ciemnymi od pożądania oczami i pewnym ruchem wszedł we mnie. Czułam się jakby w moim ciele wybuchły fajerwerki. Znowu zbliżył usta do moich warg i wcisnął na nie agresywny pocałunek. Usłyszałam jak jego oddech przyspiesza, tak samo jak jego ruchy. I on i ja byliśmy blisko upragnionego spełnienia. Boże, krzyknęłam czując upragnioną ulgę. Jestem Pedri, Bogiem jeszcze nie zostałem usłyszałam blisko ucha i w tym momencie chłopak doszedł, a jego głowa opadła na moje ramię.

Ocknęłam się z przyjemnych myśli kiedy poczułam na dłoni lepką substancję. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że znajduję się w wannie, w swojej łazience, a moją rękę właśnie wyjęłam spod wody.
Cholera czy ja właśnie ….? Przełknęłam ślinę i przeżegnałam się prosząc tylko Boga o wybaczenie.

Enamorarse || Pedro González Where stories live. Discover now