~Rozdział 9~

249 17 106
                                    

Weszliśmy do mojego mieszkania i zdjęliśmy buty. Jako pierwszy poszedłem w głąb mojego miejsca zamieszkania, a moim oczom ukazał się. . . . .ogromny bałagan. Ktoś mi się włamał, czy jak? Bo nie przypominam sobie żebym zostawiał taki syf. Wszędzie walały się butelki po sake, albo whisky wraz z opakowaniami po jakiś przekąskach. W całym pomieszczeniu dało się wyczuć dość delikatną, ale jednak, woń alkoholu. Więc to chyba moja spawka.

-Mógłbyś otworzyć okna? -zwróciłem się do rudego, a on przytaknął skinięciem głowy. -Ja zajmę się śmieciami i wcale nie mam tu na myśli ciebie.

-Ej! Nie jestem śmieciem! -krzyknął otwierając okno w salonie

-Polemizowałbym -odezwałem się zbierając szklane butelki.

-No wiesz! Mogłem nie przychodzić -słyszałem jak wzdycha ponownie otwierając okno, tym razem w kuchni.

-Ale wiesz. . .Takimi "śmieciami" jak ty można się zająć na kilka sposobów.

-Na przykład? -chyba nie zrozumiał tych dwuznacznych słów.

-Na przykład w łóżku -spojrzałem na niego sprośnie będąc schylonym do połogi, a on wyraźnie się zrumienił. Zaśmiałem się pod nosem z jego reakcji. Wyprostowałem się z kilkoma butelkami i poszedłem je wyrzucić.

-Ah tak? -spojrzał na mnie zadziornym wzrokiem. Przyznam, że tego po nim się nie spodziewałem. Mimo wszystko dalej był czerwoniutki jak dorodny pomidorek.

-Tak -wyrzuciłem szkło do odpowiedniego worka i spojrzałem na niższego, który niebezpiecznie się do mnie zbliżył.

-To się mną zajmij -szok. Szok, niedowierzanie. TEN uroczy chłopak patrzył na mnie teraz, jak Reksio na szynkę. Jednakże ze mną nie tak łatwo.

-Hmm. . . .Niech się zastanowię. . . .Nie.

-Huh?! Czemu?! Sam to zaproponowałeś!

-No i? Poza tym to był tylko żart. A co? Już się nakręciłeś? -przybliżyłem się od jego twarzy z "playboyowym" uśmszkiem.

-W-wcale nie!

-Jaaaasne. A ja jestem psem.

-Bo jesteś.

-Chcesz- PRZEPRASZAM CO?!

-Potwierdzam twoje zdanie -uśmiechnął się do mnie idąc w stronę kanapy.

-Chodź tu ty mały przykurczu!

I w ten sposób zaczeliśmy biegać po moim mieszkaniu. W zasadzie to Hinata uciekał przede mną, a ja latałem za nim jak powalony żeby go zabić.

Znudziło mi się to bieganie i w sumie trochę się zmęczyłem.

-Dobra, wystarczy.

-Król się poddaje? Niesamowite!

-A weź idź się utop.

-A co jak nie?

-Przez te kilka lat zrobiłeś się jeszcze bardziej irytujący -powiedziałem podnosząc ostatnie papierki z podłogi czy ze stolika kawowego.

-Za to ty się w ogóle nie zmieniłeś.

-Wiem.

-Wow. . .Co jest za tymi drzwiami? -wskazał na drzwi na samym końcu korytaża.

-Czemu cię interesują?

-Nie wiem. . .Może dlatego że zamiast normalnej klamki mają kod? - zapytał ironicznie.

-Nie ważne.

-No poowieedz -przeciągał samogłoski.

-Nie. -powiedziałem ostro.

Zostań moim szczęściem|| KageHina | BL||Where stories live. Discover now