1 Tęsknota

189 15 5
                                    

Peter wpatrywał się z tęsknota na wierzę Avengers.

Opisanie jego tęsknoty za przeszłością było niemal niemożliwe. To jak bardzo chciał by było jak dawniej. To jak bardzo niecierpiał i bał się teraźniejszości jak i przyszłości. I to jak często marzył by to okazało się tylko dziwnym złym snem z którego zaraz się wybudzi a Pan Stark wezwie go na misję.

A jednak nic nie było już jak dawniej i nigdy nie będzie. Tony zginą. Zresztą jak i kilku innych Avengersów. I gdyby to było jeszcze mało nikt z jego bliskich o nim nie pamiętał.

A kobieta która była dla niego jak matka... Jej też nie było już na tym świecie.

Peter nigdy nie myślał że może go spotkać coś takiego. Taka fala nieszczęść która nie chce się zatrzymać i która porywa cię w wir smutku i przerażenia.

Może i to brzmi dziwnie ale właśnie tak czuł się Peter. Wiecznie targany przez los, niepewny swojej przyszłości.

I co najgorsze. Czuł się... Samotny.

Bez nikogo kto byłby obok niego i bez nikogo kto by go wspierał. Niby mógł pójść przypomnieć o sobie Mj i Nedowi, nawet im to obiecał ale wtedy... Wtedy naraził by ich na niebezpieczeństwo a na to nie mógł sobie pozwolić.

Chociarz chciał by pamiętali. Bardzo chciał.

Nie Peter - Pomyślał - nie bądź samolubny

Uniusł wzrok na niebo wzdychając leciutko. Tak jest lepiej. Gdy nie wiedzą są przynajmniej bezpieczni a przecierz na tym zawsze mu zależało.

Przyciągnął kolana do klatki piersiowej i zaszlochał cichutko. Chciał aby tu byli, bardzo chciał ale nie mógł ich narażać.

Już nigdy więcej.

*****

Od akcji z Doktorem Strangem Peter rzadko bywał na patrolach. Właściwie to praktycznie w ogóle na nie nie wychodził więc media zaczęły plotkować o Spidermanem z ogromną częstotliwością. Czy zginął? Czy zrezygnował? Czy stał się złoczyńca?

Nie, po prostu nie miał czasem mentalnej siły by zwlec się z łóżka a co dopiero iść na patrol.

To był jeden z tych dni. Dni które pewnie przeleżał by w łóżku rozmyślając godzinami.

Jednak coś pokrzyżowało jego plany - dziecięcy krzyk. A jeżeli cokolwiek mogło go natychmiastowo zaniepokoić to był to właśnie krzyk dziecka.

Wyjrzał za okno. Jeden z sąsiednich budynków był opatulony płomieniami. W jednym z okien, jednym z niewielu nieogarniętych pożarem wychylał się może siedmioletni chłopiec.

Peter nie czekał ani chwili. Otworzył okno, wciągnął struj i bujając się na pajęczynie zawisł toż przed chłopcem.

-Hej mały - przywitał się radosnieni wyciągnął dłonie w kierunku chłopca - wskakuj, zabiorę cię na dół.

Chłopiec zawisł na jego ramionach a Peter przycisnął go do siebie jedna ręką, druga ściskając pajęczynę.

Poluznil ja lekko i zaczął zbliżać się do ziemi. Kiedy jego nogi dotknęły podłoża, postawił chłopca na ziemj a ten ruszył biegiem w kierunku kobiety stojącej toż obok straży. Pewnej była to jego mama.

Peter kiwnął głową w kierunku wiwatujące go tłumu i powrucił do swojego małego mieszkanka.

Następnego ranka w gazetach trąbili tylko o tym jednym fakcie. Spiderman powrucił.

A Peter choć tego nie planował to nie chciał ich zawieść. Więc powrucił na prawdę.

Heja
Oto moje nowe ff z którego jestem na ten moment( mając napisany pierwszy rozdział i plan ramowy) wmiare zadowolona hah

A wam jak się podoba? Liczę że jest spoko.

To tyle na razie.

Miłego Dzionka,
LitteAilaEvans

Razem | young avengers |Where stories live. Discover now