• 𝙻𝚎𝚝𝚝𝚎𝚛 𝚏𝚛𝚘𝚖 𝚢𝚘𝚞𝚛 𝚋𝚎𝚜𝚝 𝚏𝚛𝚒𝚎𝚗𝚍 - 𝙰𝚔𝚒

329 24 24
                                    

Pełen tytuł :  𝙻𝚎𝚝𝚝𝚎𝚛 𝚏𝚛𝚘𝚖 𝚢𝚘𝚞𝚛 𝚋𝚎𝚜𝚝 𝚏𝚛𝚒𝚎𝚗𝚍 - 𝙰𝚔𝚒 𝚊𝚗𝚍 𝙿𝚛𝚘𝚖𝚒𝚜𝚎.

Ale musiała chronić innych, chronić jej rodzinę. Chronić Juu, Ethana i Lotousa. Chronić przed losem Akiego.

Kirian bała się w końcu odwrócić kartkę, którą zostawił jej Aki. Było jej duszno i czuła jakby miała za chwilę zwymiotować. Odłożyła kartkę i przed wszystkim otworzyła okno. Wzięła kilka głębokich wdechów. Nie mogła teraz wymiękać, musiała wszystko doprowadzić do końca.

W końcu wróciła na łóżko, usiadła na skraju i zaczęła czytać:

„Droga Kirian. Piszę to specjalnie dla ciebie, dlatego przynajmniej weź do serca moje starania. Chciałem spotkać się ze wszystkimi i podziękować za te wszystkie lata spędzone razem, ale nie dałem rady. Musisz mi wybaczyć ten jeden i ostatni raz. Chciałbym powiedzieć ci tak wiele, ale mam tylko kartkę. Dlatego postanowiłem, że po śmierci chcę, abyś coś dla mnie zrobiła. Przede wszystkim opiekuj się innymi, proszę. Miałem nadzieję, że mi uda się dotrzymać obietnicy o dotrwaniu do końca, ale los chciał inaczej. Proszę abyś wspierała Lotousa, Juu jak i Ethana. Wiem, że to dużo, ale wierzę, że ci się to uda. Proszę, żebyście wszyscy uciekli beze mnie. Oboje dobrze wiemy, że to nie koniec waszej wędrówki. Chciałbym także, abyś nie zostawiała ich, dobrze cię znam. Wiem o czym myślisz. No i na koniec, przepraszam Kirian. Zapytasz za co? Za wszystko co zrobiłem i czego nie zrobiłem. I za ostatnią kłótnię na skrzyżowaniu, mogłem coś zrobić, a zostawiłem cię. Proszę zapomnij o wszystkich tych smutnych i złych rzeczach, pamiętaj o dobrych i przyjemnych. O wypadzie nad jeziora, o spacerach wiosną, latem, jesienią i zimą po naszym parku, o przyjacielskim sprzeczaniu się. Pamiętaj o mnie jak o kimś kto był częścią twojego życia, ale musiał je opuścić. Opuścić przez własną decyzję, nie zadręczaj się. To nie wasza wina. To nie twoja wina, Kirian.

List od twojego przyjaciela – Akiego Ohayo! Kocham was wszystkich."

Łzy ściekały po jej czerwonych polikach. Zjechała na podłogę swoim ciałem. Siedziała skulona w jednym miejscu. Uśmiechała się tak żałośnie. Jej ciało było takie ciężkie, takie bezsilne. Jedynie serce jakby roztrzaskało się na miliony kawałeczków, nie wierzyła temu wszystkiemu. Jak ktoś taki jak ona płakała nad kawałkiem papieru? To ona miała bawić się tym wszystkim, nie jej zmarły przyjaciel. Nie dopuszczała do siebie myśli, że on nie żyje. On musiał żyć, nie zostawiłby Lotousa... Nie zostawiłby jej.

Skuliła się jeszcze bardziej odgradzając się od świata. Odgradzając się od ludzi, to przez nich było jej teraz tak ciężko. Nie chciała nikogo teraz widzieć czy słyszeć. Ale usłyszała ciche pukanie do jej drzwi. Zacisnęła mocniej oczy i usłyszała dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Później ciche kroki i poczuła obok siebie inne ciało. Nie chciała wiedzieć kto to. Juu, Ethan i przede wszystkim Lotous są na nią wściekli, tylko to bębniło jej w głowie.

Nagle poczuła rękę na jej plecach. Jeździła w gorę i dół. Później poczuła drugą rękę, która zmusiła ją do przylgnięcia do ciała drugiej osoby. Poczuła bijące od drugiego ciała ciepło, takie przyjemne ciepło, które było wspomnieniem dzieciństwa i domu. Tych wszystkich zabaw i żartów. Kobieta przytuliła się do niego łapiąc za lekko szorstki materiał. Nadal nie otwierała oczu, nie chciała widzieć kto zobaczył jej słabość, bała się swojej słabości. Dłoń blondyna, który trzymał ją powoli głaskała jej tył głowy.

