Rozdział 11.

3 1 0
                                    

“To nieprawda! To nie może być prawda. Oni kłamią. Zmówili się by zniszczyć mi życie.”, kiedy oparta o drzwi w swoim pokoju dała upust emocjom. Nie mogła się ruszyć po tym co usłyszała w salonie. Jej świat zawalił się bardziej niż po porwaniach. Jedyne co potrafiła zrobić to zaprzeczanie. Jak nigdy przedtem chciała się teraz obudzić, pragnęła żeby to wszystko okazało się tylko snem. Mimo, że czuła się odwodniona z jej oczu bez przerwy płynęły strumienie łez. Rzuciła się na łóżko, płakała i krzyczała, chowając twarz w poduszkę.
W jej umyśle odtworzył się film łączący wszystkie najpiękniejsze chwile jej życia. Poznanie Jasmine, wspólne posiłki z rodzicami, wieczory filmowe oraz jej najwcześniejsze wspomnienie wakacji, które spędziła u dziadków na wsi.
Przypomniała sobie tę bardzo starą, głeboką studnie, do której wrzucała sprytnie wyciągnięte od babci monety, za każdym razem myśląc jakieś życzenie. Okrągły pieniążek leciał bardzo długo wchłonięty przez ciemność studni. Malutkiej Kate wydawało się wtedy, że czeka wieczność nim przedmiot dotrze na dno, a ona usłyszy niesione przez echo ciche plusk w momencie zetknięcia się przedmiotu z taflą wody.
Wracała pamięcią do słonecznej pogody dzięki, której rodzice postanowili zorganizować piknik, ale niestety nie mogła przypomnieć sobie szczegółów. Widziała czerwony koc rozłożony w ogrodzie za domem dziadków, przygotowane przez mamę i babcię kanapki oraz rozmawiającego dziadka i tatę. Reszta wspomnienia była rozmyta i nie przypominało jej się nic więcej. Stwierdziła, że to zasługa minionego czasu, bo przecież miała wtedy cztery lata, a podczas tamtego lata spędziła ostatnie wakacje u dziadków.
Usłyszała pukanie i choć nie miała ochoty teraz nikogo widzieć wstała by otworzyć drzwi. Za nimi stała pani Eleonora z miską obranych i pokrojonych owoców. Była jakaś inna niż kobieta, którą poznała Kate. Wyglądała na zatroskaną i bardzo zmartwioną, ale swoje emocje tuszowała przyjaznym uśmiechem. Kate odsunęła się by wpuścić gościa do środka. Obie usiadły na łożu, całkiem blisko siebie co z początku wydawało się jej niekomfortowe. Miska z owocami stanęła na stoliczku, a pani Whitford najwidoczniej zaczęła się stresować, bo ręce złożyła w koszyczek i ułożyła na złączonych nogach.
-Wiem, że czujesz się zagubiona, zraniona i może nawet zdradzona. Przez nas wszystkich. W imieniu każdego kto był zamieszany w całe to zajście z serca cię przepraszam. - Te słowa wybiły Kate z rytmu. Jakie ukryte znaczenie niosły. - Moja droga. - Pani Eleonora złapała, wpatrująca się w nią dziewczynę, za dłonie. - zdaje sobie sprawę, że wszystko to może cię przytłaczać, ale wierzę też, że będziesz w stanie nam kiedyś wybaczyć, a my zrobimy wszystko by na to wybaczenie zasłużyć. Ja… najbardziej jestem świadoma, że twoje serce to pęknięte szkło, a umysł zajęty jest przez kotłujące się myśli, których wydaje się, że nie jesteś w stanie zrozumieć i uporządkować. Jednakże jesteś silną kobietą. Wiem to. - Ścisnęła dłonie Kate mocniej.- Jestem całkowicie pewna, że podniesiesz się spod tego głazu jakim są rzeczy, które ostatnio cię dotknęły. Jesteśmy tu wszyscy by naprawić swój błąd i pomóc ci odbić się od dna by wypłynąć na powierzchnię. - westchnęła - Może nie miałam okazji tego okazać, ale naprawdę widzę, że jesteś inna od dziewczyn, które poznałam do tej pory, a uwierz mi było ich sporo. - Obie się zaśmiały, ale tylko na krótką chwilę. Pani Eleonora zaraz znów spoważniała i kontynuowała.- Bardzo cię polubiłam. Jesteś bardzo dzielna. - Ostatnie zdanie wypowiedziała takim samym głosem jak mama Kate. To sprawiło, że dziewczyna znów zaniosła się płaczem. Kobieta delikatnie ułożyła jej głowę na swoich kolanach i póki nie zasnęła gładziła jej włosy.
Przebudziła się, gdy ktoś złapał ją za rękę, która jeszcze była obolała po przecięciu liną. To był Chris. Klęczał przy jej łóżku, ściskając jej dłoń, przyciśniętą do swojego czoła. Płakał. Wyraźnie słyszała jak szlochał.
