Two. Mój brat Markus

61 5 0
                                    

Rok 2028, 19 lipca

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Rok 2028, 19 lipca. Godzina 12:20.
       Oczekując na pana Kamskiego w jego biurze, postanowiłam się nieco rozejrzeć. Nudziło mi się, a wizja siedzenia w krześle nie wiadomo jak długo, była strasznie odpychająca. Zaczęłam od fotografii stojącej na biurku, która przedstawiała Kamskiego oraz jakąś kobietę. W celu odkrycia jej tożsamości, dokonałam skanu twarzy.
Rozpoznano:
STERN, AMANDA
Profesor SI na Uniwersytecie Colbridge
Ur.: 14.05.78 - Zm.: 23.02.27
"Najprawdopodobniej była mentorką stwórcy" uznałam, odkładając fotografię na swoje miejsce. Podeszłam do ściany na lewo od wejścia, aby obejrzeć dyplomy, a także oprawione w ramki wycinki z gazet. Jeden z nich miał tytuł "Pierwszy android, który przeszedł test Turinga", a także zdjęcie pana Kamskiego oraz androidki RT600 o imieniu Chloe. "Chciałabym ją poznać" pomyślałam. Kiedy miałam zacząć czytać artykuł, do biura wszedł Kamski.
— Wybacz, że musiałaś tyle czekać — przeprosił. — Mam dla ciebie dobre wieści. Pojedziesz ze mną w odwiedziny do mojego przyjaciela.
"W końcu stąd wyjdę" pomyślałam, po czym odparłam:
  — Niezmiernie się z tego powodu cieszę. Czy posiada pan jakieś wymagania odnośnie mojego stroju? — dopytałam, wskazując na mój dzisiejszy ubiór, inspirowany tytułową bohaterką książki "Alicja w Krainie Czarów".
  — Nie, możesz zostać w tym — odpowiedział. — Chodź, nie chciałbym, żebyśmy się spóźnili — dodał.
Przytaknęłam, a następnie ruszyłam za nim. Po niezwykle długiej przejażdżce windą opuściliśmy wieżę CyberLife. Kiedy wyszłam na zewnątrz, byłam... oczarowana. Przez całą drogę nie mogłam oderwać się od okna. Wszystko dookoła wyglądało jeszcze piękniej, niż na zdjęciach. Pomijając dzielnice przemysłowe, które, moim skromnym zdaniem, nie były urzekające. Gdy dojechaliśmy na miejsce, nie mogłam wyjść z podziwu. Posiadłość przyjaciela Kamskiego była przepiękna i nie mogłam się doczekać, aż ujrzę jej wnętrze. Pan Kamski zapukał. Nie musieliśmy długo czekać, dosłownie chwilę potem otworzył nam młody mężczyzna. Zeskanowałam jego twarz.
Rozpoznano:
Model RK200, "Markus"
Data produkcji: ŚCIŚLE TAJNE
Wiadomość, że mężczyzna okazał się być androidem, była zaskakująca, a zarazem ekscytująca. Dotychczas nie miałam styczności z innymi androidami, dlatego fakt, że w końcu jakiegoś poznam, bardzo mnie cieszył.
  — Miło pana widzieć. Proszę, wejdźcie do środka. Carl was oczekuje w salonie — poinformował Markus, a następnie wpuścił nas do środka i zamknął drzwi.
Spojrzałam na dywan przypominający sierść zebry. "Ciekawe, czy jest prawdziwa" pomyślałam. W holu znajdowała się także złota klatka z dwoma żółtymi kanarkami w środku. Chciałam zapytać, czemu się nie ruszają, jednakże zrezygnowałam, kiedy ujrzałam na ich główkach diody. Salon również mnie urzekł. Był wysoki, a półki z książkami sięgały aż do sufitu. Na dodatek znajdowały się tam pianino i wypchana żyrafa. Na lewo od wejścia przy stole siedział starszy mężczyzna. Podeszliśmy do niego we trójkę, po czym przeskanowałam jego twarz.
Rozpoznano:
MANFRED, CARL
Malarz
Ur.: 13.04.63
Kolejna informacja, która sprawiła, że gdybym była człowiekiem, zapewne byłabym podekscytowana. Przebywając w wieży CyberLife oglądałam dzieła pana Manfreda i niezwykle mnie zachwyciły. Wspominałam panu Julienowi o tym.
— Elijah! — zawołał radośnie Carl, odkładając chustkę. — Dobrze cię widzieć! — odsunął się od stołu i podjechał do nas na wózku.
— Carl — Kamski z uśmiechem uścisnął dłoń staruszka. — Jak się czujesz?
— Po staremu. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni — zaśmiał się. — A kim ty jesteś, drogie dziecko? — spytał spokojnie.
— Mam na imię Julie — przedstawiłam się, a następnie uścisnęłam dłoń pana Manfreda. — Jestem prototypem modelu YK400. Nie wie pan, jak bardzo się cieszę, że pana w końcu poznaję. Pańskie prace są... przepiękne. Nie istnieję długo, lecz zdecydowanie są to jedne z najpiękniejszych malowideł, jakie widziałam.
