Rozdział 1

244 16 49
                                    

Judah

Nienawidzę poranków. Każdego jednego, pieprzonego poranka. Nienawidzę, kiedy słońce bezlitośnie wdziera się pod moje zmęczone powieki i powoduje, że głowa boli mnie jeszcze bardziej. Nienawidzę tego uczucia, gdy dochodzi do mnie, że kolejna szalona noc minęła, zostawiając po sobie jedynie mdły posmak w ustach i resztki magii w skotłowanej pościeli. Nienawidzę świadomości, że mam w łóżku dziewczynę, której imienia nie znam i którą będę musiał za chwilę wyrzucić z pokoju. Tak, poranki są zdecydowanie najgorsze. Jedynym pocieszeniem, jakie w tej chwili przychodzi mi do głowy jest to, że zawsze imprezujemy razem. Travis i ja. Od lat nierozłączni, spętani szaleństwem i poszukiwaniem wrażeń.

– Śpisz? – Cichy głos wyrywa mnie z zamyślenia i niechętnie otwieram oczy. Cień tuż nad moją głową okazuje się być naszą najnowszą asystentką, Kat.

– Już nie – mruczę, chrząkając. Mam paskudną chrypę i głos zamiera gdzieś w głębi mojej krtani.

– Ekhm, w takim razie dzień dobry. – Zerka na mnie niepewnie i po chwili strzela oczami na drugą stronę łóżka, a ja podążam za jej wzrokiem.

– Pozbądź się jej, dobrze? – Kat zamiera i przełyka tak głośno, że to słyszę, mimo że nadal szumi mi w uszach po nocnej libacji. – Nie bierz tego zbyt dosłownie. Po prostu ją wyproś, OK? – Uśmiecham się słodko.

– Dlaczego?

Marszczę brwi słysząc to pytanie.

– Bo dostałem to, czego chciałem i już jej nie potrzebuję. Czy taka odpowiedź ci pasuje? – Z przyjemnością obserwuję, jak Kat chrząka zmieszana i w końcu niechętnie potakuje.

Siadam na łóżku, odrzucając lekką narzutę. Wsuwam ręce we włosy, starając się nadać im jakikolwiek przyzwoity kształt, gdy słyszę cichy pisk. Unoszę brwi zdziwiony. Czyżby tajemnicza nieznajoma w końcu odzyskała przytomność? Nie, nadal leży jak kłoda, chociaż z tego, co pamiętam, wczoraj ruszała się bosko. Mój fiut drga na samo wspomnienie i uśmiecham się do swoich zamglonych myśli, gdy kolejny pisk wwierca mi się w uszy. Kiedy w końcu unoszę wzrok, staje się jasne, kto umie wyciągnąć takie wysokie rejestry. Kat.

– O co ci chodzi? – Staram się określić przyczynę jej dziwnego zachowania, ale po chwili już znam odpowiedź. Jestem nagi i mam wzwód. No, tak. Nic niezwykłego, poza tym, że Kat pracuje z nami dopiero od trzech dni i jeszcze nie miała okazji widzieć mnie w całej okazałości. – Krępuje cię to? – pytam, chociaż wcale nie muszę. Twarz mojej asystentki płonie i jednocześnie mieni się purpurą. Niesamowity widok.

– Ja...Yyy... Nie, ja nie... – Macha rękoma, jakby nie wiedziała, czy ma zasłonić oczy, czy jednak nadal patrzeć.

– Spokojnie, to nic takiego, kotku – mruczę, wstając. – Przyzwyczaisz się. – Przechodzę obok i mrugam do niej.

Odruchowo kiwa głową, chyba nadal jest w szoku, a ja zastanawiam się, dlaczego ten widok tak ją sponiewierał. Wchodząc pod prysznic przychodzą mi do głowy trzy powody jej dziwnego zachowania, a każdy z nich podoba mi się bardziej od poprzedniego. Po pierwsze, być może nigdy nie widziała przystojnego, nagiego faceta. Po drugie podejrzewam, że na mnie leci, tak jak większość dziewczyn, które spotykam na swojej drodze. Po trzecie jestem Judah Saryan i śpiewam w Trash Boys, a to elektryzuje wszystkie kobiety, bez względu na to, co o mnie myślą. Uśmiecham się i zaczynam nucić, próbując pozbyć się chrypy. Całe szczęście, nie mamy teraz żadnych występów, bo Richard dałby mi popalić. Nasz menadżer za punkt honoru wziął sobie doprowadzenie nas, a w zasadzie mnie, do porządku przed rozpoczęciem kolejnej trasy. Krzywię się, bo na razie średnio mu to wychodzi, ale ma szalone pomysły, które psują moją wizję dobrej zabawy. Wsadzam głowę pod prysznic i zamykam oczy, rozkoszując się wodą, wybijającą rytm na mojej twarzy. Jakoś to będzie. Zawsze jakoś jest.

Trash Boy (zostanie wydany)Where stories live. Discover now