Rozdział 9

4 1 0
                                    

Jak przez mgłę pamiętała co wydarzyło się w sali balowej po wygłoszonym toaście króla, ale była pewna, że nie trafiła do swojego pokoju a jej amnezja nie była spowodowana odczuwanym jeszcze w organizmie ponczem. Przyprawiając ją o porządny ból głowy, przypominały jej się fragmenty walki między napastnikami, a rodziną królewską. Przypomniało jej się jak upadał żyrandol, który wcześniej podziwiała. Przypomniała sobie, jak rozbijane były krzesła i stoły, jak tłukło się szkło, jak echo roznosiło odgłosy walki, a w powietrzu unosił się intensywny zapach krwi, który nieprzyjemny posmak pozostawiał nawet na języku. Wspomnienia spowodowały, że po jej policzku popłynęła łza. Postanowiła zebrać w sobie całą siłę, która jej została, ale po nieudanej próbie podniesienia się z ziemi, dotarło do niej, że jest związana. Nie mogła znaleźć racjonalnego wytłumaczenia sytuacji w jakiej się znalazła.
Ostatnie wspomnienie, które do niej wróciło to “mglisty” Chris, biegnący w jej kierunku krótko przed tym jak, najwyraźniej, zemdlała. “No dobrze, widocznie zemdlałam, ale jak się tu znalazłam i dlaczego jestem związana? I gdzie ja wogóle jestem?” zastanawiała się i w tym momencie, drzwi, których do tej pory nie zauważyła, otworzyły się.
-Masz, zjedz to. - Mówił nieznajomy, kładąc owsiankę przed nią.
-No ciekawe jak mam to zrobić. -Hmm?- Pokazując, że chodzi o jej skrępowane ręce, które po chwili namysłu chłopak uwolnił .
Teraz kiedy była już wolna przyjrzała się chłopakowi stojącemu przed nią. Bardzo jej kogoś przypominał, ale nie mogła się skupić na tyle by sobie przypomnieć. Wysoki blondyn o delikatnej cerze wpatrywał się w jej niebieskozielone oczy. Ubrany w czarną koszulkę z logo jakiegoś nieznanego jej zespołu metalowego, która ściśle przylegała do wyrzeźbionego brzucha oraz silnych ramion. Czarne jeansy sprawiały, że wydawał się groźny, ale dla Kate wystarczyło jedno spojrzenie w jego szaroniebieskie oczy, a już wiedziała. Tak naprawdę jego wygląd zewnętrzny miał stworzyć pozory “bad boya”, gdzie w rzeczywistości miał wnętrze anioła, które tylko potwierdzał błysk w oczach. Nie wiedzieć dlaczego, ale czuła z nim silną więź.
Po zjedzeniu owsianki nieznajomy zaprowadził Kate, ciemnymi i krętymi korytarzami do pomieszczenia, równie ciemnego jak to, z którego wyszła. Kilka starych foteli, stolik z jedną, odłamaną nóżką oraz bardzo zniszczone biurko. Nad nim lampa z pojedynczą żarówką, która migotała jakby za chwilę miałą się przepalić. Na fotelu siedziała dość młoda kobieta. Miała czerwone włosy, piwne oczy i pełne usta od, których nie można było oderwać wzroku. Kiedy ujrzała Kate, uśmiechnęła się ukazując białe kły. “No oczywiście! Wampiry!” Kate przewróciła oczami na te myśl. Zatarła dłonie, każąc Kate usiąść, na równie zepsutym fotelu, stojącym po przeciwnej stronie biurka. Najdziwniejsze było to, że nie odczuwała żadnego strachu nawet w najmniejszym stopniu. O nie… Kate była naprawdę wkurzona tym, że drugi raz w ciągu krótkiego czasu została, najwyraźniej, porwana.
-No prosze! Już nie wołasz swoich kochanków? Nie jesteś już taka odważna jak wczoraj. - zaśmiała się gardłowo nieznajoma. Wstała i podeszła do Kate, złapała mocno za jej podbródek, wciskając kciuk jakby chciała przedostać się przez skórę do kości. - Przyzwyczaiłaś się już do swojej celi? Nie? To lepiej zrób to szybko, bo spędzisz w niej sporo czasu. Będziesz naszą kartą przetargową. Ani jeden z młodych Withford’ów nie odda cię bez walki.- Kobieta była bardzo szczupła jednocześnie bardzo silna. Była trochę przerażająca, ale nie powstrzymało to Kate od powiedzenia tego co chciała powiedzieć.
-Kim ty jesteś w ogóle? Nie będę żadną kartą przetargową, a już na pewno nie pozwolę się traktować jak więźnia. Mam dość, że ciągle ktoś mnie porywa. Ciągle każą mi się przyzwyczajać do nowego miejsca. Co ja jestem? Jakieś zwierze, które wciąż zmienia właściciela? O nie! Tego już za dużo! Ja mam swój dom, rodzinę i przyjaciół, i wszyscy się teraz o mnie martwią, a ja nawet nie mogę do nich zadzwonić. Zostałam wciągnięta w sprawy o których nie miałam pojęcia, co więcej takie, które wcale a wcale mnie nie interesują. Swoje dziewiętnaste urodziny spędziłam na balu otoczona przez wampiry, a później przez inne zamknięta w lochu. To, że jestem człowiekiem nie daje wam żadnego usprawiedliwienia do traktowania mnie w ten sposób. Mam swoje uczucia, prawa i żądam... -
-Uhuuu… Kocica wyciągnęła pazurki. Uwaga, bo zacznie gryźć.- Zaśmiała się, oparta tyłem o biurko, kobieta. - -Słuchaj, słoneczko, nikogo tutaj nie obchodzi co o tym sądzisz. Chcesz czy nie jesteś już w całym tym bajzlu po uszy. Możesz za to podziękować, swojemu księciu z bajki, Johnathanowi. Pogódź się z tym i lepiej mnie nie wkurzaj. Zabierzcie ją, niech moje oczy jej nie widzą. -
Dała znać temu samemu chłopakowi, by ją odprowadził. Wyprowadziło to całkowicie Kate z równowagi. Zaparła się o nóżki krzesła i skrzyżowała ręce na piersi dając znak, że nigdzie nie pójdzie, licząc, że ktoś to uszanuje. Jednak chłopak nie zwracając uwagi na działania Kate, złapał za podłokietniki i wyniósł ją razem z krzesłem. Kiedy znaleźli się na korytarzu dało się usłyszeć głośne “To krzesło ma tu wrócić z powrotem!!” .
Kiedy znaleźli się znów w tej samej celi chłopak postawił Kate na ziemi i kazał jej zejść. Ona wykorzystując fakt, że zapewne będzie miał kłopoty jeśli mebel nie wróci tam gdzie było, postanowiła wykorzystać szantaż.
-Dobrze. Zejdę, jeśli odpowiesz na moje dwa pytania. - Uniosła brew, czekając, aż chłopak podejmie decyzje.
-Niech ci będzie. Tylko szybko, bo nie mam czasu. -
-Pierwsze: Kim wy jesteście? -
-Jesteśmy Rebeliantami. -
Rebeliantami? Więc jeśli dobrze rozumiem buntujecie się przeciwko czemuś? -
-Istnieje porozumienie między ludźmi, którzy o nas wiedzą, a wampirami. Tylko, że, mówiąc twoim językiem, jest mega stary i nie zmienił się ani trochę przez ten cały czas. A jest inaczej, niż kiedyś. My chcemy to zmienić. Nie chodzi nam, jak opozycja chce pokazać, o to żeby móc znów żywić się na ludziach bez konsekwencji. Chcemy żyć z ludźmi, przestać się chować, móc się zakochiwać. Po prostu żyć razem.-
Kate nie mogła uwierzyć w to co słyszy. “Życie razem z wampirami? Czy oni zdają sobie sprawę co chcą zrobić?” zastanawiała się Kate, schodząc z krzesła.
-Ale do czego ja wam jestem potrzebna? -
To już pytanie nie do mnie, ja wykonuje tylko rozkazy. Tam jest koc i kilka poduszek. Jeśli będzie ci zimno, zawołaj, a przyniosę kolejny. - Powiedział, wychodząc z celi i zostawiając Kate znów samą.
Po godzinie chodzenia w kółko postanowiła, że znajdzie sposób żeby się wydostać. Niestety w pomieszczeniu nie było żadnego okna, a jedyne drzwi zostały zamknięte na trzy zamki. Zaczęło być jej duszno i brakowało jej tchu. Myślała, że to z powodu ubioru, bo wciąż miałą na sobie balową suknie. Ktoś rozdarł ją i była teraz krótsza o połowę. Rozpięła gorset, ale nie dało to zbyt dużej ulgi. Wykorzystując gumkę od warkocza, upięła włosy w kok i usiadła na łóżku polowym.
Nagle poczuła silny ucisk w brzuchu, który był jej znany, pojawił się pot i drgawki. Straciła panowanie w nogach i upadła na twardą, betonową podłogę. Czuła jakby tonęła w otchłani ciemności. Mimo, że miała otwarte oczy nic nie widziała, jakby oślepła. Po chwili z oddali usłyszała znajomy głos, ale nie była w stanie rozpoznać do kogo należy.
-Błagam! Kimkolwiek jesteś pomóż mi!
-Kate!? -
-Chris? Szczęście, że to ty! Nie wiem gdzie jestem. -
-Nie wystrasz się, ale… - Chris zamilkł na chwile.
-No mów! - nakazała.
-Jesteś w mojej głowie. -
-Że co proszę?! - Zaczęła się zastanawiać czy w przyszłości, jeśli jakąś będzie mieć, czy coś ją zdziwi, bo chyba to co się dzieje teraz jest najbardziej zadziwiającymi zjawiskami na świecie.
-Kate wsłuchaj się w mój głos i postaraj uspokoić. Teraz nie jest ważne jak to się stało. Musisz mi powiedzieć gdzie jesteś i kto cię porwał. - Wzięła trzy głębokie wdechy i policzyła do pięciu. Bicie serca się uspokoiło, a ona mogła mówić.
-Już dobrze… Jestem zamknięta w jakiejś piwnicy pełnej korytarzy. Z tego co udało mi się dowiedzieć to są to jacyś Rebelianci, a ich przywódczynią jest czerwono włosa wiedźma. Mam być jakąś kartą przetargową. -
-Ja wiedziałem! Zabije te… ! -
-Chris!! Opanuj się i powiedz mi czy wiesz jak mnie stąd wyciągnąć? -
-Obiecuję, że zrobię wszystko, żebyś wróciła tu cała i zdrowa. Mam do ciebie jednak prośbę. -
-Serio? Jak niby mam ci pomóc znajdując się w tej pieprzonej klatce? -Kate kipiała złością. Krzyczała nim zdążyła pomyśleć co mówi. - Wybacz, ale jestem mega zła i zestresowana.
-Nic nie szkodzi, całkowicie cię rozumiem. Postaraj się, proszę, dowiedzieć jak najwięcej informacji o ich planie. -
-No dobrze, ale pośpiesz się z tym ratunkiem, bo jedyne co dostaje tu do jedzenia to owsianka. -
-Biedactwo. Ahhh Kate tak na marginesie to wiedźmy nie istnieją. -
-Uważasz, że ta informacja była tak ważna, że w takim momencie musisz o tym mówić. - Jednak w głębi duszy Kate uśmiechnęła się gdy powiedział te niedorzeczną uwagę.
-Wybacz. - zaśmiał się, ale tylko przez nanosekundę - Muszę ci coś powie… -
-Co takiego? - Chris był zdezorientowany. - Kate!! Co chcesz mi powiedzieć?! -
Bezskutecznie wołała jego imię, bo połączenie zostało zerwane.
Kate odzyskując świadomość, wracała do szarej rzeczywistości. Bojąc się, że znów będzie widzieć tylko ciemność nie podnosiła powiek. Siedziała z zamkniętymi oczami, a chłód celi oziębiał jej rozgrzane ciało. Czuła lekkie zawroty głowy.
Po dłuższej chwili, powoli zaczęła otwierać oczy. Ujrzała stojącego przed nią chłopaka wyglądającego na zdenerwowanego. Okazało się, że była ‘nieobecna’ przez dwanaście godzin i kiedy nie upomniała się o jedzenie, postanowił zobaczyć czy wszystko w porządku. Upewniwszy się, że tak, wyszedł, a ona zwinęła się w kulkę, tuląc swoje nogi do piersi i zastanawiała się czy Chris tak samo długo pozostawał w transie. Co myśli? Co teraz robi? Co ma zamiar zrobić? Ale największą zagadką dla Kate było: “Dlaczego to się dzieje?”. Położyła się na niewygodnym łóżku mając nadzieję, że uda jej się zasnąć w miarę spokojnym snem. Jednak wszystkie wydarzenia ostatnich miesięcy nie pozwalały na to.
Ani chwili nie zmrużyła oka. Sprężyny ze starego materaca wbijały jej się w ciało dlatego co chwile musiała zmienić pozycję by uniknąć śladów raniącego ją metalu. Było bardzo zimno, a powietrze w celi było ciężkie i wilgotne. Kate drżała z zimna, czuła jak marzną jej gołe stopy. Kiedy dotknęła swojego czoła, które płonęło tak samo jak poliki, wiedziała, że ma gorączkę. Zapach starego, zużytego kilka lat temu koca zatykał nos i wciąż tkwił w przełyku znacznie utrudniając jej swobodne oddychanie. Z każdym kolejnym wdechem coraz bardziej zbierało się jej na wymioty. Ból zaczynał być nie do zniesienia. Zwinęła się w kulkę błagając w myślach o pomoc.

WybrankaWhere stories live. Discover now