Louis na określenie jakim został opisany wywrócił oczami i westchnął, zaczynając chodzić w kółko, aby zająć sobie czymś czas czekania, aż w końcu ruszą. Pocierał swoje ramiona, gdy zimny wiatr wszedł mu pod ubrania, wywołując w nim dreszcze. Nienawidził zimy, było lodowato, nieprzyjemnie, na drogach robiły się kałuże błota od stopniałego śniegu, wszystkie kończyny mu drętwiały, a kierowcy w tym okresie byli wyjątkowo nieostrożni i doprowadzali do wypadków swoją szybką jazdą. 

- Jestem za wysoki, gnoju, będę walić głową o dach. - powiedział, zaraz jednak uśmiechając się szeroko na pomysł jaki zrodził się w jego głowie - Louis, kochanie.

- Co? Skończyliście wreszcie swoje jakże dorosłe sprzeczanie i możemy w końcu, kurwa, jechać? - zatrzymał się naprzeciwko bruneta i zmarszczył brwi, gdy wyraz jego twarzy stał się rozczulający - Co się tak patrzysz?

- Wyglądasz naprawdę uroczo z rumieńcami, wiesz? - zagruchał, gładząc kciukiem policzek szatyna – Powinieneś kupić sobie róż. 

Na to Louis zaczerwienił się bardziej, ale na szczęście nikt nie musiał wiedzieć, iż się zawstydził, zwalając winę na ogarniające go zimno. W zamian tylko pokiwał głową, mówiąc, że pomyśli nad jego zakupem.

- Dobra, super, ale czy możemy wreszcie iść? - zapytał Kenshiro, który siedział już na przednim siedzeniu kierowcy.

- Jechać. - poprawił go grzecznie Felix, wsiadając na tylne fotele, zajmując miejsce na środku.

David zawtórował mu, zamykając drzwi po lewej stronie samochodu, zostawiając dla Harry'ego i Louisa to po prawej. Tomlinson już stawiał swoje kroki ku pojazdowi, gdy wyprzedził go brunet, siadając i klepiąc swoje kolana. Starszy pokręcił przecząco głową i gestem dłoni nakazał mu wysiąść.

- No Louis, siadaj, nie mamy czasu. - westchnął ciężko na zachowanie szatyna.

- Ty na moich kolanach, kochanie, nie na odwrót. - odparł z udawanym spokojem Louis.

- Lou, siadaj i mnie nie denerwuj. - rozkazał poważnym tonem głosu.

Tomlinson spokorniał i chowając swoją dumę do kieszeni podszedł do drzwi i usadowił się na kolanach swojego chłopaka, który, aby ten się nie wywalił, umieścił jedną dłoń na jego pośladku, klepiąc go kilka razy. W zamian dostał jedynie ostrzegające zmrużenie oczu, na co jedynie uśmiechnął się tak, jakby nic nie zrobił. 

Samochód ruszył z miejsca i przez chwilę nastała cisza, ale już kilka sekund później przerwał ją podekscytowany Felix wypytując Japończyka o cel ich podróży. Mieli za mało czasu, aby pozwolić sobie na jeżdżenie po stolicy i spokojnym zwiedzaniu, dlatego pojadą tylko w jedno miejsce, które Kenshiro uznał za odpowiednie. Nikt nie wiedział o czym mówił chłopak, ale zgodzili się na taki układ, zdając się na jego znajomość miasta. 

Louis niekoniecznie obchodziły rozmowy, wolał oglądać krajobraz jaki mijali za oknem. Prezentował się o zupełnie inaczej niż w Anglii, gdzie budynki i niewielkie wsie stanowiły jego większość. Architektura Tokio różniła się od tej w Manchesterze, domy miały inny układ pomieszczeń, a gadżety jakie miał Kenshiro potrafiły zaskoczyć Louisa na tyle, że już następnego dnia jechali do sklepu by zakupić podobny sprzęt. Tomlinson był typem osoby, która kolekcjonowała małe pamiątki i inne niepotrzebne przedmioty, jednak nie układając ich na półkach tylko chowając do pudeł. W pokoju musiał być zachowany porządek, jego perfekcjonistyczna dusza w takich chwilach nie miała dla niego taryfy ulgowej. Na biurku przybory były zawsze na tym samym miejscu, wyjątkiem były momenty, kiedy wyciągał je, aby ich użyć.

Z podziwiania obrazów za szybą wyrwała go dłoń Harry'ego, która wkradła się pod warstwy ubrań i głaskała skórę na gołym biodrze. Odwrócił się do niego i spojrzał z nieokreślonym wyrazem twarzy. Harry uniósł brwi ku górze, w niemym pytaniu o pozwolenie, gdzie w głębi zielonych tęczówek było widać również zapewnienie, że jeśli mu się nie podoba, w każdej chwili może się sprzeciwić, a on to zrozumie. 

Painkiller || l.s ✔️Donde viven las historias. Descúbrelo ahora