●Rozdział Pierwszy - Larysa Richards●

Start from the beginning
                                    

Kiedy przeciwniczka się wyprostowała, nastolatka zamachnęła się. Zgodnie z regułą ciężar ciała przeniosła na swoją lewą nogę, skręciła tułowiem. Dynamiczny ruch zakończył się równo z uderzeniem o twarz rudowłosej. Idealnie wyprowadzony. Michelle zachwiała się, cofnęła się kilka kroków miękkimi jak z waty nogami, po czym uklęknęła na macie. — Prawy... — Zaczerpnęła ciężko powietrza do płuc . — Sierpowy, kończący...

*****

— Lara, nigdy więcej tak nie rób — rzucił trener, opatrując twarz blondynki. — Co ja mam potem mówić twoim rodzicom? Nie płacą mi za to, byś łamała sobie kończyny na co drugich zajęciach.

— Przesadza pan. Jedno podbite oko nie zrobi nikomu różnicy. Najważniejsze, że Michelle przegrała. — Zawiść w oczach Larysy była widoczna i niezaprzeczalna. Czekała bardzo długo na swoją szansę i w końcu ją otrzymała. Gdyby nie fakt, że uchodzi za kulturalną osobę, to wylałaby już kubeł przekleństw, obelg i pomyj na swoją nieprzytomną przeciwniczkę.

— Po prostu wypocznij przez te dwa miesiące, a we wrześniu zaczynamy z grubej rury. — Trener przyłożył lód do nosa dziewczyny. Poczuła ulgę i chłód, który objął kontrolę nad całą jej twarzą. Wszystkie cele na ten rok szkolny zostały spełnione, a teraz przyszła pora na nagrodę za cały ten wysiłek. W końcu wyjedzie do Concordii i zobaczy się z Nysą. Tęskniła za swoją współlokatorką, a na pewno bardziej, niż za Petrą, chociaż i ona nie była zła. Do tego będzie mogła dalej terroryzować swojego byłego... A wisienką na torcie miało być wykorzystywanie piorunów i elektryczności. Każda z tych myśli sprawiała, że niezależnie od wyniku pojedynku i ta byłaby zadowolona.

— Przykładaj lód do końca dnia i za kilka dni nos powinien być jak nowy. Masz szczęście, że rudzielec go nie złamał. — Trener wyposażył Larysę w woreczek lodu i zabandażował jej twarz.

— Czyli jedyną konsekwencją będzie wyglądanie jak mumia do końca dnia? — spytała po chwili, przejeżdżając dłonią po białej, jeszcze nie nasiąkniętej, tkaninie.

— Jeżeli opuchlizna zejdzie do końca tygodnia, to będzie dobrze — powiedział i poklepał ją po ramieniu.

— Mmm, a jeśli nie będzie dobrze? — trener jedynie się uśmiechnął i poszedł w swoją stronę.

W tym samym czasie Michelle powoli wracała do żywych i odzyskiwała przytomność. Larysa spojrzała w jej kierunku. Jej podbite oko było pierwszą rzeczą, na którą blondynka zwróciła uwagę. Rude kłaki były zlepione krwią i potem, czerwone poliki i wiotka sylwetka wywoływały poczucie pustki. Żal było patrzeć na wrak człowieka, którym Michelle się stała.

Podziękuj za walkę                          Szydź z niej                             Odejdź w spokoju

Wybrana opcja:  Podziękuj za walkę

— Co tam? Możesz chodzić? — spytała Lara nieco złośliwie. Michelle sobie zasłużyła na coś takiego. Blondynka miała ogromną ochotę utrzeć jej nosa. Ale cóż, już jej się to udało wygraną, więc nie ma co kopać leżącego. Rudowłosa podniosła na nią zirytowane spojrzenie. — Dobra, dobra. Żartuję. Chciałam podziękować, bo całkiem nieźle ci szło. Zresztą, sama widzisz — wskazała palcem swój nos — że ja też nie wyszłam bez szwanku. Dawno nie walczyłam z kimś, kto nie padał na początku — skomentowała.

Rudowłosa spojrzała na dziewczynę sceptycznie i kiwnęła na głową na znak zgody. Obie wyraźnie zadowolone wróciły do swoich obowiązków – w przypadku Michelle było to cierpienie, a Larysa z kolei szła na umówione wcześniej spotkanie. Może tym razem będzie na czas w najgorszym wypadku. Spóźnienie nie wchodziło w grę.

Secrets Of ConcordiaWhere stories live. Discover now