7- Basen

199 14 1
                                    

Hawkins, 1986

Czekałam na ten dzień przez dwa dni, które bardzo mi się dłużyły co skończyło się moim rozmyślaniem. Analizowałam co może się wydarzyć i czy to wspólne wyjście można w ogóle nazwać randką. Ja i Eddie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, nie chciałam niszczyć naszej relacji.

Bałam się, że coś zepsuje albo, że nasza relacja całkowicie się zmieni. Zdałam sobie sprawę, że nie będę już tak luźno się przy nim czuć jak do tej pory. Przez chwilę nawet myślałam, że może lepiej będzie jeśli mu odmówię wyjścia.

W końcu to nadmierne myślenie doprowadziło mnie do piątku. Miałam dwie godziny do przyjazdu Eddiego. Żałowałam, że nie miałam już kontaktu z Max bo napewno teraz siedziałaby na moim łóżku i doradzała mi co powinnam założyć. Zdecydowałam się na biały sweter w warkoczowy splot, krótką, czarną spódniczkę i czerwoną, skórzaną kurtkę. Zrobiłam lekki makijaż i spięłam włosy klamerką. Założyłam czerwone conversy.

Wstawałam z fotela, kiedy usłyszałam głośny odgłos starego klaksonu w aucie. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam Munsona opartego o swoje auto. Uśmiechnęłam się i szybko zbiegłam po schodach. Rodzice na szczęście byli na kolacji u ciotki March, więc nie musiałam się nikomu tłumaczyć. Zamknęłam drzwi od domu i ruszyłam w jego stronę. Już od dawna nie panowałam nad swoim uśmiechem w pobliżu Munsona, więc wyszczerzona stanęłam tuż przed nim.

-Witam piękną panią- powiedział otwierając swoje ramiona

-Bez przesady

Miał na sobie biały t-shirt, czarne spodnie i obowiązkowo swoją czarną,skórzaną kurtkę.

-Czy ja kiedykolwiek przesadziłem?-spytał- Nie sądzę. Pięknie. Wyglądasz.- powiedział na co przekręciłam oczami

Dawno nikt mi tego nie mówił, więc naprawdę ciężko było mi w to uwierzyć.

-Ty też całkiem dobrze wyglądasz- uśmiechnęłam się

-Tego jestem pewien- uśmiechnął się- Zapraszam- otworzył drzwi auta

Tyle myślałam o tym dniu a się myliłam. Rozmawialiśmy z Eddiem w normalny sposób, dalej żartowaliśmy na wszystkie możliwe tematy, śmialiśmy się i znowu zjeżdżaliśmy z drogi żeby ochłonąć z głupawki.

-To chyba tutaj- powiedział wjeżdżając autem na przepełniony podjazd

Zatkało mnie. To nie mógł być jego dom. Ale był. To był dom mojego byłego. Dom Steve'a.

Weszliśmy do środka. Już było za późno, żeby się wycofać. Doskonale pamiętałam to miejsce. W środku było pełno ludzi, znajomych Steve'a i randomów z całego Hawkins. W kątach leżały poprzewracane, plastikowe kubeczki. Wszędzie było pełno alkoholu. Na lampach wisiał rozwinięty papier toaletowy a nad zlewem nastolatkowie wciągali kokę.

Eddie obrócił się w moją stronę, patrząc pytającym wzrokiem, na co przytaknęłam głową potwierdzając, że chce zostać. Ruszył w stronę swoich znajomych a ja powędrowałam po drinka. Wybrałam takiego, który nie miał w sobie prawie w ogóle alkoholu. Szybko go wypiłam i podeszłam do Eddiego. Złapał mnie za ramie i przyciągnął do grupki nastolatków, wśród, których rozpoznawałam jedynie Vickie z którą czasami miałam razem lekcje angielskiego.

Sprawię, że się uśmiechniesz- Eddie MunsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz