Rozdział 18

1.5K 67 2
                                    

Liam zapukał do drzwi. Dom był niewielki ale za to naprawdę piękny. Na zewnątrz miał mnóstwo ozdób świątecznych. Na podjeździe i po za nim stoi dużo aut przez co bardziej się denerwuję. Nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłam małą kobietkę. Krótkie blond włosy i niebieskie oczy pasowały do białego uśmiechu. Wypuściła nas do środka widząc, że marzniemy.

- Synku! jak ja Cię dawno nie widziałam. - płakała ze szczęścia. Weszliśmy do jadalni, ponieważ w salonie siedziało za dużo ludzi.

- Mamo, tato, siostrzyczki przedstawiam wam Cassie - moją dziewczynę. Cass to jest moja mama Karen, ojczym Geoff i siostry Ruth i Nicola.

- Dzień dobry. - przywitała się. - Miło poznać. - ta rodzina jest bardzo... rodzinna. Każdy mnie przytulił i po zapoznaniu weszliśmy do salonu. Siedziało tam co najmniej piętnaście osób. Liam przywitał się ze wszystkimi i przedstawił mnie każdemu. Po około połowie godziny wszyscy usiedliśmy do stołu. Po jeden stronie miałam mojego chłopaka, a po drugiej jego siostrę Ruth. Wydaje się miłą osobą.

- I co? Aż tak źle? - zaś miał się po cichu brunet.

- Nie. Jest w porządku. - kolacje zaliczam do udanych. Przeszliśmy do większego pomieszczenia i zobaczyłam tam wielką choinkę, a pod nią masę prezentów.

- W tym roku prezenty będą rozdawać Holly i Adam. - dziewczyna o blond włosach w fioletowej sukience i z chłopakiem w garniturze i boku podeszli do choinki. Wywoływali po kolei imiona. W porę podłożyłam prezent dla Li.

- Liam. - chłopak otrzymał małą paczuszkę. Otworzył ją i zobaczyłam te iskierki kiedy zobaczył ten zegarek.

- Dziękuję. - powiedział na głos. Minęło kilka prezentów, a ja dostałam nowy aparat z Nikona. Zawsze chciałam taki. Został ostatni prezent.

- Cassie. - Holly podała mi wielkie pudełko opakowanie w różowy papier. Zauważyłam, że z tyłu ma dziury ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Odwiązałam wstążkę i otworzyłam prezent.

- O ooo... jaki słodki. - z pudła wyciągnęłam białego, małego pieska. - Dziękuję. - powiedziałam. Li głupio się uśmiechał więc wiedziałam, że to jego sprawka. Nie mineły dwie godziny, a połowa gości wrociła do domów, a druga ruszyła do kościoła. Chłopak ubłagał mamę, żebyśmy zostali w domu. Z pudełka, gdzie był piesek wyciągnęłam posłanie dla niego i dwie miski. Jedną na wodę, a drugą na jedzenie. Li nakarmił pieska, a ja przygotowałam nam łóżko. Jego pokój jedynie mszy niż ten w Londynie ale jest równie przytulny. Urządzony w czerni J bieli z drewnianymi dodatkami świetnie pasuje do niego. W końcu przyszedł.

- Śnieżynka ma posłanie obok szafki.

- Śliczne imię jej dałaś. - położył psa i sam położył się obok mnie.

- To zdecydowanie najlepsze święta jakie przeżyłam. Dziękuję. - pocałowałem go.

- Jeszcze się nie skończyły. Przed tobą wiele niespodzianek. - powiedział. Choć. Przebierzemy się. - wstałam, a on za mną. Wyciągnęłam koszulkę z logiem Batmana i odwróciłam się. Zobaczyłam Liama odwróconego do mnie plecami. To co zobaczyłam kompletnie mnie zaszokowało. Muszę obciąć paznokcie. Na jego plecach widniały czerwone od szyi aż do gumki bokserek podrapania. Było ich wiele. Podeszłam do niego, przytuliłam i pocałowałam jego plecy.

-Boli? - spytałam.

- Trochę ale nie przejmuj się tym kochanie. - odwrócił się do mnie przodem.

- Przepraszam. - spuściłam głowę w dół patrząc na moje stopy. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu oznaczający że toś chcę się ze mną połączyć. Numer nieznany. Trudno. Odebrałam.

Cute memories /L.P./Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz