2. Nigdy tak nie było

79 11 1
                                    

Było zimno, a w mojej głowie wręcz          chuczało od niezrozumiałych dla mnie dźwięków, podmuch wiatru w tym stanie był niczym tornado przechodzące z nienacka. Obszar który mogłem zobaczyć, znacznie ograniczał, rozmazany obraz. Widziałem jedynie zarys sylwetki najwidoczniej siedzącej na moim brzuchu, wyjaśniało by to kwestię dlaczego z takim trudem łapałem oddech.
Mogłem wyczuć, że moje ciało drga, a policzki były mokre od łez, nie byłem w stanie kontrolować żadnej z tych rzeczy. Zlany zimnym potem od stóp do głów zacisnąłem mocno powieki. Nie bałem się, musiałem przypomnieć sobie, dlaczego znajduje się w takiej sytuacji. Miałem na to tylko chwilę czasu, po ponownym otwarciu oczu pożałowałem.
Blada ręka blondyna, którego byłem w stanie zobaczyć już wyraźniej, złapała za mój podbródek unosząc do góry.

-Obudziłeś się księżniczko ?-dostrzegłem, że jego wyschnięte usta wygięte były w łobuzerski uśmiech. Nie byłem w stanie się odezwać, zbyt bardzo uniemożliwiał mi to ból głowy, która ciągle jeszcze pulsowała. Kiedy zastanawiałem się tak, mogłem oberwać od niego szklaną butelką, sporo tu szkła. Rzecz jasna nie miałem również ochoty, rozmawiać z nim o czymkolwiek.

Okulary Rindou były zbite i nasunięte na czubek głowy, jednak nie pamiętam by udało mi się to zrobić. Oprócz tego, na jego twarzy gdzie niegdzie znajdywały się mocniejsze lub lżejsze zadrapania. Mimo wszystko, widać było który z nas ucierpiał bardziej, już na pierwszy rzut oka.
Miałem ochotę podeprzeć się łokciami o chłodny chodnik by mieć większe pole widzenia, jednakże jego twarz była by w tedy zbyt blisko mojej. Nie czułem się dobrze, ani fizycznie, ani mentalnie, nie uśmiechało mi się również pogarszać w ten sposób mojego stanu. Patrzyłem na niego beznamiętnie. Czułem, że łzy zaschły już na moich policzkach.
W jednej chwili starszy chłopak, jakby rozmyślając się puścił mnie, co spowodowało spotkanie mojej głowy z betonem, przymknąłem jedynie oczy, zbyt zmęczony by wydać jakiś odgłos.
Po mojej obolałej głowie krążyło wiele myśli, zrozumiałem już co działo się przed moją utratą przytomności, jednak jakie rzeczy on mógł zrobić kiedy nie było ze mną kontaktu? Wzdyrgnąłem się, nie chciałem o tym myśleć. Ból w różnych częściach ciała zlewał się w jedno, uniemożliwiajac mi zlokalizowanie ewentualnych obrażeń które chłopak mógłby wykonać na moim ciele w tym czasie.

Lustrowałem go wzrokiem, tak bardzo nie chciałem czuć go na swoim ciele. Starszy również wpatrywał się we mnie, w ciszy. Czy to okazja żeby wydostać się z tej komicznej sytuacji? Moje ręce leżą bezwładnie, jednak gdybym tylko użył trochę siły, nie było by żadną przeszkodą uniesienie ich, dlaczego jednak się nie ruszam ? To zbyt niepokojące, jego całe zachowanie, to dzisiaj stanowczo nie to, co raczył mi pokazywać dzień w dzień, a był wszak dopiero koniec Listopada.
Przemknęło mi przez myśl czy blond włosy nie czeka na mój ruch, jednak szybko odrzuciłem te rozważania. To było by zbyt oczywiste, od razu dostałbym cios zwrotny, a ruszenie sie w tej okoliczności było nie możliwe.
Gorączkowo zastanawiałem się co powinienem robić, pod czas gdy Rindou siedział niewzruszony, mógłbym powiedzieć, że w jego oczach widziałem wręcz zaciesz spowodowany moją powoli rodzącą się paniką. Co się ze mną stało ? Dlaczego do cholery on za każdym razem na mnie tak działał, nie mogę tracić głowy, jednak ku mojemu nieszczęściu byłem coraz bliżej tego.
Minęło może kilka minut, moje serce lekko przyśpieszyło, za to chłopak już najwyraźniej zirytowany takim obrotem spraw, wstał ze mnie. Zszokowany i ogłupiały jego zupełnie nowym zachowaniem podniosłem się momentalnie na nogi.
To był błąd. W jednej chwili odczułem ogromny ból, z zacisniętej szczęki wydobył się zanikający pisk. Więc w to miejsce postanowił trafić Rindou. Nie chciałem nawet wiedzieć co dokładnie stało się z moimi kostkami, miałem wrażenie, że płoną. Upadłem na kolana. Widocznie zrobiłem to jednak zbyt szybko, zakręciło mi się w głowie. W porę na szczęście złapałem równowagę, nie spuszczając wzroku z mojego towarzysza, znów, tym razem stojącego nade mną.

Chciałem żebyś tylko trochę kochał mnie -Ringry Where stories live. Discover now