🦋powrót🍃

55 3 0
                                    


Zasnełam bardzo późno, ale o tym to wy już wiecie. Obudziłam się późnym rankiem gdzieś o 10 czułam się zmęczona, ale nie mogłam już zasnąć.
Poddałam się i poszłam zobaczyczyć co u innych, ku mojemu zaskoczeniu wszyscy byli wyspani i czuli się świetnie, jedynie ja czułam się jak nieswojo, dziwnie jak by dziś miało się stać coś okropnego.
Zignorowałam to i poszłam szybkim krokiem na plaże do przyjaciół widziałam że w patrzyli na coś z zainteresowaniem, przywitałam się z nimi i usiadłam obok popatrzyłam się na nich i spytałam na się tak patrzą, Tsireya powiedziała mi że ont patrzą na jakiś klejnot co udało im się zabrać z tamtej jaskini.
Zapytałam ją co to za klejnot, odpowiedziała mi że nie wie i że boji się spytać ojca bo by jeszcze szlaban by jej dał.
Pewnie powiedział by "gdzie ty mi tu w nocy łazisz" mówi śmiesznym głosen Tsireya.
Zaśmiałam się cicho pod nosem.
Z nami byli jeszcze Roxto, Neteyam, Kiri i Tuk.
Lo'ak został bo go noga zaczeła boleć i wolał zostać w domu, a Aonung chciał poprostu dłużej pospać.
Czułam się jak by wszyscy mieli oczy skierowane na mnie.
Zobaczyłam zaraz mojego ojca stojącego przed namiotem i wołającego moje imie.
Wstałm i powiedziałam wszystkim że zaraz wróce.
Wskoczyłam do wody żeby jak najszybciej dopłynąć do ojca.
Jak już dopłynełam zobaczyłam mojego ojca z bardzo poważną miną i nagle uśmiech mi zbladł.
Byłam zdezorientowana i przestraszona, jak mój ojciec tak się patrzył to nie wróżyło nic dobrego.
Przełknełam śline i starałam się być silna niezależnie od tego co powie.
Ale tak,się nie stało, rozkleiłam się już po pierwszych słowach.
Powiedział że jutro wracamy do domu

- Ale tu jest nasz dom. - powiedziałam z łzami w oczach.

- Nie nasz dom jest tam gdzie się urodziłaś. - mówi mój ojciec z nadal poważną miną.

- A...a..le ty si..sie.. t..t..tu urodziłeś - mówie już cała zapłakana.

- To że się tu urodziłam to nie odrazu znaczy że spędzimy tu całe życie - mówił poważnym tonem głosu.

Popatrzyłam się na mójego ojca, obruciłam się i zaczełam biec z oczami pełnymi łzami przez namioty jeszcze za mną krzyczał coś w tym stylu "masz tu natychmiast wrucić"
"masz przechlapane" ale ja go już dawno przestałam słuchać.
Byłam już w lesie, nie obracałam się za siebie, w tamtej chwili moim jedynym marzeniem było zniknąć.
I nagle walnełam się głową w drzewo i się przewróciłam, zobaczyłam że to drzewo się świeciło kolorami tęczy, ale do teraz nie wiem czy miałam jakieś chalucynacje czy to tak naprawdę.
Wstałam powoli i wspiełam się na te drzewo, usiadłam na jednej ogromnej gałęzi i wyłączyłam się, w sęsie nie myślałam wpatrywałam się w tafle wody.
I nagle obok mnie, na drzewo wskoczył Aonung.
Przestraszyłam się i odskoczyłam, uderzyłsm się w głowe, i omało nie spadłam.
Wkurzona mówie mu żeby więcej tak nie robił, i uderzam go lekko w ramię.
Zaraz się uspokoiłam i wruciłam do mojego siedzenia i nie myślenia.
A on mi przerwał to pytając czy nic mi nie jest i czemu jestem smutna.

- Nie jestem smutna tylko zamyślona - mówie z niepotrzebną iritacją.

- dobra nie oszukuj mnie bo widziałem jak płakałaś - mówi zaskoczony Aonung.

Spojżałam się na niego w ze łzami w oczach i powiedziałam mu że mój ojciec powiedział że jutro wracam do domu.
Obją mnie i powiedział że wszysptko będzie w porządku.

- Nie właśnie nie, nie będzie wporządku... Nie wróce tam nie ma opcji... - mówie wciąż do niego przytulona.

