1-Przyjazd

1K 33 1
                                    

-Pov: Viviante-

Stojąc tuż pod drzwiach lotniska z bagażami usłyszałam głos mojej mamy, stojącej za mną.

- Vivante poczekaj- rzekła do mnie.

- Tak?- Spytałam odwracając się.

- Trzymaj jeszcze to- Powiedziała, dając mi zdjęcie. Zdjęcie ukazywało mojego brata, siwowłosy mężczyzna ze złotymi oczami i białą cerą. Jednym słowem, wyglądał tak jak ja.

- A i jeszcze to jakby miało się przydać- Wręczyła mi niebieskie soczewki.

- Dzięki, ale naprawdę muszę już iść- Mruknęłam i weszłam na lotnisko.

- Okej trzymaj się i jak znajdziesz, to zadzwoń- Powiedziała mama, odchodząc do auta i machając do mnie.

- Papa kocham cię!- Krzyknęłam do mamy, wchodząc na lotnisko.

A więc żegnam się z pięknym Londynem i lecę na zachód.

- Dzień dobry- powiedziałam do pani przy recepcji, równocześnie podając bilet.

- Dzień dobry do Los Santos tak?- Spytał się mnie.

- Zgadza się- odpowiedziałam, najmilej jak potrafiłam.

- Dobrze wszystko się zgadza, proszę iść w tamtą stronę.- Powiedziała miło Pani, pokazując ręką stronę, w którą się udałam. Przeszłam odprawę i szybko dostałam się pod mój gate do samolotu.

- Pasażerowie lotu 352 do Los Santos mogą wejść na pokład.- Powiedział głos przez głośniki ustawione przy wejściu.

Weszłam do samolotu, szukając, a następnie zajmując swoje miejsce. Gdy po chwili wystartowaliśmy, momentalnie zasnęłam, chcąc by te kilka godzin zleciało jak najszybciej. Lot przebiegał bardzo szybko bo gdy się obudziłam już lądowaliśmy.

- Dziękujemy za lot prosimy o kierowanie się w stronę wyjścia- Powiedziała stewardessa przez mikrofon. Poczekałam chwilę, aby nie tłuc się w tym tłumie i po 5 minutach gdy ludzi już było mniej zaczęłam, wychodzić.

- Miłego Dnia- Powiedziałam do pań i wyszłam. Gdy wyszłam z lotniska i weszłam do taksówki, marzyłam, by nikt nie zauważył mnie i skojarzył z osobą, którą szukam.

- Dzień dobry, gdzie podwieźć?- Spytał miło Pan kierowca.

- Na apartamenty.- Odpowiedziałam, przyglądając się zdjęciu, wyciągniętemu kilka sekund temu.

Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu docelowym. Wzięłam swoje bagaże z bagażnika, zapłaciłam i weszłam do mieszkania.

- Jak ja tu dawno nie byłam- Rzekłam sama do siebie.

Zaczęłam się rozpakowywać, a gdy już to uczyniłam, wzięłam klucze i wyszłam, chcąc rozejrzeć po mieście.

- Los Santos jest tak piękne o tej porze.- Mruknęłam z myślą, że tylko ja to słyszałam.

- Masz rację- Odpowiedziałam ktoś za mną. Natychmiastowo się odwróciłam, chcąc zobaczyć kto to. Niestety zobaczyłam zamaskowaną osobę z bronią długą w rękach, którą celował we mnie.- A teraz ręce do góry- rzekł twierdząco mężczyzna. Zrobiłam to, o co kazał, a on mnie jedynie skuł nie zważając na za mocno zaciśnięte na moich dłoniach.- Wsiadaj, nie mamy całego dnia- powiedział, popychając mnie w stronę auta. Szarego sultana z 2 osobami w środku, wykonałam jego polecenie, a on siadł tuż obok mnie z tyłu pojazdu.

- Jedziemy?- Spytał kierowca.

- Tak.- Odpowiedział niski chłopak z przodu. Kierowaliśmy się w stronę Banku Pacyfik, po ich ubiorach mogłam obstawiać, że będę zakładnikiem na jakimś napadzie.

Kim ty jesteś? | 5cityWhere stories live. Discover now