ROZDZIAŁ 5

196 7 0
                                    

Ślub zbliżał się wielkimi krokami. Widać było jak bardzo oboje się tym stresują. Nie zasłużyli na to. Ten ślub, zaręczyny i cały ten syf były pod przymusem. Znaczy oświadczenie się nie było w żaden sposób zrobione pod przymusem z zewnątrz, ale nie można było powiedzieć, że były z miłości. Zbliżałam się do pokoju Izzy, ślub miał się zacząć dopiero za półtorej godziny, a już wszystko było gotowe. Zapukałam, a już po chwili znalazłam się po drugiej stronie drzwi. Usiadłam tuż obok czarnowłosej. Wyglądała na smutną.

— Coś się stało? — zapytałam. — wyglądasz na przygnębioną.

— Nie podoba mi się ta cała szopka — przynajmniej była szczera. — nie chcę, żeby Alec za nią wychodził. Oboje zniszczą sobie życie w tak młodym wieku.

— Izzy — powiedziałam już całkiem poważnie. — też nie popieram jego decyzji. Nie da się nie zauważyć, że robi to z poczucia przymusu, ale to jego decyzja. Nie możesz na nią wpłynąć.

— Nic dobrego z tego nie wyjdzie — oznajmiła. — on jej nie kocha. Jedyne co do niej czuje to przynależność. To skończy się rozwodem i dużą stratą zarówno dla Instytutu jak i dla Clave. A on by tego nie chciał. Kocha kogoś innego.

— Kogo niby? — prychnęłam. Nie byłam w stanie pomyśleć o zakochanym Alecu. — jedyną osobą, do której Alex może czuć miłość to Magnus.

— Ciebie — odpowiedziała całkiem poważnie. — sam się do tego nie przyzna, ale widzę jak bardzo jego nastawienie do ciebie się zmieniło. Inaczej na ciebie patrzy, Alex. A Magnus? Być może, ale to tylko chwilowe.

Zaśmiałam się głośno. Brzmiało to jak dobra parodia. Alec Lightwood zakochany? We mnie? No nie. Nienawidzimy się od samego początku naszej znajomości. I to jest fakt.

— To nie jest żart — kontynuowała nadal poważnie. — oboje po prostu nie potraficie dać sobie szansy.

— A to moja wina? — oburzyłam się. — od samego początku Alec traktuje mnie jak wroga. Nie jestem w stanie uwierzyć na tą chwilę, że mógłby mnie jakkolwiek pokochać.

— Ty też nie starałaś się tego zmienić — stwierdziła. — oboje moglibyście stworzyć naprawdę świetny duet, tylko jesteście zbyt dumni i uparci na to.

— A co miałam zmienić? — warknęłam. — ja w miłość już od dawna nie wierzę, Isabelle. Skrzywdziłabym go. Poza tym między nami nic nie ma. Nie umiemy się dogadać ani w niczym zgodzić. Jaki sens ma miłość, jeśli jej nie będzie?

— Nie chcę cię do niczego zmuszać — stwierdziła już spokojniej. — nie widzisz tego, ale on się naprawdę stara. Alec by cię nie przeprosił wtedy, gdyby nie miał powodu. Zależy mu.

— Nie drążmy tego tematu — ucięłam. — nie ma co spekulować. Za niecałą godzinę Lydia przyjmie nazwisko Lightwood.

— Niestety — stwierdziła zrezygnowana Isabelle. — ale i tak uważam, że Alexandra Lightwood brzmi lepiej.

Zaśmiała się przez co dostała poduszką prosto w twarz. W odwecie rzuciła na mnie kolejną poduszką i tak rozpoczęła się walka. Długo tak się nawzajem obrzucałyśmy aż do pokoju weszła trójca. Patrzyli na nas skołowani.

— Co tu się odpierdala? — zapytał blondyn.

— Ona mnie bije — wskazała na mnie Izzy.

— Bo wygadujesz głupoty — odparłam schodząc z łóżka, co po chwili uczyniła też czarnowłosa.

— To jest bardzo dobry pomysł — stwierdziła. — jeden z lepszych.

— Wiesz co Izzy? — zapytałam zrezygnowanym tonem. — nie rzucaj pomysłami, bo kiepsko ci to wychodzi. I to jest chujowy pomysł.

Cursed Angel | Shadowhunters Where stories live. Discover now