Przytulając go czułam się tak jakby bezpiecznie, sfobodnie no i przedewszystkim miło.
Poczułam jak by mnie ciary przeszły (ale w dobrym sęsie) jak mnie przytulił i mnie pocieszał, starałam się jakoś ogarnąć i już nie płakać, ale to było śilniejsze odemnie.
Obiełam go mocno, i pochwili się odsunełam i niewiem sama za co, ale go przeprosiłam poczułam się troche dziwnie w tamtej chwili, ale zaraz po tym powiedział do mnie że nie ma za co.
Chwiciłam za kolana i położyłam na nich głowe.
Miałam całe czerwone oczy od płaczu i wory pod oczami bo się nie wyspałam.
W tamtej chwili czułam się odrzucona, zapomniana... Ale
Aonung ani na chwile nie przestał mnie pocieszać.
Przy nim czułam się wyjątkowa i czegoś warta.
Nagle mnie chwicił i przysuną do siebie, ja zdezorientowana, ale również ciekawa też się troche przybliżyłam, a on mnie pocałował.
Odwzajemniłam to.
W tamtej chwili czułam tylko motylki w brzuchu...
no i jego ślinę.
On mnie chwycił za tył głowy, a ja go chwyciłam oboma rękami za policzki, i przyciągnełam go jeszcze bliżej.
On wstał, a ja z nim.
Wzią mnie za biodra i podsadził.
Przestałam na chwile żeby odetchnąć.
Jak znów zaczeliśmy się całować.
Przeżyłam wspaniały dzień z nim, bawiliśmy się, całowaliśmy no i pokazał mi jego Piękny mały domek był,na samym czubku drzewa weszliśmy do niego, i zaczełam się po nim rozgldać, i zobaczyłam na małym drewnianym stołku jakiś biały naszyjnik wygldał jak by był zrobiony z najdeliktniejszego materiału na ziemy były do niego przyczepione trzy durze pióra jaden miał kolor fioletowy, to ten na środku a pozodtałe dwa niebieski.
Zapytałam się go z kąd go ma.
Odpowiedział mi że dostał od babci jak umierała opowiadał równie że jego babcia interesowała sie w dużym stopniu Eywą, bardzo chiała poznać odpowiedzi na jej wszystkie pytania.
Modliła się do niej, kochała ją bardzo
Filia bo tak nazywała się jego babcia miała czarne krótkie kręcone włosy, po prawej strone włosów posiadała białe pasemko.
U nas w klanie nikt nigdy nie miał białych włosów, ani pasemek w takim kolorze, a co dziwniejsze żadne na'vi nie urodziło sie z całymi białymi włosami oprucz ciebie.
Ja powiedziałam że mi przykro i że mu współczuję stracenia babci.

- Nie ma czego zmarła już dawno temu - mówi zasmucony Aonung.

Po jakiś dwóch minutach wpatrywania się w ten niesamowity naszyjnik zauważyłam że pod jednym piórem był fioletowy mały kamień, który wyrwałam i wziełam, wiem że to nie był najmądrzejszy pomysł ale potrzebowałam go.
Zapytałam Aonunga zaraz po tym czy przyglądał się temue naszyjniku, odpowiedział że nie miał zabardzo czasu, ale pamięta że naszyjnik miał wcześniej cztery pióra i że karzdy miał totalnie inny kolor a teraz są brzydkie i wyblakłe.

- Nie są brzydkie, mi się podobają - mósie zainteresowana.

Aonung tylko popatrzył na mnie i się uśmiechną.
za chwilę zeszliśmy z tego domku, mówic szczerze nie załadny ten domek, ale przynajmiej było tam łóżko.
Przechadzaliśmy się po lesie i nagle dotarliśmy do małej odległej plażyczki z ogromną skałą na środku, popatrzyliśmy się na siebie i zaczeliśmy iść w strone tej pięknej czarnej skały, położyliśmy się na niej i zeczeliśmy ogldać wodne zwierzęta.
Nagle zauwarzyliśmy Lo'aka i wszystkich innych z naszej grubki próbujących go zatrzymać.
Jak to zobaczyliśmy szybko wskoczyliśmy do wody, przywołaliśmy swoje ilu i zeczeliśmy płynąć tak szybko jak nigdy do tąd.
Ja się wynurzyłam żeby złapać oddech na chwile, no i w tamtej sekundzie całe życie przeleciało mi przed oczami.
Zobaczyłam statek ludzi z nieba...

_____________________________________✿⁎✯

Strasznie, strasznie was przepraszam zapomniałm wstawiać to naprawdę, wybaczcie mi.

Przesyłam wam mnóstwo buziaczków <333💗

🐬The Water Child Alien🌊Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang