𝙷𝚒𝚍𝚎 𝚊𝚗𝚍 𝚂𝚎𝚎𝚔.

376 28 51
                                    

Ten rozdział jest bardzo duży. I dlatego podzielę go na dwie części!
________________________

Po tym, postanowili nacieszyć się obecnością drugiej osoby i wrócić do swoich zadań rankiem.

Gdy obudziłam się leżałam na łóżku z kotem w moich ramionach. Światło przedzierało się przez lekko odsłonięte okna. Głowa pulsowała mi niemiłosiernie.

- Co ja kaca mam? Nie piłam niczego, przynajmniej tak mi się zdaje... - Syknęłam wstając z ciepłego łóżka i zaczęłam się rozglądać za czymkolwiek, co pomoże mi dojść do mojego poprzedniego stanu.

Zauważyłam dzbanek wody i szklankę, a obok niej jakąś karteczkę. Usiadłam do stolika, gdzie znajdowały się te rzeczy i powoli przeczytałam. Czytałam trzeci raz to samo zdanie i zastanawiałam się jaki dzban to pisał. Pewnie rozczytałabym się, gdyby nie ten ból głowy. Wypiłam powoli większość wody. Resztę nalałam do małej miseczki dla Akiego. Kota Akiego. No właśnie. Aki.

Nie ma już Akiego, teraz przypomniałam sobie większość z poprzedniej nocy. Do mojego pokoju przyszedł ten lis. Farbowany do tego.

- Moje plany właśnie odleciały, o tak. Fruuuuuu. – Powiedziałam do leżącej kulki na moim łóżku. On spojrzał tylko na mnie niezrozumiale. Pewnie też ma mnie za wariatkę.

Szybko przebrałam się i chwilę pobawiłam się z Akim. W końcu po tych dwudziestu minutach wgapiania się w kartkę ogarnęłam o co chodzi.

„Wypij wszystko, pewnie będziesz odwodniona. Nie zapomnij o naszej obietnicy. – Chishiya."

Ledwo dziesięć słów, a ja męczyłam się jak przy najtrudniejszej operacji. Już ze mnie nie będzie nic pożytecznego.

Wyszłam z pokoju w pokojowych zamiarach, bez broni, tylko do znalezienia czegoś jadalnego dla siebie i kociaka. Ale oczywiście wszystko poszło się walić, gdy jakaś osoba walnęła we mnie. Poleciałam jak długa.

Fruuuuu jak plany i marzenia” – Pomyślałam przed zderzeniem się z dywanem. Twardym dywanem.

- Bardzo przepraszam, spieszymy się. – Odpowiedziała osoba.

- Jakkolwiek się identyfikujesz... Nie obchodzi mnie to, ja chcę tylko święty spokój. – Odpowiedziałam zmęczonym tonem i przetarłam twarz dłonią. Spojrzałam na nich.

- Juu?! Skąd ty tu się wzięłaś? Z jakiej walonej kapusty wyskoczyłaś?! – Krzyknęłam wystraszona widząc „rudą" czuprynę. Była ubrana w długi strój kąpielowy, bardziej jak body wyglądał ten strój, ale co ja tam wiem.

- O ja cię gacie panie, Kirian! Żyjesz, nikt cię nie zgwałcił ani ten crusty ser nie zepsuł ci włosów. Jezus Maria, Święty Aniele! Cud, Ethan, widzisz ją?! – Krzyczała jak zdrowo pierdykniętym patykiem.

- Karp cię nie zżarł?! Juu, kochanie moje. Tęskniłam jak ty do Ethana! – Obie krzyczałyśmy i prawie płakałyśmy tam. Nie wiedziałam przez nasze zmieszane głosy czy Juja już płacze czy nie.

- Kirian, zamorduje cię. Uduszę, powieszę i spale, a później skleję prochy super glue! – Tym razem Ethan wywalił się na leżącą mnie. On natomiast miał zwykłe szorty, czarne szorty.

- Ty ważysz tonę, wywalaj głupi cepie! Za tobą nie tęskniłam! – Próbowałam uwolnić się z jego ramion. Idiota chyba się naćpał, od kiedy on jest taki emocjonalny?

- Jo, Kirian. – Usłyszałam głos Lotousa. Nie patrzył na mnie. Momentalnie spoważniałam i wstałam. Stanęłam przed nim i nisko się schyliłam.

- Przepraszam. Najmocniej przepraszam. - Wydusiłam z siebie. On jedynie prychnął pod nosem i mruknął ciche „jasne".

Dalej był na mnie zły, nie obchodziło mnie to, póki co. Dopóki jest bezpieczny to nie będę przejmować najmocniej jego osobą. Przemknęłam okiem na jego strój i zauważyłam wisiorek z wczoraj. Plus czarno różowe szorty.

𝙶𝚊𝚖𝚎 𝚂𝚝𝚊𝚛𝚝 | 𝙲𝚑𝚒𝚜𝚑𝚒𝚢𝚊 𝚂𝚑𝚞𝚗𝚝𝚊𝚛𝚘Where stories live. Discover now