4. początki

34 5 0
                                    

Chciał wiedzieć, dlaczego tatuaże nie pozwoliły jej duszy wyrwać się z ciała, chciał wiedzieć, dlaczego jego magia nie potrafiła zmusić jej jestestwa do oddania się śmierci. Chciał poznać tajemnice kobiety, poczuć siłę i potęgę tej spokojnej, nietypowej magii. Żeby jednak to zrobić, brunetka musiała opuścić Bractwo. Musiał ją stamtąd wyciągnąć.

Już kolejnego dnia wybrał się na spacer. Wyspy Cienia były ciche, a Mgła szeptała szaleńczo tak, jak zwykle. Thresh stanął przy skruszonym murze, odstawił latarnię poza krąg działania życiodajnej wody i sam usiadł na ogromnym fragmencie muru.

Wczorajsze spotkanie z kobietą było szczęśliwym trafem, Thresh miał jednak nadzieję, że bez problemu spotka brunetkę na nowo. Kobieta sama pytała o kolejne spotkania, zatem zakładał, że będzie go oczekiwała w tym samym miejscu, co wczoraj.

Nie pomylił się tak dużo. Minął może kwadrans, a kobietka podeszła do muru z lekkim, uroczym uśmiechem. Wyglądała lepiej niż wczoraj, żywe kolory pojawiły się na jej policzkach, jej ruchy były pewniejsze i zwinniejsze. Przebywanie na Wyspie Cieni wysysało siły fizyczne i psychiczne, w Bractwie jednak brunetka leczyła się dość szybko.

- Przyszedłeś - wyszeptała.

- Chciałaś, żebym przyszedł - przyznał, podnosząc się. - Wyglądasz lepiej.

- Czuję się lepiej - wyznała. - Yorick się mną opiekuje. Daje mi... specjalną wodę.

- Błogosławione wody - odparł Thresh. - Nie zastało tego wiele. Większość spaczyła się, gdy Viego wrzucił do studni trupa swojej żony.

Ostre i bezpośrednie słowa podziałały tak, jak Thresh przypuszczał - brunetka spięła się i rzuciła mu płochliwe spojrzenie. Upiór uśmiechnął się tylko krzywo.

Z jednej strony przerażanie kobiety mu odpowiadało i bawiło, z drugiej jednak zaniepokojony był faktem, że brunetka wciąż dostaje błogosławioną wodę, nawet jeśli były to niewielkie ilości. Miał jednak nadzieję, że dłuższe przebywanie we Mgle lub po prostu na spaczonych Wyspach Cienia zniweluje piękną i życiodajną magię źródła.

- Znasz tę historię? - zapytał. - Czy może po prostu wszyscy o niej zapomnieli tam, w jasnym świecie?

- N-nie - odpowiedziała. - Nie znam.

- Być może kiedyś ci ją opowiem.

Thresh podszedł bliżej muru. Brunetka stała już tam, na granicy Mgły i życia, wciąż właściwie poza zasięgiem Thresha. Upiór wiedział jednak, że nie potrzeba tak wiele, by kobieta z własnej woli przekroczyła tę linię i poszła za nim. O dziwo, widział to w jej niespokojnym, tęsknym spojrzeniu. Nie rozumiał tego, ale miał nadzieję, że to wykorzysta w odpowiedni sposób.

- Yorick wołał na ciebie Aylin - zauważył Thresh. - To twoje imię?

Pokiwała głową, znów ogarniając go przyjaznym, ciepłym spojrzeniem.

- Yorick powiedział, że nazywasz się Thresh – wyznała cicho. – I że nie powinnam była ci ufać.

- Może ma rację. – Thresh zamruczał przyjemnym tonem, jednocześnie uśmiechając się nieprzyjemnie. – Na pewno w tym, jak mam na imię.

- Czy mogę ci ufać? – zapytała cichutko.

Jej spokojny, czuły głos sprawiał, że Thresh jednocześnie chciał ją zostawić w spokoju, chronić przed szepczącą Mgłą i zaproponować wycieczkę do swojej Twierdzy. Bardzo nie spodobało mu się to, jak reagował na głupie, pozornie proste rzeczy, związane z kobietą. Zbyt dużo chaotycznych myśli denerwowało go i nie pozwalało mu się skupić.

Łańcuch (Thresh & OC FanFiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz