Rozdział 4

17 3 8
                                    

Via

Szybko okazało się, że ze spaniem na kanapie, będą nici

Connor był uparty jak osioł, tak samo jak wtedy, gdy ostatni raz go widziała. Nie zmieniło się nic a nic.

Nie dość, że pozwoliła mu spać u siebie i kryje mu tyłek, przy okazji sama łamiąc swoje święte zasady i prawo, to jeszcze musi się z nim wykłócać, o to gdzie będzie spał.

– Nie mogę spać na kanapie – mruknął do niej mężczyzna, podczas, gdy zdejmował koszulkę, odsłaniając umięśniony tors, bogato przyozdobiony tatuażami – Nie dawno zostałem postrzelony – pokazał opatrunek, który miał przyklejony w okolicach brzucha – Poza tym, jest już zajęta.

Via spojrzała na kanapę gdzie siedział rozanielony Hermes, przyglądając się Connorowi jak największa fanka z iskierkami w oczach. Trudno było się dziwić, ona sama ledwo mogła oderwać od niego spojrzenie, mimo, że starała się tego nie okazać.

Widząc tatuaże Connora, nie trudno było dostrzec, że coś jest nie tak. Czy tatuaże są tak bardzo wypukłe, a gdzieniegdzie wklęsłe i nierówne?..

Stała w progu z kubkiem herbaty w dłoniach, co jakiś czas upijając łyk, by się uspokoić i nie rozbić naczynia na głowie dawnego przyjaciela

A miała na to wielką ochotę, jednak nie bardziej niż miała ochotę przywalić samej sobie.

– Wiesz ile mnie obchodzi twoja rana? – odcięła się – Z tego co widzę, masz się cudownie, skoro byłeś się tu w stanie zakraść przez okno.

– Urocza jak zawsze – wymamrotał głosem ociekającym ironią i ruszył w jej kierunku, przez co blondynka wstrzymała oddech, jednak brunet w ostatniej chwili wyminął ją i jak gdyby nigdy nic

Wkroczył do jej sypialni, jakby był u siebie.

– Stój! Nie wcho..– Nie zdążyła dokończyć. Connor stanął przy jej łóżku, wbijając spojrzenie w
zdjęcie, na komodzie obok. Obrazek przedstawiał ją i Connora, gdy mieli po czternaście i szesnaście lat. Było lekko rozmazane, gdyż obaj wtedy śmiali się do łez, starając się zrobić sobie selfie. Była to ostatnia taka radosna chwila w ich życiu. Via zagryzła wargę i podeszła do niego powoli, po drodze
zostawiając kubek obok ramki. Skierowała na niego spojrzenie, obejmując się ramionami. Pierwszy
raz od dłuższego czasu zobaczyła w jego oczach coś innego niż ciągle zimno i opanowanie. Szczękę miał zaciśniętą i nie sprawiał już wrażenia takiego pewnego siebie.

– Wszystko gra? – wymamrotała niepewnie, nie wiedząc co ma zrobić. Czuła się niezręcznie, bo została naruszona jej prywatność, mimo, że ta personalnie dotyczyła mężczyzny.

Jak na zawołanie, Connor otrząsnął się a na jego twarz znowu wpłynęła obojętność i złośliwość

–No, chociaż jedno zdjęcie o którym wiem – parsknął, nadal niepewnie i rzucił się na łóżko, jakby
należało do niego.

Tajną bronią w radzeniu sobie w chwilach słabości, była ironia i udawanie obojętności.

Przeciągnął się, odsłaniając każdy możliwy mięsień jego ciała i prężąc się jak kot.

Jego tatuaże poruszyły się, jakby były żywe i falowały na jego skórze, jednak mężczyzna odnosił wrażenie, jakby nie chciał by kobieta zbytnio się im przyglądała.

Miał ku temu powody

Via wiedziała że z nim nie
wygra. Była zmęczona i nie chciało jej się kłócić, więc bez słowa wgramoliła się na łóżko po drugiej
stronie, za wszelką cenę starając się go nie dotknąć ani nie okazać żadnej emocji

– Zero dotykania mnie w nocy – ostrzegła, pokazując na niego palcem, co wywołało chropowaty śmiech, od którego przeszły ją dreszcze – Albo odetnę ci rękę, powoli, tak byś czuł wszystko – Podsumowała i położyła się, odwracając do niego plecami i zgaszając światło lampki przy łóżku,
modląc się, by to co się wydarzyło, było tylko snem.

***

Connor

Taka niewinna jak śpi.

Większość nocy, Connor spędził na wpatrywanie się w śpiącą dziewczynę, jak zahipnotyzowany. Pomimo, że tego nie okazywał, jego serce waliło jak szalone od samego początku ich spotkania. Z euforii, ale i wkurwienia, po tym jak zobaczył jej łzy. To był dla niego najgorszy widok, nie pasujący do niej, zawsze uśmiechniętej.

Dzisiaj, pierwszy raz od kilku lat, poczuł jakieś emocje, inne niż
dotychczas, których doświadczał.

Nigdy w nikim innym się nie zakochał.

Ostatni raz widział ją w podobnym stanie, gdy uciekła z domu z
podbitym okiem i zniszczoną psychiką. Minęło siedem lat, a on znowu ją taką widzi. Bolał go też fakt, że te łzy, mogą być także przez niego.

Jej łzy nie pójdą na marne.

Przez sen, blondynka zdążyła wielokrotnie się obrócić, poprawić i przekręcić w łóżku. Teraz, leżała
twarzą do niego, z włosami rozwalonymi po całej twarzy. Mężczyzna zaśmiał się cicho, prawie
niesłyszalnie. Najdelikatniej jak tylko mógł, odgarnął jej kosmyki za ucho.

Była taka piękna jak
zapamiętał, tylko teraz wydoroślała i dojrzała, przez co jego ciało reagowało na nią jak na narkotyk.
Nie mógł tego opanować, do czego nie przywyknął. Wszystko dookoła niego pachniało nią. Poduszka
na której opierał głowę, pościel którą był przykryty i koc, który leżał pomiędzy nimi. Chyba dostał na
łeb.

Obrócił się na plecy, wbijając wzrok w sufit. Niemożliwe było, że zaśnie. Od długiego czasu miał z tym
problemy i wiedział że nawet nie warto próbować. Po chwili namysłu, podniósł się i spojrzał na
zegarek.

6:30.

Na dworze robiło się już widno. Postanowił wyjść na balkon, by zaczerpnąć świeżego powietrza i
pozbierać myśli, jednak jego uszu dobiegł..płacz

Płacz jego Vii

Odwrócił się do niej i zobaczył, że jej dotychczas spokojna twarz, wykrzywiona jest w wyrazie
strachu, a po jej policzkach spływają łzy. Z jej ust wydobył się kolejny szloch, który połamał serce bruneta na kawałki. Nie wiedział co ma zrobić, jednak po chwili namysły, położył się obok niej, tym razem bliżej niż wcześniej, i zaczął gładzić ją delikatnie po policzku, starając się uspokoić jej atak senny. Przełamując barierę i odsuwając jej groźbę o nie
dotykaniu na tył myśli, złożył na jej czole czuły, delikatny pocałunek, upajając się chwilą bliskości,
którą długo pewnie nie będzie mógł się nacieszyć.

Gdy tylko wstanie, znowu będzie go nienawidzić.

Zdążył się już do tego przyzwyczaić.

Dziewczyna uspokoiła się nieco, jednak zrobiła coś czego nawet on się nie spodziewał. Wtuliła się w
niego mocno, zakładając nogę przez jego udo. Twarz wcisnęła w ramie, oddychając głęboko i uspokajając się w końcu zasypiając spokojnie.
Connora sparaliżowało. Nie wiedział co zrobić. Dawno nikt nie okazał mu czułości, tak samo on komuś. W większości przypadków było tak, że krzywdził ludzi. Był świadomy, że dziewczynę przytuloną do niego także skrzywdził, co spowodowało w nim kujące uczucie wstydu. Przytulił do
siebie Vie, nakrywając ją i opierając brodę o czubek jej głowy.

Czemu mnie wtedy nie spytałaś, czy z tobą ucieknę?

– Odetniesz mi rękę, powiadasz? – zaśmiał się cicho i ku jego zaskoczeniu zaczął zasypiać.

Jego lekarstwo na wszystko

"Za Cenę Milczenia" CHWILOWO ZAWIESZONE⚠️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz