Prolog

1.5K 57 14
                                    

– Co z nią?

– Dwadzieścia pięć lat, brak kontaktu, prawdopodobny wstrząs, rozległe obrażenia, mąż zadzwonił, gdy znalazł ją nieprzytomną na podłodze.

Mężczyzna był wściekły. Nie znałam tego głosu, ale jego wibrujący furią ton wywołał we mnie chęć ucieczki. Może to był odruch Pawłowa?

Dlaczego nie mogłam się poruszyć?

Ból… Każdy atom mojego ciała wył z agonii, a umysł płakał z rozpaczy. To nigdy się nie skończy. On mnie w końcu zabije.

– Przecież ona jest cała we krwi! Słyszy mnie pani? Proszę otworzyć oczy.

Powieki miałam niewiarygodnie ciężkie, ale jak zawsze wykonałam polecenie. Byłam wytresowana, jak na wierną sukę przystało. Nie miało znaczenia, że nieznajomy głos był melodyjny i uspokajający, ja i tak bałam się kary za brak posłuszeństwa. Chociaż powieki miałam takie ciężkie…

– Wiesz, gdzie jesteś?

Próbowałam skupić wzrok na twarzy tego mężczyzny, ale to był zbyt duży wysiłek.

Boli…

Nie byłam pewna, która część mojego ciała domagała się największej uwagi w tak zdradziecki sposób. Bolało mnie wszystko, a oddech zużywał zbyt wiele nadwątlonej życiem u jego boku energii.

Coś mną strasznie bujało, a nieprzyjemne uderzenia maltretowały mój umysł. Jakiś skrzypiący dżwięk mieszał się z mroźnym powiewem wiatru. Trzęsłam się z zimna. Drżałam od każdego podskoku czegoś twardego, na czym chyba leżałam. Wszystko było niewyraźne i zasnute mgłą, ale dźwięk syren i szum pojazdów nieprzyjemnie mieszały się w jeden, raniący moje uszy, ton.

A może to była burza w moim umyśle? Czułam mdłości. Próbowałam się podnieść, ale coś mnie powstrzymywało. Jakiś obcy dotyk na ramieniu. Nie, błagam, nie… Nagle zabrakło mi tlenu, a pod powiekami rozbłysły czerwone iskry, jak zawsze, gdy wpadałam w panikę.

– Puść ją. Maciek, puść ją. – Nieprzyjemny dotyk zelżał. Nabrałam spazmatycznie powietrza. Wolność… – Nikt jej nie dotyka. Spójrz na mnie. – Z wysiłkiem skupiłam wzrok na źródle męskiego głosu. – Wiesz, gdzie jesteś?

– Nie – wychrypiałam.

– Przewozimy cię na SOR. Masz dużo obrażeń, staraj się nie ruszać. Chyba masz połamane żebra.

– Dziecko…

– Jesteś w ciąży? – Kiwnęłam głową w odpowiedzi, co wywołało nowy napad mdłości. – Zrobimy badania. Ten facet mówił coś o ciąży?

– Nie.

– Kurwa. – Moje powieki naprawdę były bardzo ciężkie. – Nie zamykaj oczu. – Kolejne szarpnięcie, tym razem mocniejsze zmusiło mnie do chwilowego posłuszeństwa, ale nawet ono nie wygrało z ogarniającą mnie słabością. – Patrz na mnie! Posłuchaj, musisz na mnie patrzeć. Jeszcze chwila, zaraz przyjmie cię lekarz.

– Boli mnie brzuch.

Boję się. Tak strasznie się boję o moją kruszynkę.

– Oddychaj, ostrożnie. Już za moment będziemy na miejscu, spokojnie. – Jasność panującą wokół raziła mnie, ale nie zamykałam załzawionych oczu. Nagle poczułam ulgę. Czyjeś dłonie chroniły mnie przed światłem zimnych lamp. – Lepiej? Mów do mnie.

– Tak.

– Muszę zmienić kroplówkę, mogę cię dotknąć? – W ułamku sekundy zawładnęła mną panika. Ból w podbrzuszu rozsadzał moje wnętrze, gdy próbowałam się poruszyć. – Nic ci nie zrobię, to tylko kroplówka, ale muszę cię dotknąć. Zrób to dla dziecka.

Zbrukane sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz