4 ~ wsparcie

201 12 25
                                    

Jace zszokowany wyszedł z pomieszczenia. Nie chciał jeszcze bardziej irytować, doprowadzonego do furii Parabatai. Chociaż uważał, że jego reakcja była zdecydowanie przesadzona, to wolał nie kłócić się z nim dalej. Udał się w stronę pokoju jedynej córki Lightwoodów. Stwierdził, że powinna wiedzieć co dzieje się z jej bratem.

Isabelle stała przed lustrem w swoim pokoju i dobierała odpowiednią kreację, ponieważ planowała wybrać się wieczorem na imprezę. Jace wszedł bez pukania do jej pokoju, wyraźnie zdenerwowany i roztrzęsiony. Po jego policzkach spływały łzy, a oczy były zaczerwienienione.

- Na Anioła Jace! - wrzasnęła odkładając ubrania, które trzymała na łóżko. - Co się stało?!
- Pokłóciłem się z twoim bratem, wściekł się jak nigdy. On jest ślepy, ja "niewyobrażalnie lekkomyślny" Nie wiem co robić. - mówił szybko gestykulując rękoma, że Izzy ledwo go zrozumiała.

Dziewczyna zlustrowała go spojrzeniem i przeanalizowała sens wypowiedzianych słów.
- Mówiąc, że Alec jest ślepy, masz na myśli, że się pokłóciliście i on nie widzi twojej "niezaprzeczalnej" racji?
- Nie, to żadna metafora. Miałem na myśli, że jest literalnie ślepy i nie widzi kompletnie nic, oprócz ciemności. - mówiąc to starał się zachować spokój.

- To okropne! Mój biedny brat! - Izzy rzuciła się blondynów w ramiona, pozwalając sobie na okazywanie emocji. - próbowaliście coś z tym zrobić? - spytała z nadzieją w głosie.
- Ja nawet zrobiłem. Przywróciłem Alecowi wzrok, przysięgą Parabatai, ale miało to swoje konsekwencje, więc się wściekł, cofnął "zaklęcie", zrobił awanturę, do której nawet wasza matka nie byłaby zdolna i wyrzucił mnie z pokoju.

- Wydaję mi się, że miał ku temu pewne powody. - stwierdziła brunetka.
- Możliwe, że masz rację.
- Trzeba powiedzieć waszej matce, zanim Alec zaprotestuje, lub zrobi coś głupiego. - oznajmił Jace.
- Wiem, że ty nie masz już nic do stracenia, ale ja nie bardzo chcę się narażać starszemu bratu i nie chcę go dobijać, powinniśmy być wsparciem, a nie knuć przeciwko niemu.

- Ale właśnie chcę to zrobić, dla niego. I tak nie uda mu się tego ukryć, a jeśli uprzedzimy waszą matkę to może będzie umiała pomóc.
- Możliwe, że masz rację. - westchnęła Isabelle. Po chwili doszli do konsensusu, że Jace powie Maryse co się stało, a Izzy powstrzyma Aleca, przed powstrzymaniem Jace'a i zadba o to, żeby jej matka nie zatłukła blondyna wałkiem ani patelnią.

Ostatnie zadanie brzmiało wyjątkowo trudno biorąc pod uwagę sposób przekazywania informacji młodego Waylanda. Niby prosiła Jace'a, żeby zrobił to delikatnie, ale blondyn chyba nie do końca rozumiał znaczenie tego słowa, albo zwyczajnie nie chciał go rozumieć. 

Alec rzucił się na łóżko po awanturze i powoli uspokoił. Domyślił się, że jego Parabatai pewnie powiedział o wszystkim jego siostrze i pewnie będą chcieli razem przekazać tą "wesoła nowinę" jego matce. Postanowił ich uprzedzić i powiedzieć jej pierwszy, mimo że nie do końca wiedział jak. Podejrzewam, że kobieta robi teraz obiad, więc próbował dojść do kuchni.

Próbował, to bardzo dobre określenie, ponieważ po omacku jest to niezwykle trudne. Nie miał pojęcia dokąd iść, ponieważ nie widział kompletnie nic. Nie miał nawet poczucia światła, jak większość osób niewidomych, żadnego punktu zaczepienia. Żadnej pomocnej drogi.

Stawiał kroki bardzo powoli, tak, że jego glany nie hałasowały, a wręcz nie wydawały żadnych odgłosów. Dopóki poruszał się mozolnie, jakoś to szło. Każde przyśpieszenie skutkowalo tym, że się przewrócił, albo na coś wpadł, zwykle meble. Później próbował jakoś to przechytrzyć i szedł wzdłuż ściany, przesuwając po nią ręką.