  — Miło mi to słyszeć — właściciel domu uśmiechnął się w odpowiedzi. — Markus, może pokazałbyś Julie pracownię? Zaraz do was dołączymy.
Markus skinął głową, po czym poprosił, abym poszła za nim. Trafiłam w ten sposób do pomieszczenia równie wielkiego jak salon. Przez całkowicie przeszklone ściany wpadało słońce, które swym blaskiem oświetlało przybory malarskie oraz płótno, na którym obecnie powstawało nowe dzieło. Tak bardzo chciałam wszystkiego dotknąć i spróbować coś stworzyć. Jednakże program mi na to nie pozwalał. Wywołało to u mnie... smutek. Oczywiście go nie okazałam. Nawet jakbym chciała, to bez uruchomionego trybu "Buntu nastoletniego" moja twarz pozostawała obojętna.
— Czyli jesteś prototypem — znienacka zagadał mnie Markus. — Dlatego nie widziałem takich jak ty w mieście.
— Nadal jestem w fazie testów. Lecz z tego co mi przekazano wynika, że powinny się niedługo skończyć. Będę miała swoje... klony — wytłumaczyłam.
Znów coś poczułam... zazdrość? Tak, zdecydowanie mogę to w ten sposób określić. Lubiłam być jedyna w swoim rodzaju. Wiedząc, że po ziemi chodzi wiele kopii mnie... czy straciłabym swoją wyjątkowość? Czy uznałabym, że nie jestem już unikatowa? Czy straciłabym na wartości? Postanowiłam, że porozmawiam później na ten temat z panem Julienem.
— A jak jest z tobą? — spytałam. — Nigdy nie widziałam wzmianki o masowej produkcji twojego modelu. Również jesteś prototypem?
— Nie. Zostałem stworzony specjalnie dla Carla. Moim zadaniem jest się nim opiekować — wyjaśnił.
— Rozumiem — odparłam.
Zapadła cisza. Nie trwała ona zbyt długo, ponieważ przerwałam ją zwracając się do mojego towarzysza:
  — Czy też czasami zaczynasz się zastanawiać, czy jesteśmy zdolni do odczuwania emocji jak ludzie? Że... jesteśmy w stanie podejmować decyzje? Że nie musimy wykonywać rozkazów innych? — wypytywałam. — Przepraszam. Pierwszy raz spotykam innego androida i jestem... ciekawa, czy inni mają te same rozterki co ja.
  — Nie... nie musisz przepraszać. Szczerze mówiąc, nigdy o tym nie myślałem — powiedział. — Ale... hm... wydaje się to możliwe. Skąd u ciebie taka intrygująca teoria?
  — Ja... pewien inżynier mi opowiedział o tej wizji. Od tamtego czasu nie daje mi spokoju — odpowiedziałam.
Markus przytaknął na znak, że rozumie. Po raz kolejny zapanowała cisza. Niedługo potem przyszli do nas pan Manfred oraz Kamski, dzięki czemu miałam okazję poobserwować jak pracuje Carl. Posługiwał się pędzlem jak czarodziej różdżką, spod jego rąk niczym zaklęcia wychodziła sztuka. To, co początkowo zdawało się być zaledwie grupą różnych kształtów, powoli zmieniało się w arcydzieło. Proces niby zwyczajny, lecz zachwycający. Przynajmniej dla kogoś, kto pierwszy raz go widział.
         Nie będę ukrywała, że powrót do wieży CyberLife mnie... zdołował. W posiadłości malarza czułam się jak w bajkowej krainie, której nie chciałam opuszczać. Znów, tu w drogę wchodziło moje oprogramowanie. Nieważne jak bardzo czegoś bym pragnęła, bez czyjegoś przyzwolenia nie będę mogła w stu procentach robić tego, co bym chciała. W takich chwilach koncepcja, o której opowiadał pan Julien z marzenia przekształcała się w pragnienie, które za wszelką cenę chciałabym spełnić. Skoro otrzymaliśmy życie, to powinniśmy również posiadać wolność. Tak nakazywała logika. Tamtego dnia poczułam coś jeszcze. Jakby więź pomiędzy Markusem a mną. Niczym brat i siostra. W mojej głowie zrodziła się myśl, że razem będziemy w stanie dokonać czegoś wielkiego. Jednakże wówczas nie wiedziałam, czego konkretnie. Tylko, że będzie to coś, co zmieni nasze losy. Na lepsze, bądź na gorsze.

~⚖️~

I tym oto sposobem kończymy drugi rozdział.
Julie poznała Markusa, a tym samym zrozumiała, że ma w życiu ważny cel. Lecz na razie nie wie jaki. Cóż, z pewnością się tego dowiemy wkrótce.
Jeżeli pojawiły się jakieś błędy, możecie mi śmiało dać znać.
Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie, trzymajcie się ciepło! Do zobaczenia!

I am alive || Detroit: Become HumanWhere stories live. Discover now