-Kate tak bardzo przepraszam. Gdybym tylko mógł cofnąć czas. - Choć zaspana bardzo wyraźnie słyszała co szeptał. - Nie chciałem, abyś w ten sposób dowiedziała się o swojej zmarłej siostrze i prawdy o swoich rodzicach. Już na samym początku chciałem wszystko wyjaśnić, ale nie było odpowiedniego momentu by powiedzieć, że twoi rodzice... i twoja starsza siostra… . - Zamilkł na krótką chwilę. - Tak bardzo cię przepraszam. - ucałował jej dłoń, której jeszcze przez chwilę nie puścił.
Po tym jak Chris wyszedł, Kate gorzko zapłakała. Jej porwanie jedno i drugie, życie wśród wampirów, informacje o jej rodzinie były jak okropny ciężar w jej życiu i sercu. Nikt, oprócz niej, nie wiedział, nie mógł wiedzieć, jak wielkie i ciężkie Jet to brzemię. Był zbyt duży i nie była pewna czy jest w stanie go pokonać.
Przez kolejne dni nie wychodziła z łóżka. Jedzenie przyjmowała jedynie od pani Eleonory głównie dlatego, że tylko ona do niej przychodziła. Codziennie, dokładnie o tej samej godzinie szła wziąć prysznic. To był jedyny moment, w którym widziała Chrisa lub Johna z oddali, bo za każdym razem któryś stał przy schodach wpatrując się w jej drzwi. Większość czasu i tak spędzała w ciemnym pokoju. Zasłonięte bez przerwy okna sprawiały, że nie wiedziała czy jest dzień, czy noc. Nie interesowało ją zupełnie nic. Czasami nawet zdarzyło się jej nie oddychać, jakby zapominała, że musi to robić. Była w totalnej rozsypce. Całkowita niemoc ogarnęła jej umysł i ciało.
Mijał chyba szósty dzień lub była siódma noc. Schowana pod kocem Kate usłyszała, że ktoś wchodzi do pokoju. Przekonana, że to pani Eleonora przyniosła jej coś do jedzenia, nawet nie wysunęła głowy spod przykrycia. Jednak był to ktoś inny, usiadł koło łóżka, na podłodze i siedział w milczeniu.
Ciekawość zwyciężyła i ospale wychyliła się by sprawdzić kto zakłóca jej spokój. Matt, a raczej Matthew.
-Co tu robisz? - spytała z lekką chrypką w głosie.
-Przyszedłem z tobą porozmawiać - westchnął. - A raczej ja będę mówił, a ty po prostu słuchaj. Kiedy trafiłaś do naszego obozu byłaś jak lwica. Drapieżna, odważna, nieustraszona i mega wkurzona. Wiedziałaś, że jesteśmy wampirami, ale nie obchodziło cię to zupełnie. Podczas pierwszego spotkania z Kapitan prawie rzuciłaś się na nią, by wydrapać jej oczy za to, że cię porwała i więzi. Za każdym razem patrzyłaś się jej prosto w oczy, nie dałaś po sobie poznać, że cię przestraszyła lub zraniła swoimi słowami. Nawet gdy miałaś wysoką gorączkę, zacięcie walczyłaś. Odnajdź w sobie te dziewczynę. Odnajdź w sobie odwagę i wyjdź walczyć ze światem dalej. Jesteś silniejsza niż myślisz. Masz moc by stawić czoła i pokonać każdą przeszkodę. -
-Skąd możesz to wiedzieć? Przecież w ogóle mnie nie znasz. -
-To się czuje Kate. Kiedy człowiek... - zaśmiał się pod nosem - Kiedy żyje się tak długo jak ja, będąc przygotowywanym do przejęcia władzy nad rasą, która od tysiącleci się ukrywa, nabywa się pewnych umiejętności. Już po pierwszym spojrzeniu, po pierwszej rozmowie wiedziałem, że jesteś kimś więcej niż sama myślisz. Musisz tylko w siebie uwierzyć i obudzić te dzikie, wewnętrzne zwierzę, które zamknęłaś w głębinach swojego serca. Te, które będzie walczyć z tobą, o ciebie i dla ciebie. - wychodząc rzucił jeszcze w jej stronę. - Walcz Kate, walcz.-
Jego słowa wywarły na niej niepojęte wrażenie. To był pierwszy raz kiedy ktoś powiedział do niej tak mocne słowa, a do tego była to osoba, która ledwie ją znała. Przypływ energii wypełnił jej ciało. Poczuła, że ma siłę walczyć, “Walcz Kate, walcz!” dudniły w jej głowie słowa Matthew.
Wyskoczyła z łóżka, wzięła prysznic ubrała i umalowała się. Kiecy stanęła przed lustrem nie poznała sama siebie. Nie była to zasługa zmiany stylu, widziała w sobie inną Kate, silniejszą wersję siebie.
Na dole znalazła panią Whitford, którą poprosiła o pomoc. Chciała spotkać się z rodzicami. Chciała by to oni osobiście wyjaśnili jej dlaczego była okłamywana. To oni musieli jej powiedzieć dlaczego ukrywali przed nią, że są wampirami. To oni powinni jej wytłumaczyć dlaczego nie pamięta, że miała starszą siostrę, która zmarła. Opowiedzieć jak to się stało i kiedy. Musieli to robić. Byli jej to winni. Nie wiedział jeszcze jak się zachowa wobec nich kiedy jej wszystko opowiedzą. Nie była pewna czy będzie w stanie im wybaczyć, czy będzie dalej utrzymywała z nimi kontakt. Wiedziała jedno nic już nie będzie takie jak wcześniej.

WybrankaWhere stories live. Discover now