🪨łuk🏹

144 5 0
                                    


Usłyszałam rozmowe mojego ojca z wodzem nie słyszałam o czym mówili.
Szybko wstałam chwiciłam za łuk i strzały i pobiegłam do lasu zmartwiona bo niewiedziałam co się dzieje usiadłam na drzewie i patrzyłam na jezioro nagle coś się z niego wynużyło uznałam żeby się temu przyjżeć z bliska, zeszłam troche niżej po drzewie i zobaczyłam tego potwora z szkrzydłami.
Nadal się dziwię że tu żyją stworzenia z skrzydłami.
Byłam równie podekscytowana jak przestraszona, te zwierze wyszło na brzeg, a ja zeszłam z drzewa.
Ujżałam że ma wbitą moją strzałe w skrzydło, chciało mnie zaatakować.
Wyciągnełam do niego rękę a on ją powąchał i się pogłaskał.
Ja byłam w szoku nigdy tak się nie czułam zobaczyłam również że da się go oswoić wyjełam mu strzałe i usiadłam na niego, połączyłam się z nim.
pogłaskałam go a on zaczą latać i nagle zanurkował trzymałam się jak najmocniej żeby nie spaść.
Pod wodą było pięknie widziałam wszystkie kolory tęczy, najbardziej fioletowy, różowy i niebieski.
Bardzo mi się tam podobało, zaprowadził mnie do jakiejś podwodnej jaskini zauwarzyłam że to ta sama do której wpadłam, wcześniej nie widziałam tam wody.
Zeszłam z zwierzęcia i podeszłam do tego miejsca gdzie spadłam,
zobaczyłam czyjąś krew, była chyba moja ale pamiętam że kogoś tam zobaczyłam podeszłam do Tiary bo tak ją nazwałam, i się jej zapytałam czy widziała może że ktoś tu był, ona mówi że często tu przychodzi i zobaczyła mnie.
Ja zdziwiona się jej pytam czy jej nic się nie stało ona mówi że jak podeszła do mnie to nagle zeskoczył na dół chłopak. Posiadał on czarne kręcone włosy związane w kok.
Ja już nie miałam najmiejszych wątpliwości że to był Aonung.
Rozglądałam się do okoła i zobaczyłam strzalę, z fioletowym piórem chiałam ją zdjąć, więc skoczyłam na ściane i chwyciłam za nią.
Nagle zobaczyłam ludzi nieba lecących na naszą wyspę zobaczyłam również postrzelonego mojego ojca.
Jak zobaczyłam go to się ocknełam leżałam na Tiarze. przestraszyłam się, ale również byłam szczęśliwa zdobywając tą strzałę.
Usiadłam i zeszłam z niej zobaczyłam że jesteśmy już na górze między drzewami szłam z nią po mchu i usłyszałam swoje imię kazałam Tiarze lecieć do domu, jak poleciała zobaczyłam Kiri, Tsireye i Neteyama.
Szukających mnie przestraszona schowałam się za drzewam, i zaczełam udawać że mnie boli kostaka, wiem nie było to najmądrzejsze posunięcie, jak mnie zobaczyli podbiegli szybko do mnie i pytają co się stało. Ja im mówię że poszłam sobię tylko postrzelać i popływać nie wiedziałam że muszę o tym informować mojego ojca.
Powiedzieli również że cały klan został postawiony na nogi żeby mnie szukać.
Przestraszyłam się bo myślałam że będę miała szlaban od ojaca ale tak się nie stało on się bardziej martwił niż chiał mnie ukarać.
Pytał się mnie czy nic mi nie jest ja odpowiadałam że nie i że mam się dobrze.
Przytulił mnie a zaraz potem poszliśmy do domu gdzie opatrzyła i również przytuliła mnie moja matka.
Po opatrzeniu poszłam do przyjaciół czyli. Ustaliliśmy że jutro wieczorem się przejdziemy do lasu a konkretnie spotykamy się na plaży.
Chciałam ich odciągnąć od tego pomysłu, ale oni koniecznie chcieli tam się wybrać.
chieli wszyscy oprucz mnie ale i tak z nimi tam inę żeby im się nic nie stało.
A dziś poszliśmy sobie popływać.
Jak pływaliśmy Aonung złapał mnie za rękę i odpłyneliśmy troche mówił że ten las jest dziwny.

