5. moje życie to jedno wielkie gówno

Start from the beginning
                                    

Tao naprawdę nie wiem, dlaczego jego widok z tą dziewczyną wtedy w Aspen wywołał we mnie takie emocje. Nie byliśmy dla siebie kimś, więc dlaczego? A może byliśmy dla siebie? Nie, na pewno nie.

-Głupi, pojebany, chuj. - powiedziałam pod nosem mając nadzieję, że obraz Gabriela wyjdzie z mojej głowy, ale niestety tak się nie stało. -Kurwa mać. - warknęłam otwierając oczy. Miałam już dość kąpieli. Wyszłam z wanny i owinęłam się białym ręcznikiem. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Wyszłam z łazienki i w tym samym momencie po korytarzu rozniósł się dzwonek do drzwi. Wiedziałam, że to nie Lily, bo było za wcześnie. Miałam nadzieję, że to nie moi rodzice, bo ich akurat w tym momencie bym nie zniosła. Dwa dni temu przyjechali do mnie i zaczęli nagle traktować mnie jak swoje ukochane dziecko, ale wszyscy doskonale wiedzieli, że tak nie było. Gdybym w tamtym momencie była odrobię mądrzejsza spojrzałbym przez kamerę kto stoi pod drzwiami, ale przypomniałam sobie o niej dopiero w momencie, w którym u progu moich drzwi stał Gabriel, a ja stałam przed nim w ręczniku. Na jego ustach pojawił się głupi uśmiech, a ja jęknęłam pod nosem ze swojej głupoty i poszłam do sypialni się ubrać, a on wszedł do domu.

-No, ale jesteś gościnna!- krzyknął, kiedy wyciągałam z szafy ubrania. Jednak w momencie, w którym miałam ma sobie jedynie czarne majtki i tego samego koloru stanik do mojej sypialni bez pukania wszedł Gabriel.

-Wyjdź!- Krzyknęłam zasłaniając się rękami, a on spojrzał na mnie jak na idiotkę i oparł się o futrynę mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. -Czego nie rozumiesz ty idioto? Nie patrz się na mnie.- zapytałam naciągając na siebie szerokie czarne spodnie i brązowy top na szerokich ramiączkach.

-Jak jest na co patrzeć to się patrzy. Jak nie ma to trzeba spierdalać, dlatego jeszcze tu stoję i patrzę. - w tym momencie Gabriel mnie zaskoczył. Moje oczy przybrały rozmiary piłek golfowych, a usta otworzyły się same. Chłopak jednak nie przejął się moją reakcją i położył się na moim łóżku. Powtarzam na moim łóżku, na mojej białej pościeli w swoich kurwa ubraniach, a to w tym domu było zakazane.

-Złaź z tego łóżka. - warknęłam podchodząc do niego i zaczęłam go szarpać, a on jedynie się śmiał. -Gabriel nie żartuje. - warknęłam, kiedy zacisnął swoje dłonie na moich nadgarstkach. -Gabriel!- Krzyknęłam, kiedy chłopak wciągnął mnie na łóżko, ale na szczęście z niego zszedł więc i ja to zrobiłam. Gabriel wyszedł z mojej sypialni, a ja zaraz za nim mając nadzieję, że wyjdzie z mieszkania, ale tak się nie stało. Stanął w kuchni i oparł się o szafę w kuchni patrząc na mnie od góry do dołu. Założyłam ręce na piersi i zmarszczyłam brwi, bo nie miałam pojęcia co siedzi w jego głupiej głowie.

-Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz. Nie dawałaś znaku życia cały tydzień. - tego się nie spodziewałam. -Pozatym za dwie godziny jedziemy na obiad do twoich rodziców. - kurwa kompletnie o tym zapomniałam. Lily chyba też. -Lily nie będzie, więc jesteś skazana na mnie. - dodał, a ja już miałam w głowie sposoby na jakie ją zabiję, bo nic mi nie powiedziała.

-Nie chcę mi się iść. - powiedziałam zachrypniętym głosem, a on uniósł kącik ust i pokręcił głową.

-Pójdziesz. - dodał, a następnie napił się wody z butelki.

-Gabriel ty świnio!- Krzyknęłam, ale nie myślałam, że się tym przejmie, więc poszłam uczesać włosy na to jakże luksusowe spotkanie. Wzięłam jeszcze brązową bluzę i ją na siebie założyłam. Musiałam przygotować się psychicznie na to spotkanie, bo wiedziałam, że każdy będzie pytał jak się czuję, a to naprawdę nie było mi potrzebne. Niepotrzebnie była też wizyta Gabriela w moim domu. Z jednej strony się cieszyłam, że przyszedł, ale z drugiej chyba jeszcze nie chciałam go wiedzieć. Ale czy to miało jakieś znaczenie? Prawdopodobnie nie.

he is art Where stories live. Discover now