|\<{》11《}>/|

306 26 14
                                    

Polska wskoczył do samolotu

Po chwili już wiedział gdzie on jest.

Zestrzelili go, zdążył się katapultować przed taflą wody.

Drabinka zwisała z tankowca. Wszedł.

OKP już w wodzie.

Polska skoczył za nim, musi się go pozbyć osobiście. Musi się rozlecieć jak na organizację przystało.

Nikt go nie zatrzymywał.

Dotknął lodowatej kotwicy.

OKP patrzył na niego.

Przez chwilę jeszcze Polska chciał mu darować, przecież jest tylko tym jedynym który zbłądził.

To nie jego wina.

Razem mogliby wszystko naprawić, było by tak jak obydwoje chcieli.

Polska miałby silną unię.

OKP byłby spokojny bo miałby Polskę.

Nie.

Nie może tak być.

Wymordował już mnóstwo ludzi, niech teraz sam poczuje że ginie.

***

Polskę wyłowili w 95 godzinie wojny, ostatniej godzinie.

Niektórych krajów już dawno tu nie było.

Bądźmy szczerzy - większości już nie było, wrócili do domów.

Tamta grupa przyjaciół z oddziału zachodu też była bezpieczna, teraz przynajmniej mają co opowiadać dziecią.

Ameryka siedział na małej kamienistej wysepce razem z Węgrem, Niemcem i jego braćmi, swoim ukochanym i ukochanym bratem - Kanadą.

- koniec? - zapytał ten ostatni.

- myślę że tak - powiedział Ame.

Polska oparł się głową o ramię Ameryki.

Patrzyli jak ocalałe statki i tankowce odpływają, samoloty odlatują oraz ludzie się cieszą i zaczynają świętować. 

Mgła zeszła i można by było podziwiać zachód słońca ale po co jak wszyscy odpływają narazie na wschód .

- OKP nie żyje? - spytał Niemcy po chwili ciszy.

Miał zbite okulary, poszarpany mundur bez jednego rękawa który był nad prawym kolanem w miejscu postrzału. Posiadał też mnóstwo małych cięć na sobie.

- oby - odpowiedział Polska - wbiłem mu nóż w brzych, wtedy, pod wodą, tyle wystarczy aby pozbyć się go jako organizacji. Nie ma prawa przeżyć na dnie Atlantyku, przywiązany do kotwicy w totalnych ciemnościach.

-...co jak co ale te ciemność przeważyły, naprawdę - dogryzł po chwili Rzesza

- co nie? Bez nich to każdy by przeżył- powiedział Cesarstwo a Prusy, Węgry,  Ame i Niemcy parskneli śmiechem

- istnieje legenda że jak organizacja umiera to w nocy bo jest ciemno - dopowiedział Rosja który przyszedł usiąść obok nich ze starszym bratem

- lub w tunelu - z szerokim uśmiechem powiedział Ame a Polska dźgnął go palcem pod żebra.

- ta, albo w kiblu na gwoździu, uspokójcie się - powiedział podirytowany Polska.

Wszyscy udawali poważnych.

- czy to znaczy że OKP nie mrugał? - spytał Węgry a wszyscy zaczęli się śmiać.

***

- Ruszyli przed siebie w naprawdę daleką podróż ... nikt nie przypuszczał że pójdzie tak trudno ale i tak łatwo, dokonali tego .... razem-

- ZAMKNIJ SHEIßE W KOŃCU RYJ UNGARN! MAM DOŚĆ SŁUCHANIA O TYM CO ODJEBALIŚMY...bosze... chcę do domu....- powiedział Rzesza.

Wszyscy czekali właśnie na transport z tej wysepki a Węgry najwidoczniej pisał powieść.

- to co teraz?  - spytał Polska pochodząc do swojego chłopaka.

- teraz? - spojrzał na inne kraje które machały już do kogoś- teraz idziemy z Germanami do domu, biore moje graty, pakujesz się i zabieram cię do siebie - Ameryka przyciągnął do siebie mniejszego chłopaka i złączył ich usta w pocałunku.

- TE! IDZIECIE CZY NIE?! - wrzasnął Węgry a Kanada przeżucił go sobie przez ramię i ruszył w kierunku statku.

Zakochani trzymając się za ręce ruszyli w tę samą stronę.




































***

Wszyscy wyżej wymienieni stali koło siebie przy barierce na pokładzie i wdychali ostatnie morskie powietrze z jakim przyjdzie im się narazie spotkać.

- Polsha, to oddasz mi w końcu pieniądze za te rozjebane drzwi?

- nie wiem o czym mówisz....

- POLSHA! GDZIE MOJE PIENIĄDZE?! - Rosja chciał złapać mniejszego ale ten zaczął uciekać

- ONE CI SIE POPROSTU NIE NALEŻĄ! HA HA HA!



𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕

/-|Anioł wolności~ część 2|-\  powrót OKPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz