1.

31 3 0
                                    

Wchodzę do muzeum i nadal widzę tego bruneta, on chyba mnie śledzi.
Widzę jak zakłada plakietkie z imieniem, okey czyli jednak mnie nie śledzi, idę do szefowej, która wyjaśni mi co i jak.

Minęło dziesięć minut a ja już oprowadzałam ludzi po muzeum opowiadając im historie artefaktów.
Czuje na sobie wzrok bruneta, odwracam się na chwilę, by na niego spojrzeć, widzę jak szybko odwraca wzrok. Emm to było...slodkie, to było nawet słodkie. Samantha czy ty się zakochujesz? Nie nie nie i jeszcze raz nie, nie zakochuje się. Albo może...? Sama nie wiem, dobra trudno, a może to on się we mnie zakochał? Nah, raczej nie, ale nie wiem. Ehh nie wiem o czym myśleć.

Po całym dniu pracy, mażyłam tylko o ciepłym łóżku. Ale to za chwilę, zanim wyje z muzeum muszę sporzystac z toalety,wyszłam z kabiny, odkręcam kran i myje ręce, otwieram drzwi od łazienki, whait kto tam jest? Podchodzę do tego kogoś, i kucam bo ta osoba siedziała na podłodze, patrzę na jego twarz i już wiem że to ten ziom co przepraszał mnie chyba z milion razy. Z jego plakietkie wyczytałam że ma na imię Steven.
- Emm co ty tu robisz? - pytam się marszcząc brwi. Steven przykłada swojego palca do moich ust, co chyba miało oznaczać, że mam być cicho.
- musisz być cicho, nie wiemy czy ten szakal nadal tu jest- szepta i powoli wstaje. Steven chwyta mnie za rękę i powoli prowadzi do łazienki.

Powoli i cicho zamykam drzwi i odwracam się do bruneta, a on co odpierdala? Gada z lustrem? Tsa on gada z lustrem, a bardziej że swoim odbiciem.
- Nie oddam ci żadnej kontroli! - mówi dość głosno na co lekko się wzdrygam.
Wszystko działo się bardzo szybko, jakieś stworzenie wleciało do łazienki, Steven to już nie był Steven tylko jakąś mumia, odsunęłam się, bo wiedziałam, że nie dam se rady.
Steven pokonał tego tak jakby szakala i podszedchodzi do mnie coraz bliżej, z każdym jego krótkiem się cofam, patrzy na mnie tymi swoimi neonowymi oczami.
- Nie powinno cie tu być - powiedział trochę niższym głosem niż zawsze.
- Tak samo jak ciebie - wzruszyłam ramionami, po czym go ominęłam i wyszłam z łazienki.

Wróciłam do domu, wykompalam się i położyłam. Czemu ten dzień był taki skompikowany i ciężki?

~🌙
No, no ten rozdział liczy 369 słów, a pod prologiem mam około 3 głosy, więc jestem nawet dumna z siebie i wdzięczna wam, że chcecie to czytać, chyba xD.

W Imię Khonshu🌙Where stories live. Discover now