Poirytowany nową znajomością trzaskam w szafkę.Nie jestem silny wiec drzwiczki wcale się nie zatrzaskują tylko odbijają i muszę podejśc i poprawnie zamknąc.
-Może ci pomogę?-Pyta rozbawiony dupek.
-Nie zbliżaj się.-Podciągam książki do piersi i wyciągam rękę.
-Oj no przestań księżniczko.-Marszczy nos.
-Nie O.D.E.J.D.Ź.-ruszam szybkim krokiem w stronę stołówki trzaskając przeklętym,stalowym skrzydłem.
-Przecież nic ci nie zrobiłem!-łapie mnie za ramie i przyciąga do siebie tracę równowagę wpadając w jego ramiona.
-Naprawdę cie nienawidzę.-Cholera dlaczego ja jestem taki słaby?Próbuję wyplątac się z jego objęc.
-Znasz mnie od godziny.-Obraca mnie w swoją stronę.
-No widzisz tyle mni wystarczyło by cię znienawidzic.-Robię minę "no widzisz?!"-A teraz mnie puśc bo jeszcze ciebie zaczną prześladowac.-Nim pomyślałem zdążyłem wypowiedziec to cholerne zdanie.
-Prześladywac?-Robi zaskoczoną minę ....nagle mina mu zrzedła- co ci robią?
-Nic..-W naszą stronę idzie mój gnębiciel i uśmiecha się złośliwie.
-Aaaaaaaa.... Michael zostaw go bo jeszcze cię zarazi gejozą.-Udaje wystraszonego.Obraca się w ich stronę podnosząc mnie i przyciskając do piersi nie zostało mi nic innego jak objąc go nogami w pasie.
-Spokojnie....szczepiłem się.-Odpowiada spokojnie,opieram się i kładę brodę na obojczyku.Szepczę mu do ucha "i tak cię nienawidzę"on tylko kiwa głową.
-Wam też polecam ...ale wiesz co Feliks??-Tamten kręci głową.-Ciebie chyba już dopadło.