prolog.

1.9K 89 122
                                    



#corpoboyff na Twitterze!

Harry naprawdę uwielbiał wiosnę.

Mógł chodzić w długich ubraniach (szczególnie mowa tu o bluzach, które uwielbiał) bez żadnych skrupułów. Nie było za gorąco, ani za zimno. Jedynym minusem było to, że wszystko budziło się do życia, a on miał pieprzoną alergię na wszystkie możliwe pyłki. Było to męczące i drażniące, ale nic nie mógł zmienić. Mimo niedogodności jakimi został przez los obdarzony, nie pozostał zniechęcony. Uwielbiał spacerować w sadach czy lasach podczas wiosennych miesięcy, podziwiając kolejno rozkwitające kwiaty bądź pąki na drzewach, jak i również odrastające listki na gałązkach, czy zieloną trawę, która schowana jeszcze kilkadziesiąt dni temu była pod puszczoną już w dawną niepamięć warstwą śniegu.

Mimo tego że znajdował się w centrum Londynu, nie przestawał podziwiać natury. Szedł chodnikiem z delikatnym uśmiechem na twarzy, zadzierając głowę w górę, mierząc szczęśliwym spojrzeniem przefruwające nad jego głową ptaki, bądź podziwiając idealny odcień żywej zieleni na liściach, wybijających się na tle ciemnych gałęzi drzew. W jego oczach budziła się iskra zachwytu, która była odpowiednim oddaniem czci dla otaczającej go fauny i flory.

Jego czekoladowe loki opadały w dół za każdym razem kiedy zerkał w górę, tym samym przysłaniając jego łopatki. Podskakiwały one również wesoło z każdym jego krokiem, łaskocząc jego ramiona. Co i raz zostawały zaczesywane do tyłu przez palce zielonookiego, odziane w liczne pierścionki. Jego zapraszające do pocałunków, wiśniowe, idealnie nawilżone i błyszczące w porannym słońcu wargi, co chwila wykrzywiały się w pojedyncze słowa piosenek, których melodia wpadała do jego uszu, za pomocą bezprzewodowych słuchawek. Zawsze się zastanawiał czy osoby które go mijały, i widziały jak podśpiewywał coś pod nosem, traktowały go jak dziwaka, czy być może nie uważały jego zachowania za przekroczenie naturalności. Loczek chciał, aby takie proste rzeczy zostały znormalizowane.

Miał 24 lata. Skończył studia, poszukiwał pracy. Zajmował stanowisko kelnera w wieku od szesnastego do osiemnastego roku życia, później utrzymywał stan bezrobocia na studiach, zdając się na łaskę rodziców, finalnie jako człowiek dorosły i po skończonej ścieżce edukacji zagrzewając miejsce w Londyńskiej korporacji. Nie bał się wyzwań, dlatego postanowił od razu rzucić się na głęboką wodę. Marzyła mu się praca za biurkiem. W końcu mu się udało. Zdziwił się, kiedy to zaakceptowano jego propozycję pracy nawet bez rozmowy kwalifikacyjnej. Jednakże nie narzekał.

I dziś był jego pierwszy dzień.

Chciał zrobić jak najlepsze pierwsze wrażenie. Wyglądał dość elegancko- w mieszkaniu ogarniał swoje niesforne loki dobre pół godziny, chcąc wyglądać najlepiej jak tylko mógł. Wyprasował również swoją marynarkę, koszulę, oraz garniturowe spodnie co do jednego wgniecenia, przez co musiał wstać grubo ponad godzinę wcześniej. Prezentował się idealnie, ubrany cały na czarno- przystojnie i elegancko. Miał nadzieję, że nikt nie będzie wymagał od niego niczego więcej. Najbardziej bał się kompromitacji, możliwości popełnianych błędów, a raczej doświadczania wiążących się z nimi konsekwencjami, oraz wyalienowania. Miał na dziś proste cele- wkręcić się w towarzystwo, zrobić dobre pierwsze wrażenie na pracownikach, i zaimponować szefostwu.

Był w drodze do pracy. Już z daleka dostrzegł pnący się metrami w górę wieżowiec. Okolica ta była przesiąknięta snobizmem, lecz i tak korporacja wyróżniała się na tle reszty. Czarny prostokąt z ciemnymi szybami, w których mieniły się sztuczne złote światła lamp, ukazując ludzi przy biurkach. Harry już wiedział że trafił do miejsca, w którym wszystko chodzi jak w zegarku. Miał jednak nadzieję, że znajdzie się tam trochę miejsca dla jego głupich żartów i ogromnego entuzjazmu.

My Corpo Boy | larry stylinson fanfictionWhere stories live. Discover now