8-Dobranoc

187 12 0
                                    

Hawkins, 1986

Po dziwnej sytuacji na imprezie Steve'a, zdecydowaliśmy z Eddiem, że pojedziemy w inne miejsce. Chłopak zaparkował auto przed stacją benzynową i cały przemoczony poszedł do sklepu czynnego 24/7h, kupić kilka rzeczy. W tym czasie usiadłam na krawężniku obok rozwalającego się chodnika. Zdenerwowana bawiłam się sznurówkami moich conversów i wyczekiwałam Munsona.

W końcu pojawił się z papierową torbą w ręku i dużą butelką taniego wina. Usiadł obok mnie i zaczął wygrzebywać różne przedmioty z torebki. Nie potrafiłam się nie uśmiechnąć.

-A więc jak? Palisz?

-Jeszcze nie-powiedziałam chwytając paczkę

-To dobrze, że się nie zatruwasz tym świństwem. Ja to robię.- powiedział wyciągając następne rzeczy

-Czemu, skoro wiesz, że Ci to szkodzi?

-Sam nie wiem

Zaśmiałam się.

-Aha- powiedział patrząc do wnętrza torebki- Nie wiem po co je kupiłem, ale pomyślałem, że nie chciałbym, żebyś zapamiętała dzisiejszego wyjścia jako naszej pierwszej randki- mówił o czymś co było w środku torby. Zaczął łapać się za włosy- Wiesz, jeśli zabierałbym Cię na randkę to napewno nie na imprezę u znajomych

Patrzyłam się na niego pytającym wzrokiem.
O czym on mówi? Co jest w tej torebce, człowieku?- pomyślałam

-Czyli nie bierzesz dzisiejszego wieczoru za coś poważnego?-spytałam, znów bawiąc się sznurówkami

-A ty?- spytał a jego oczy wydawały mi się o wiele większe

-Ja też nie- skłamałam- Ale ty też nie, prawda?- spytałam zawiedziona, licząc że jednak powie coś innego

-Nie- powiedział, wpatrując się w beton

-Chcesz się napić?- spytałam po jakimś czasie, biorąc do ręki wino

-Wiesz co? Zacząłem odczuwać teraz ten alkohol z imprezy. Chyba co za dużo to nie zdrowo, więc nie będę- powiedział zapalając papierosa

-Rozumiem- powiedziałam, kładąc głowę na złożonych kolanach

Nie wiedziałam co się dzieje.

-Jesteś zmęczona Melisso, odwiozę Cię do domu, dobrze?- spytał, spokojnym głosem ale i troskliwym

-Dobrze

Wstaliśmy z chodnika i ruszyliśmy w stronę auta. Jechaliśmy w ciszy, od czasu do czasu próbowałam jakoś zagadać ale w końcu zaczęłam się złościć. Później posmutniałam. Na sam koniec straciłam nadzieje.

Kiedy dojechaliśmy, powiedziałam jeszcze siedząc w aucie:

-Świetnie się bawiłam Eddie

-Ja też, ciesze się że poszliśmy tam razem-delikatnie się uśmiechnął

-Dobranoc

-Dobranoc-odpowiedział

Sprawię, że się uśmiechniesz- Eddie MunsonМесто, где живут истории. Откройте их для себя