Rozłączył się, a ona powoli osunęła się na chłodne kremowe płytki i znów zwinęła się w kłębek. Czasami tak bardzo bała się tego co On może zrobić. W głowie odtwarzała kolejne scenariusze, jak wchodzi tu, gdy ona śpi i zabiera ją stąd, gdzieś, gdzie nikt nigdy jej nie znajdzie. Gdzieś, gdzie będą sami i będzie musiała uśmiechać się, robić to, co On zechce. Miała ochotę zniknąć, by jej nie znalazł, chociaż doskonale wiedziała, że On się nie podda. Znajdzie ją i z tym swoim przerażającym uśmiechem zrobi wszystko, by już nigdy nie uciekła. Zrobi z niej ptaka w złotej klatce.

                Telefon znów rozbrzmiał. Ponownie zastygła, ale ten dźwięk, chociaż identyczny z poprzednim, nie wydawał jej się aż tak złowrogi. Nie miał w sobie tej tego całego gniewu, który bił od Niego. Powoli wstała i podeszła do telefonu. Przyjrzała się wyświetlonemu numerowi. To na pewno nie był On.

 - Halo? – Odebrała telefon i usiadła na podłodze, w smudze światła księżycowego, które wpadało przez kuchenne okno. – Och, cześć Mina.

 - Ile razy mam jeszcze do ciebie dzwonić zanim odbierzesz? – Głośna pretensja w głosie dziewczyny sprawiła, że Yerin delikatnie się uśmiechnęła. Mocniej objęła słuchawkę telefonu, wyczuwając oderwanie od tego świata w którym przez ostatni tydzień się znajdowała. – Naprawdę, co się z tobą dzieje? Wiesz, że jutro Rina ma urodziny, prawda? – Pomyślała o tych dwóch siostrach. Wydały jej się dziwnie odległe. Kiedy ona je ostatni raz widziała? Nie potrafiła sobie przypomnieć. – Idziemy to uczcić do klubu moja droga. Nie możesz wiecznie siedzieć w mieszkaniu – dodała nieco troskliwszym głosem. – Oderwiesz się od tego. Odprężysz.

 - Mina, on gdzieś tam jest – powiedziała Yerin, nieco zachrypniętym głosem. Od kilku dni nie odzywała się do nikogo. Pomału zapominała jak składać zdania. Słowa zdecydowanie zbyt dziwnie brzmiały. – I gdy wyjdę, może mnie znaleźć. On nie jest normalny, nie wiem co mu przyjdzie do głowy i co mi zrobi. A tu... tu jestem bezpieczna.

 - Nie możesz siedzieć przez cały czas w zamknięciu – niemal wyczuła jak Mina ze strapioną miną kręci głową. – Wyjdź trochę do świata. A on pochodzi za tobą jeszcze jakiś czas i w końcu odpuści. Każdy w końcu odpuszcza.

 - Skoro tak mówisz – odpowiedziała nieco drętwym głosem. Miała ochotę zaśmiać się na naiwność przyjaciółki, to, jak bardzo wierzyła, że On jest taki jak inni. Problem w tym, że nie był i Yerin doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Westchnęła cicho, nie do końca wiedząc co powinna zrobić. – Ale będziesz przy mnie przez cały czas. Przyjdziesz po mnie, będziesz razem ze mną w klubie i potem odprowadzisz mnie pod same drzwi. Innej opcji nie ma.

 - Niech będzie – zrezygnowana przyjaciółka westchnęła cicho. – Przyjdę wcześniej i uszykuję się u ciebie. Do jutra.

                Mina rozłączyła się, a Yerin znów znalazła się w swoim ponurym świecie. Odłożyła powoli słuchawkę i naciągnęła mocniej rękawy swetra, przypominając sobie o herbacie. Wstała z podłogi i powoli znów weszła do kuchni. Złapała nieco ostygły kubek i stanęła przy oknie, wpatrując się w rozświetlone milionami neonów miasto. W nocy zawsze miało ono w sobie coś drapieżnego, bardziej niebezpiecznego, czasami brutalnego. Nie lubiła tego stanu, miała wtedy przemożną ochotę zakopać się w ciepłą pościel i nie wychodzić nim nastanie świt. Noc zbytnio kojarzyła jej się z Nim.

                Dopiła resztkę herbaty i odstawiając kubek do zlewu szybko ruszyła w stronę sypialni. W nocy nawet jej przytulne i niewielkie mieszkanie zdawało się mieć w sobie coś niebezpiecznego. Telefon znów rozbrzmiał, ale zdawała się tego nie słyszeć. Schowała się, schowała się pod kołdrą, próbując uciec od całego zła tego świata. Przecież tak bardzo chciała się od Niego uwolnić.

She's Gone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz