\4\

360 22 16
                                    

Odrazu mówię - zerknij do rozdziału wcześniej ponieważ wattpada coś opętało i opublikowała się najpierw połowa zamiast całości moich wypocin.

Przez co nie wyszło tak jak chciałam żeby wyszło :<

Uwaga na przekleństwa Polski, wkurw Ame i szloch szwaba

Xd

Ale dobra, wracając na Antarktyde XDD
---

Per. Polska

Postanowiłem wstać i rozejrzeć się. Lecz nie mogło by być normalnie chociaż tutaj że odkrywam kołdrę i jestem w swoich ciuchach o niee.

Ten psychol mnie przebrał w piżame.

JA. NIE. ŚPIĘ. W. PIŻAMACH.

Spałem w nich jak miałem z 5 lat i nie było nic innego w czym mogę spać.

Ale chwila... CZY ON-

CO JEST Z NIM NIE TAK?! TYP BOKSERKI MI PRZEBRAŁ! TO SIĘ MOLESTOWANIE KURWA NAZYWA!

Dobra nie, nie myśl o tym Polska bo będzie gorzej.

Wstałem i rozciągnąłem się. Pod stopami poczułem coś miękkiego, więc z góry mówię że nie, to nie jest zwykły dywanik. Wygląda jak skóra zdjęta z niedźwiedzia polarnego. Fu. Wsunąłem go głęboko pod łóżko, już wolę stąpać z rana po zimnej podłodze aniżeli po niedźwiedziu.

Podszedłem do szafy z lustrem po prawej stronie łóżka. Otworzyłem ją i okazało się że na wieszakach wiszą tylko:
- czarne jeansy
- jakaś ocieplana czerwona bluza
- biały T-shirt
- ocieplane skarpetki
- buty za kostkę, wyglądają jak jakieś buty na zimę ale na taki fest porządny śnieg.

GDZIE JA JESTEM?!

Z racji tego że nie będę przecież chodzić w piżamie, postanowiłem ubrać to co przygotował mi pewnie ten psychol. Plus jest taki że ubrania są naprawdę ciepłe i wygodne. Choć bluza trochę za duża, ale da się żyć.

Postanowiłem wyjść z pokoju.


Drzwi zamknięte.






Postanowiłem więc zostać w pokoju. Wspomniałem już że są tu drzwi pseudo balkonowe? Jak wyjdę to może przynajmniej dowiem się kurna gdzie jestem.

A więc podchodzę do okna, łapię zasłony, rozsuwam je szybkim ruchem rąk i co widzę?

BIAŁO. NIC NIE WIDZĘ OPRÓCZ TEGO ŻE JEST KURNA BIAŁO.

Zemre tu na serce, jak ja nienawidzę być niedoinformowany.

A szczególnie jeżeli chodzi o to gdzie jestem.

Em, i tak jak się mogliście spodziewać - drzwi balkonowe również są zamknięte. Z tej bezsilności uderzyłem ręką w szybę. Śnieg który był sklejony na szkle odpadł i ukazała mi się rażąca w oczy biel.

Oprócz tego rozróżniłem kilka budynków, chyba bunkier, hangar i jakieś pojazdy. Czy to jest jego nowa baza?









Czemu jeżeli buduje on jakąś bazę to nie może w niej zabraknąć:
- hangaru
- więcej niż trzech budynków
- w miarę nowoczesnego wystroju pokoju w którym się znajduje albo tego poprzedniego w którym mieszkałem
-... i mnie?

A no i tego że jego baza jest na wyspie bo wątpię żeby to co mam za oknem było nadal Europą. Czemu życie musi mnie tak krzywdzić? Nigdy nie chciałem być podróżnikiem, jestem typem domatora który lubi wycieczki na max 5 dni z noclegiem, nie więcej.

Chce do domu, chce do Węgra...

Chcę do mojego Ame...

Per. Ameryka

K: iiii.... JESTEŚMY W BERLINIE!
A: cud
K: też tak sądzę.

Canada wykręcił w jakąś długą i szeroką drogę, widać było że mieszkają tutaj bogatsi mieszkańcy miasta. Oczywiście jedziemy do Germany, dopytamy się o adres budynku w którym będzie spotkanie.

K: Ej a wiesz pod jakim numerem on mieszka?
A:... Nie? Już wystarczy że ta ulica nazywa się "partyzantów"...
K: na serio?
A: tak
K: iks de, ale serio weź zadzwoń do niego bo pojedziemy nie tam gdzie trzeba.

Zgodnie z poleceniem brata, wziąłem telefon do ręki i wyszukałem numer do Germany. Po chwili już dzwoniłem lecz nie odebrał.

A: no to nieźle żem zadzwonił
K: a do Prussia?
A: on jeszcze żyje?.... - powiedziałem bardziej do siebie niż do brata

Wyszukałem literę "p" i odrazu wyszukał mi się numer do Poland. I jego zdjęcie na ikonce obok numeru.

Zrobiłem je kiedy razem spaliśmy, mniej więcej o 3:00-4:00 nad ranem. W pokoju były rozwieszone lampki przez co śpiący Poland wyglądał jak największy słodziak na świecie. Na wspomnienie tej nocy mimowolnie się uśmiechnąłem.

Chciałbym żeby był mój do końca życia co znaczy - tak, chciałbym wyjść za niego za mąż.

K: dzwonisz czy co? - odezwał się nagle Can
A: a, tak tak, już, I'm sorry

Wybrałem piąty w kolei kraj na "p" czyli Prussia. Zacząłem dzwonić a ten odebrał po trzecim sygnale.
Pr: ja? (tł. Tak? dop. aut.)
A: hello, I have a question a mianowicie pod jakim numerem mieszkacie?
Pr: o.. To wy już jedziecie? Szybko...
A: no tak, po co czekać?
Pr: racja kochasiu, jedźcie pod numer 39..... tak wiem, parodia... ulica Partyzantów dom 39
A: całkowicie normalnie, See you!
Pr: yea, cool....

Rozłączył się.
A: słyszałeś number?
K: 39? Ironia losu
A: sure ha ha ha

Podjechaliśmy pod dom. Był urządzony skromnie, nowocześnie lecz w takim jednak germańskim stylu. Wszystko ma swoje miejsce i wszystko jest od a do z.

A: Guten Tag! - krzyknąłem przez okno samochodu do Prussia.
Pr: ta, Guten Tag - powiedział najstarszy podchodząc z domu z pilotem od bramy w dłoni. Nacisnął guzik i zaczęła się ona otwierać.

Ogród jest na takich samych zasadach jak dom - zimno, od a do z. Podjazd wybrukowany, bez ani jednego chwastu pomiędzy brukiem.

Iście germańsko.

Pr: jak podróż? - zapytał podchodząc do samochodu i zamknął przyciskiem bramę.
A: alright, thank you, tylko you know - korki
Pr: to tu normalne, zapraszam do środka - ruszył w stronę drzwi wejściowych do domu. Canada po chwili dołączył do nas i we trójkę zmierzaliśmy do domu.

Poland, where are you my Love?


---------------
Przepraszam że długo nie było rozdziału ale no nie miałam weny i wiecie - szkoła.

Mam nadzieję że rozdział się spodobał, postaram się pisać takie częściej.

Miłej nocy/dnia/spania

/-|Anioł wolności~ część 2|-\  powrót OKPDär berättelser lever. Upptäck nu