~Rozdział 11~

30 2 1
                                    


Hinata wyglądał na prawdę zjawiskowo. Nigdy nie sądziłem, że będę w stanie w taki sposób patrzeć na drugą osobę. A jak już to w życiu nie sądziłem, że on będzie tą osobą. Mój kompan również był ubrany w yukatę. Była ona koloru pomarańczowego z czarnym, bliżej mi nie określonym wzorem, a przy kołnierzu miał wyhaftowane słowo "kruk".  Na stopach miał białe skarpetki sparowane z getami(od aut. nie jestem pewny czy dobrze odmieniłem, ale chodzi o geta, drewniane buty). Włosy jak zawsze walały mu się w każdą możliwą stronę świata. W tą nie możliwą w sumie też. Wyglądał nieziemsko, a jego oczy błyszczały się jak dwa ogniki.

—Kageyaamaa! —usłyszałem krzyk wyrywający mnie z transu, a chwilę później krewetka już zawisła na mnie. Gdyby nie moje cudowne zdolności utrzymania równowagi, oboje byśmy na ziemi leżeli.

—Czy ty możesz się na mnie nie rzucać z zaskoczenia? —skarciłem go za jego nieostrożne zachowanie i odepchnąłem od siebie lekko mojego towarzysza. 

—No dobra, nie bądź taki marudny, nic się nie stało przecież —skrzyżował ręce oraz przewrócił oczami. —Chodź już. W końcu przyszliśmy tu żeby się rozerwać, a nie stać przed wejściem! —oznajmił ciągnąć mnie za nadgarstek w stronę najbliższego stoiska. 

Hinata był jak dzieciak, oglądał i zachwycał się wszystkim co tylko zauważył. Tak jakby pierwszy raz był na takim festiwalu. Latał od stoiska do stoiska wydając pieniądze to na przekąski to na pluszaki i inne duperele. Miło się na to patrzyło. Ja nie specjalnie byłem zainteresowany tutejszymi atrakcjami, wystarczyło mi to, że mogłem patrzeć na tego rudzielca jak jest w swoim żywiole. Oczywiście kupiłem sobie również jakieś jedzenie, bo szkoda by było nie skorzystać. Niekiedy mój rudy kolega prosił mnie o wygranie jakiejś nagrody dla niego, bo sam nie dawał rady. Podobało mi się to. Było zabawnie. Jak już obeszliśmy, chyba wszystkie możliwe stoiska, co zajęło z godzinę albo i więcej, zaczęliśmy szukać dogodnego miejsca, żeby obejrzeć pokaz sztucznych ogni. W końcu to letni festiwal, bez fajerwerek się nie obejdzie. 

Chodziliśmy tak chwilę. W pewnym momencie miałem wrażenie, że chodzimy w kółko. Nigdzie nie było fajnego miejsca. Aż w końcu udało nam się je znaleźć. Był to mały pagórek, kawałek od głównego obszaru festiwalowego. Pokryty cały był zieloną, miękką trawą, a na jego czubku znajdowały się pojedyncze drzewa. Wdrapaliśmy się mniej więcej do połowy owej, małej góry i usiedliśmy na ziemi. Na ziemi , bo jesteśmy tak genialni, że żaden z nas nie pomyślał o tym , żeby wziąć ze sobą jakiś koc. Wtedy też zorientowałem się, że z tego całego zamieszania nie dałem mu jeszcze mojego prezentu. Postanowiłem więc dać mu go jak zacznie się pokaz. Póki co siedzieliśmy tak w ciszy. Drzewa kołysały się na delikatnym wietrze razem z naszymi włosami. Było przyjemnie ciepło. Nie tylko dlatego, że ogólnie było ciepło, ale też przez ta ruda kulkę siedzącą obok mnie. Zawsz jego bliskość mnie rozgrzewała od środka. I przez zawsze mam na myśli zawsze. Nawet jak nie wiedziałem co do niego czuję. A raczej wiedziałem, ale wtedy to było przeciwieństwo tego co czuję teraz. 

Chciałem jakoś zacząć rozmowę ze starszym, jednak nie miałem najgłupszego pomysłu z tematem. Nie główkowałem się za długo nad tym i po prostu zacząłem się cieszyć jego obcowaniem ze mną. Nie potrzebowałem żadnych słów. Jego obecność była dla mnie wystarczająca. Spoglądałem na niego co jakiś czas, a jego oczy ciągle się świeciły jak iskierki. Policzki miał lekko zaróżowione, tak samo z nosem. Włosy wciąż tańczyły z wiatrem. Nie umiałem oderwać od niego wzroku. Jakby mnie zahipnotyzował swoim pięknem. Chciałbym móc, na ten cud matki natury, patrzeć już zawsze. Oboje byliśmy w swoich własnych światach, które w pewnym punkcie przecinały. Ile ja bym dał, żeby te światy się połączyły całkiem. Z moich myśli wyrwał mnie nagły huk. Zaczął się pokaz. Ciekawe ile tak siedzieliśmy w ciszy.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 17 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Zostań moim szczęściem|| KageHina | BL||Where stories live. Discover now