Izzy i Jace wbiegli do kuchni, podczas gdy Maryse gotowała obiad.
- Jest pewna sprawa. - powiedzieli równocześnie.
- Jesteście głodni? - zapytała i upuściła że zdziwienia łyżkę, kiedy zobaczyła swojego syna odbijającego się o meble i córkę, która podbiegła, żeby pomóc bratu, bojąc się, że coś mu się stanie.
- Alexander! Czy ty jesteś pijany?! - spytała gniewnie, wymachując przy tym ścierką.

Niebieskooki już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale Parabatai go uprzedził.
- Niezupełnie.
- Czyli jest trochę pijany?!
- W zasadzie to nie widzi.
- Co to ma znaczyć, że nie widzi?! - kobieta uniosła się i spojrzała z niepokojem na syna.

- Jestem tu braciszku - Izzy podeszła do brata i złapała go za rękę.
- Izzy - szepnął cicho brunet.
- Tak, to ja. Jace mi już wszystko powiedział, razem ci pomożemy.
- A co jeśli... Co jeśli... Jeśli nie ma dla mnie pomocy? - wydukał ledwo powstrzymując się od płaczu

- Na pewno jest.
- Skąd jesteś tego pewna?
- Zawsze jest nadzieja Alec...
- A co jeśli tym razem jej nie ma.
- Alec...
- Co jeśli zostanę taki na zawsze?
- Posłuchaj mnie Alec, zawsze będę cię kochać i zawsze możesz liczyć na moją pomoc.

Izzy przytuliła brata, okazując mu wsparcie, którego tak bardzo właśnie teraz potrzebował. Nie potrzebował słów pocieszenie, ani zapewnień, że będzie dobrze, tylko tego, żeby bliskie mu osoby były przy nim. Ta sytuacja była niezwykle trudna dla wszystkich, nie tylko Alexandra. Matka nadal wypierała prawdę licząc na to, że to wszystko tylko jakiś głupi kawał.

- Co to ma znaczyć?! - Maryse powtórzyła pytanie a Jace westchnął
- Sformułowanie to jest ładniejszym określeniem na to, że Alec jest ślepy. Oznacza to, że stracił on umiejętność używania zmysłu wzroku.
- To jakieś żarty?! - Kobieta była coraz bardziej wściekła - Wytłumacz mi to natychmiast Jonathanie!

- Mówiąc medycznie, rogówki w jego oczach nie przetwarzają światła, więc obraz nie dociera do mózgu i w konsekwencji Alec nie widzi nic oprócz ciemności - Wytłumaczył Wayland, a pani Lightwood spojrzała na niego wściekła i trzepnęła go ścięrą. Chciał coś zarzucić o przemocy domowej, ale stwierdził, że lepiej nie prowokować kobiety bardziej.

- Synu to prawda? - zapytała zaniepokojona, podchodząc do Aleca.
- Tak - odpowiedział cicho, a kobieta go przytuliła. Jace i Izzy opuścili pomieszczenie, zostawiając ich samych. - Przepraszam, przepraszam mamo.. - chłopak się rozpłakał i nie był w stanie zachować fasonu.
- Nie masz za co przepraszać. - odpowiedziała spokojnie, ale przerywanym głosem.

- Zrozumiem jeśli nie będziesz chciała trzymać w domu ślepego bezużytecznego dziecka.
- Nawet tak nie myśl Alexandrze. Nigdy bym cię nie wyrzuciła, cokolwiek by się nie stało. Bardzo mi przykro, jeśli kiedykolwiek dałam ci podstawy, żeby tak myśleć. - powiedziała przez łzy - Nadal będę cię kochać tak samo mocno. - dodała gładząc syna po włosach.

Alexander był bardzo zaskoczony faktem, że matka na niego nie nakrzyczała, tylko starała się okazać wsparcie. Porozmawiała z nim na spokojnie, nie podnosząc głosu, ani nic nie zarzucając. Alec opowiedział o wszystkim związanym z problemem, oprócz idiotycznego pomysłu Jace'a, to sobie pozwolił pominąć.

Maryse była na niego zła, że nie poinformował jej wcześniej, kiedy zauważył że traci wzrok. Jednak zostawiła emocje dla siebie, tylko poprosiła syna, żeby informował ją o każdej zmianie w stanie jego zdrowia i zapewniła również, że zrobi wszystko co w jej mocy, żeby wszystko wróciło do normy.

Zobacz Dokąd To Zmierza | MalecWhere stories live. Discover now