POV: Mateo
Słońce przypiekało go niemiłosiernie. Nigdy nie przypuszczał, że słońce Sevilli może wydać mu się zbyt jasne.
- Mateo chodź no tu! - zawołał pan Gonzalez.
Pan Gonzalez, właściciel myjni samochodowej, był gościem po sześćdziesiątce i zatrudniał Metea od przeszło miesiąca.
- Co się stało? - spytał Mateo wchodząc do małego budynku z blachy, służącego za biuro, magazyn i wszystko co jeszcze można wymyślić.
- Mam tu chyba nowego pracownika do pomocy, ale jak na złość nie rozumie on po naszemu - pożalił się mężczyzna wstrząsając potężnym wąsem i wskazując na chłopaka stojącego pod ścianą.
Mateo spojrzał na przybysza. Stał z niepewną miną i kartką z ogłoszeniem o pracę w dłoni. Był to wysoki blondyn, krótko ostrzyżony, z zaróżowionymi policzkami.
Kiedy ich spojrzenia się spotkały Mateo poczuł jakby świat zaczął wirować.
- Hola, piękny przybyszu, w czym mogę ci pomóc? - przywitał się przechodząc na angielski.
-Hakuna matata twój kutas ma katar, ale ja tu przyszedłem pracować na myjni, a nie w burdelu.
Mateo roześmiał się, a widząc jasne oczy swojego rozmówcy musiał przyznać, że istnieją rzeczy bardziej oślepiającego niż słońce Sevilli.
YOU ARE READING
Los Angeles à la Sevilla
RomanceJackob Smith cieszy się z wyjazdy z chłopakiem do Hiszpanii. Wierzy w to, że wspólnie spędzony czas i jego szczere emocje pozwolą zostawić przeszłość z tyłu i zarzucą kotarę zapomnienia na jego błędy. Gustav Moore nie jest pewny co robi. Co jest w n...