Rozdział 11

5.3K 114 8
                                    


~~LILLY~~


Cały weekend przesiedzieliśmy z Alexem w domu.

Jest niedziela i zaraz miała przyjść do nas moja mama wraz z Johnem. Przygotowałam zapiekankę makaronową. Ostatnio ulubione jedzenie Alexa, zaraz po lodach. Razem upiekliśmy też ciasto czekoladowe. Zabawy było przy tym co niemiara. Co prawda pomoc Boo polegała na zabawianiu mnie swoją mało składną rozmową. Ale kochałam takie momenty. Kiedy jesteśmy we dwoje, rozmawiamy, wygłupiamy się. Zapominamy o całym świecie i wszystkich naszych problemach.

Brakuje tylko jednego...

Widzę, że Alex potrzebuje trochę męskiego towarzystwa. To, jak cieszy się kiedy w firmie może się chwile pobawić z Davidem. Mówi o nim cały czas. Bierze go jako swój autorytet. Obawiam się, że kiedy nie będzie mógł się już z nim spotykać, bardzo to przeżyje. Odkąd mam Boo, nie byłam w żadnym związku. Nie mogłam ze względu  na Boo i Alexa. Miałam wrażenie, że jak się z kimś zwiążę, to tak jakbym go zdradzała.

Chyba nigdy nie będę umiała się z niego wyleczyć.

Z rozmyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zostałam zgarnięta do uścisku przez moją mamę.

-Też się cieszę, że cię widzę, ale chciałabym jeszcze pożyć.  Dusisz mnie.- starłam się ją delikatnie odepchnąć.

-Przepraszam dziecko. Tak bardzo się za wami stęskniłam. A gdzie moje małe Boo. Babcia przyjechała i ma dla ciebie prezent.- odeszła idąc w głąb mieszkania w poszukiwaniu swojego wnuka. Ja w tym czasie przywitałam się z Johnem.

-Jak się trzymasz?- zapytał wchodząc za mną do kuchni. Zawsze się o mnie martwi. Jest dla mnie jak ojciec. W końcu to on mnie wychował. Mama rozstała się z moim biologicznym ojcem zraz po moim urodzeniu. Nie interesował się mną, a mi nie zależało na poznaniu go. Moim tatą był John i nie miałam zamiaru tego zmieniać.

-Coraz lepiej. Alexa nie boli już ręka i coraz więcej mówi.- odwróciłam się do niego wyciągając z piekarnika zapiekankę.

-Wiem, że u Alexa wszystko dobrze. Pytałem o ciebie.

Oparłam się dłońmi o blat i pochyliłam głowę.

Od ponad trzech lat nie jest dobrze. Każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem, któremu staram się sprostać tylko i wyłącznie ze względu na swojego syna. Nie mam siły i czasami mam ochotę się poddać. Co noc śni mi się wypadek, przez co śpię może trzy godziny. Cały czas chodzę zmęczona, ale muszę dać radę, bo mam syna. Bo Alex nie chciałby, żebym się poddała.

-Jest dobrze. Nie musisz się martwić.- Uśmiechnęłam się smutno, starając się nie rozpłakać. On wiedział, że nic nie jest dobrze. Zawsze wiedział.

-Lilly, widzę, że nie jest dobrze.- przytulił mnie do siebie, a ja wybuchnęłam płaczem z napływu tych wszystkich emocji. Niedługo rocznica śmierci Alexa i jak zawsze kilka dni wcześniej czuję się znacznie gorzej niż zazwyczaj.

-Nie dam rady.- powiedziałam szlochając.- Nie mam już siły. Widzę, że Alex potrzebuje ojca, a ja nie jestem w stanie mu go zastąpić.

- Jesteś najsilniejszą osobą jaką znam.- Pokręciłam głową, chcąc zaprzeczyć.- Dajesz sobie świetnie radę. I może nie musisz zastępować Alexowi taty.

-Co masz na myśli?- zapytałam trochę się uspokajając ale cały czas byłam w niego wtulona. Gładził moje plecy. Zawsze mi to pomagało.

-Minęło już dużo czasu. Wiesz dobrze, że On nie chciałby dla ciebie takiego życia.- zatrzymał się na chwilę zanim kontynuował to co chciał powiedzieć.-  Nie chciałby, żebyś cały czas po nim rozpaczała, stała w miejscu. Musisz iść do przodu, Lilly. Ciągłe oglądanie się za siebie nie jest dobre ani dla ciebie ani dla Alexa. Jesteś młoda, piękna. Może czas...

Tylko mnie pokochajWhere stories live. Discover now