- Jestem tutaj, nie martw się. – Odezwał się spokojnym głosem. Jego głos otulił jej ciało jak ciepły koc. Jego ciało natomiast chroniło ją przed światem zewnętrznym.

Powoli zaczął kołysać swoim i jej ciałem, zaczął nucić jakąś nieznaną jej piosenkę. Kobieta poluźniła uścisk i otworzyła zmęczone oczy. Była oparta o ciało Chishiyi, a ten patrzył na nią podobnie zmęczonym wzrokiem. Oboje byli zmęczeni tą rzeczywistością, ale starali się tego nie pokazywać.

- Przepraszam, że widziałeś mnie w tym stanie. Chciałeś o czymś porozmawiać? – Kobieta wytarła oczy wierzchem dłoni i chciała wstać, jednak jego ręce nadal oplatały się wokół jej drżącego ciała.

- Zostań. – Cicho szepnął. Posłuchała go.

Siedzieli razem wtuleni w siebie. Kirian uspokoiła się do stopnia, w którym mogła oddychać spokojnie i rozmawiać.

- Powiedz mi... Tęsknisz za kimś, Chishiya? – Zapytała półszeptem w ciemnym pokoju. Wyłączyli światła dla wygody oczu. Blondyn mruknął ciche „tak". Ona kontynuowała – Opowiesz mi o tym?

- Byłem studentem medycyny. Zdarzyło się mieć pacjenta, dwóch, trzech... Kilku. – Szepnął blisko ucha. – Ty tęsknisz za przyjacielem?

- Tak, nazywał się Aki. Był bliski mojemu sercu. Jako przyjaciel, miał chłopaka. Zawsze mi pomagał, był cierpliwy na swój sposób. No i zawsze potrafił mnie rozśmieszyć. Wiesz, Chishiya... Także byłam studentką medycyny. Może kiedyś spotkaliśmy się? – Zapytała znowu ściskając materiał na jego ciele. On w odpowiedzi zaczął robić półokręgi na ramieniu kobiety.

- Możliwe. – Odpowiedział krótko. Po czym zapytał – Chciałabyś spotkać się z innymi?

- Są na mnie źli. – Odpowiedziała owijając ręce na jego szyi. Odchyliła się i teraz siedzieli przed sobą. Ona na jego kolanach i on trzymający ją.

- Są zmartwieni, mijałem ich. – Parzył jej w oczy.

- Pójdę do nich, ale odpowiedz mi na jedno pytanie. Dlaczego tu przyszedłeś? – Przygryzła policzek od środka

- Nie wiem. – Odpowiedział. – Szczerze nie wiem, ale dlaczego nie?

- Nie chcę przyjaźni, nie chcę się przywiązać. Nie chcę niczego. – Powiedziała zgodnie z prawdą. Serce bolało ją na to wyznanie, co ona mówiła?

- Tak więc obiecajmy coś sobie. – Powiedział i nachylił się nad nią szeptając dwa zdania. Kobieta spojrzała na niego i lekko uśmiechnęła się. Przytaknęła i wyciągnęła przed siebie mały palec.

- Obiecujesz? – Zapytała.

- Obiecuję. – Odpowiedział i złączył ich palce.

Po tym, postanowili nacieszyć się obecnością drugiej osoby i wrócić do swoich zadań rankiem. 
_______________

Jak obiecałam tak i jest! No cóż, angst mocny, ale scena z Chishiyą jakoś to naprawia.
Autorka w ogóle nie płakała, a zarazem czuła się miło podczas pisania tego, w ogóle.

Sam ten rozdział miał skończyć się na liście, ale poczułam, że tutaj główna bohaterka potrzebuje do życia jakiegoś crusty blondyna i tak oto powstał comfort Chishiya.

Nie, nie żałuję pisania jego bardziej comfort strony. Pamiętajmy, że każdy potrzebuje miłości i takiego ciepła, nawet najtwardsze osoby.
Więc w książce macie Chishiyę, a na samym wattpadzie można pisać do mnie.

Pozdrawiam, Kizziee_Chan! Do następnego misiaczki<3

Słów : 993

𝙶𝚊𝚖𝚎 𝚂𝚝𝚊𝚛𝚝 | 𝙲𝚑𝚒𝚜𝚑𝚒𝚢𝚊 𝚂𝚑𝚞𝚗𝚝𝚊𝚛𝚘Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz