[ GOŚĆ Z KAWIARNI ]
Niektórzy ludzie nie wierzą w rzeczy niemożliwe, a ja wierzę dzięki moim rodzicom. Za pół-roku jest włącznie akceleratora cząsteczek, więc pracy jest dużo więcej, ale wreszcie od tygodnia znalazłam czas na kawę i moje ulubione ciastko czekoladowe z malinami w Jitters, naszej lokalnej kawiarenki w Central City.
Pamiętam jak mama zawsze brała mnie tutaj jak tata był zajęty i właśnie kupowała je dla mnie, a dla siebie karmelową kawę z bitą śmietaną.
- Następny proszę! - moje rozmyślenia zostały przerwane przez kasjerkę, Irys West. Kojarzyłam ją z szkoły, ale nigdy nie byliśmy jakoś blisko. Zazwyczaj gadałam jej przyjacielem Barrym, ale potem kontakt się urwał. Szybko podeszłam do kasy i zamówiłam to co moja mama i czarną kawę dla taty. Niestety, niedużo teraz rozmawiam z nim nie za dużo, ale obiecał, że po otwarciu akceleratora pojedziemy na plaże jak kiedyś i pozbieramy muszelki. Trochę dziecinne, ale hej! Czasem można się z tego pośmiać.
Szybko odebrałam kawy i ciastko prawie, że wybiegając z kawiarni wpadłam na kogoś i upadłam podłogę wylewając kawę na czerwony sweter, który miałam na sobie, czarne spodnie też przy tym ucierpiały. Szybko wstałam i zaczęłam dmuchać na ubrania.
- Auć! Gorące! - zaczęłam krzyczeć, zauważyłam jak gość w którego weszłam wziął z swojej skórzanej torby butelkę z wodą i polał mnie nią. Przestało palić, ale byłam cała mokra.
Super...
Popatrzyłam do góry i zobaczyłam bruneta z szarawymi oczami*¹. Patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem, który mówił także, że się śpieszy.- Przepraszam cie naprawdę nie chciałem na ci- - szybko mu przerwałam wiedzą co chce powiedzieć.
- Nie masz za co przepraszać, chociaż trochę szkoda mi swetra,ale jak się wypierze będzie jak nowy. - uśmiechnęłam się patrząc na niego, ten uśmiechał się delikatnie, po czym powiedział:
- Teraz nie mam czasu, ale może dała byś się zaprosić na kawę sobotę? No wiesz jako przeprosiny? - uśmiechał się pisząc coś na kartce, którą wyciągnął z kieszeni kurtki. - To mój numer jak się zdecydujesz zadzwoń, ja muszę lecieć, mam nadzieję, że do zobaczenia! - krzyknął szybko dając mi karteczkę biegnąc do pustej kasy. Zaśmiałam się i wyszłam otwierając ciastko z dżemem, łapiąc taksówkę i jadąc najpierw do domu przebrać się i potem do Star Labs by pomóc w programowaniu*².
Po dotarciu do Star Labs, jej ojciec Harrison Wells przywitał ją uściskiem kiedy obok niego przechodziła, dalej Caitlin i Ronnie flirtowali podczas pracy, Cisco kłócił się z Hartley'em o nie wiadomo co. Oni zawsze się kłócą, mimo, że kocham Hartley\'a jest wkurzający, za to Cisco jest bardzo dobrym przyjacielem i znakomicie się dogadujemy. Uśmiechając się jeszcze do pozostałych pracowników poszłam do elektrowni z komputerami, nie wiem czemu, ale zawsze mnie ciągnęło do tego sprzętu. Kiedyś jak Star Labs było jeszcze budowane często uciekałam właśnie w to miejsce by ukryć się przed tłumami, których nie lubiłam, podczas dzieciństwa
Ech. Stare dzieje...
Ale wracając, weszłam do elektrowni i zaczęłam programować detale w komputerach, aż usłyszałam kroki, które zaczęły się zbliżać w moją stronę. Raczej wiedziałam kto się do mnie zbiła, więc się nie odwróciłam. Nagle męskie ramiona owinęły moją talię i przytuliły mnie od tyłu, mój chłopak. Normalnie pracujemy razem przy elektronice i gadzetach, ale przy akceleratorze cząsteczek zostaliby rozdzieleni.
- Co robisz, Stephanie? - zapytał brunet w okularach, opierają swoją brodę na mojej głowie. Tak jestem niska mam 5'5 a Hartley ma 5'10 więc różnica jest.
- Ostatnie programy i wreszcie koniec pracy na miesiąc!
- Widzę, że bardzo się z tego cieszysz - powiedział mi do ucha i zaczął całować po szyi - Myślisz, że po pracy mogła byś wpaść do mnie? - zapytał mnie delikatnie się odsuwając. Zrobiło mi się głupio dzisiaj była umówiona z Cisco na piwo i wygłupy.
- Przepraszam, ale jestem umówiona z Cisco na przyjacielski spotkanie, moglibyśmy się spotkać mnie jutro? - zapytał powoli z błaganiem w głosie kładąc ręce na jego klatce piersiowej. On popatrzył na mnie z złością i odepchnął mnie od siebie, nie za mocno , ale lekko uderzyła o komputery. Na szczęście nic się im nie stało i przy okazji mi, ale zdziwiłam się jego nagłego wybuchu. - Co ty robisz? - zapytałam lekko zdziwiona jak i zdenerwowana, ale powstrzymywałam ją jeszcze.
- Powiesz mi czemu, kiedy tylko coś zaplanuje zawsze jesteś umówiona na coś z tym przegrywem?! - krzyczał na mnie, a moja złość już mnie przerosła.
- Posłuchaj, nie moja wina, że dobrze nam się dogaduje i czasami spędzam z nim czas, a to, że wybierasz zawsze taki moment też nie jest moją winną! Może gdybyś miał dla nas więcej czasu, a nie próbował podlizać się mojemu Tacie było by inaczej! - teraz ja na niego krzyknęłam. Otworzyłam oczy,by na niego spojrzeć. Jego wzrok mówił wszystko. Był na mnie zły, że bronie Francisco, a nie przepraszam jego.
- Skoro się tak dobrze dogadujecie to idź do niego! Do mnie możesz już nie przychodzić nigdy. - powiedział za nim opuścił moje miejsce pracy. Czy właśnie mój chłopak zerwa ze mną, bo mam przyjaciela? Tak. Czy mi smutno? Może trochę. No dobra bardzo.
ϟϟϟ
838 słów
*¹ - Wiem, że oryginalnie Barry jest blondynem z niebieskimi oczami, ale będę pisać tak jak jest w serialu.
*² - ogólnie to nie wiem czy przy takich, rzeczach się programuje, ale uznajmy, że tak.
Mam napisane kilka rozdziałów, ale poczekam aż ktoś zacznie czytać by udostępnić je.
ESTÁS LEYENDO
ʟϟɢʜᴛɴϟɴɢ ʜɪᴛ ᴜs¹ Flash
Fanfic,,𝐏𝐚𝐦𝐢𝐞̨𝐭𝐚𝐦 𝐣𝐚𝐤 𝐦𝐚𝐦𝐚 𝐨𝐩𝐨𝐰𝐢𝐚𝐝𝐚ł𝐚 𝐦𝐢 𝐡𝐢𝐬𝐭𝐨𝐫𝐢𝐞 𝐨 𝐛𝐨𝐡𝐚𝐭𝐞𝐫𝐚𝐜𝐡, 𝐚 𝐭𝐞𝐫𝐚𝐳 𝐣𝐞𝐝𝐞𝐧 𝐳 𝐧𝐢𝐜𝐡 𝐬𝐭𝐨𝐢 𝐩𝐫𝐳𝐞𝐝𝐞 𝐦𝐧𝐚̨! 𝐂𝐳𝐲 𝐭𝐨 𝐧𝐢𝐞 𝐩𝐢𝐞̨𝐤𝐧𝐞?!'' ,,𝐉𝐚 𝐢 𝐁𝐚𝐫𝐫𝐲? 𝐖 𝐭𝐰𝐨𝐢𝐜𝐡 𝐬�...