- Ale w dobry czy w zły sposób - pytam się go

- W dziwny sposób naprawdę są tam zwierzęta któwych prawie nigdy nie widziano - mówił a ja słuchałam zaciekawiona.

- A jak z twoją klatką piersiową - pytam się go bo dawno się nie widzieliśmy

- lepiej... Już lepiej - mówi Aonung

- Dobra a czemu wtedy mnie uratowałeś? - pytam się go.

- j..ja..Ja...?- mówi dziwnie zaskoczony jak by w jego głowie spotkało się wiele pytań.

- Tak Tiara mi powiedziała - Mówię do niego, patrząc mu się w oczy.

- Kto to Tiara? - pyta się zaskoczony Aonung.

- zwierze które was i mnie wcześniej zaatakowało - mówie do niego.

- te zwierze..e? Te które cię zaatakowało? - Mówi.

- A! Czyli jednak mnie uratowałeś - mówie szczęśliwa ale zaraz sobie uświadamiam że blisko są przyjaciele co oni sobie pomyślą że mu ty jakieś dziwne akcje odwalamy.

- Ciii zamknij się. I tak uratowałem cię ale co to ma do rzeczy? - wyglądał na dziwnie szczęśliwego.

- Jak to co ma to do rzeczy?! Przeciesz mi nawet nie powiedziałeś tego mogło ci się coś stać.

Mówi że by sobie nie wybaczył jeśli coś by mi się stało - Mówi zaczerwieniony.

- Ej gołąbeczki zbieramy się - Krzyczy Lo'ak.

Ja wyglądam zza skały patrze się na niego jak na debila ajk to powiedział nastała cisza tylko było słychać fale udzeżające o domki.

Powiedziałam że już już idziemy a oni wszyscy zaczeli się chihrać, podpłyneliśmy do nich i poszliśmy na plaże pograć w chowanego poszłam się schować z Aonungiem za najbliższą skałe pierwszy szukał Lo'ak, znalazł najpierw Kiri potem Tsireye i Roxto, a po jekiś trzech minutach znalazł i nas.
Wszyscy się zastanawialiśmy się gdzie jest Neteyam.
Wołaliśmy go, ale nie odpowiadał znaleźliśmy go dopiero po 15 minutach w krzakach.
No nie zgadniecie co on robił spał.

Wszyscy zaczeliśmy się śmiać a on się zbudził i pyta o co chodzi a my w ryk.
Śmialiśmy się tak że podbiegł do nas ojciec Aonunga i Tsireyi i pyta co się stało my w śmiechem w głosie odpowiedzieliśmy że nic nam nie jest i że się poprostu śmialiśmy, a on nam mówi żebyśmy się uspokoili i poszli do domów na kolację.
No to poszliśmy zaczeliśmy się rozchodzić ja poszłam obok Kiri i zaczełyśmy się znów śmiać.
Zjedliśmy kolację i poszliśmy spać.
Ja zasnełam i się przebudziłam widząc mojego brata przytulonego do mnie, zasną więc nie chciałm go budzić więc powoli wstałam z łóżka i położyłam go na nim a sama położyłam się na podłodze.

______________________________________

Ten rozdział ma ponad 900 słów a dokładnie 953
myślę że wam się podobało
Siedziałm nad tym troche więc jak są jakieś błędy ortograficzne to poprostu nie zwracajcie na nie uwagi

Miłego dnia/nocy kochani <333💗

🐬The Water Child Alien🌊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz