Rozdział 7

2.2K 112 5
                                    

- Daj spokój. Potem pogadamy. Choć, bo głodna jestem. - zmieniłam temat.
- Nie puszczę ci tego płazem.
- Oj tam. Nie bądź jak Zayn. - nic nie powiedział tylko oboje wyszliśmy z pokoju hotelowego i udaliśmy się do windy. Widziałam, że był wkurzony ale zignorowałam go. Z siódmego piętra jechaliśmy na parter po czym z pomocą ochroniarzy przedostaliśmy się do stołówki lub czy raczej restauracji. Ściany były czerwone, a podłoga była ciemna. Nie brakowało również złotych elementów takich jak na przykład żyrandole lub obrusy czy nawet wielkie lampy. Na każdym stoliku stał wazonik, a w nim białą róża. Ogółem atmosfera jest przyjemna i według mnie to jest wspaniałe miejsce na randkę. Liam pociągnął mnie są sobą w stronę jednego ze stolików. Z dala od wszystkich siedzieli tam Chłopacy wraz z Markiem - ochroniarzem.
- Cześć. - przywitałam ich.
- Hej. - mruknął Li.
- Jak entuzjastycznie. - Zaśmiał się Louis.
- Dobra daj spokój. Jestem głodny.
- Ej ukradleś mi tekst. - szturchnelam go na co jedynie zaśmiał się, a chłoapcy dziwnie na nas popatrzyli. Przyniesiono nam lasagene. Kurde to tak tłuczy. Do tego dostaliśmy jeszcze po szklance soku lub wody niegazowanej z cytryną. Zalezy co kto chciał do picia.
- Zamówilismy za was. Długo was nie było. - powiedział Niall,który juz miał ubrudzona buzie przez jedzenie i nadal przeżuwał. Nie zwróciłam na to uwagi tylko wziełam widelec i powoli jadłam. No właściwie to troche pogrzebam w daniu ale i tez coś tam zjadłam. Wiem, że moi towarzysze chcieli mi zwrócić uwagę ale nie mieliśmy zbyt dużo czasu, bo maja konferencje. Widac, że chcieli by jeszcze odpoczać no ale cóż praca wzywa. Oni gadali, a ja siedziałam tylko i wpatrywałam sie w talerz przede mną. Może to i nie jest normalne zachowanie ale w moim przypadku to co innego. Po naszej obiado kolacji, bo inaczej tego nazwać nie można, bo my nawet obiadu nie jedliśmy z tego co wiem wyszliśmy z pomieszczenia i pokierowaliśmy się do głównego holu. Czekał tam na nas Paul. To znaczy na chłopaków. Ja nie mam tu nic za bardzo do roboty. Przywitaliśmy sie z nim i w końcu ruszyliśmy do jednej z wielu sal na konferencje w sprawie trasy One Direction. Sala była naprawdę duża. Stało w niej około dwustu krzeseł, a na poczatku podest. Tam były umieszczone dwa stołym a za nimi pięć krzeseł. Zebrało sie już ponad sto osób. Mnie posadzili w pierwszym rzędzie. Chłopaki zasiedli juz na swoich miejscach honorowych. Heh... W końcu po około dwudziestu minutach wszystko sie zaczeło. Padły głównie pytania co planuja na najbliższy czas w trasie i po za trasa, co robia,o lubią i tak dalej. Ziewałam tam z nudów. Nie obyło się bez wyznań miłości fanów.
- Czy w waszym życiu wszystko jest pozytywne? - zapytała jedna z kilkunastu reporterek. Niall juz chciał odpowiedzieć lecz Harry mu przerwał.
- Ee... oprócz testów na narkotyki. - powiedział poważni, a tymczasem wszyscy wybuchli śmiechem.
- Najlepsza... haha... odpowiedź na świecie hahaha. .. - Niall walił w stół pieścią i śmiał się w niebo głosy prawie tak samo jak ja. Nie no Harry mistrzu.
- Kto to jest Cassandra Wood?- usłyszałam pytanie jakiegoś faceta stojącego prawie na samym końcu.
- Nasza bliska przyjaciółka. - odpowiedział Louis. Konferencja trawała jeszcze około dziesięciu minut ale wreszcie się skończyła.
***
Po przyjściu do pokoju odrazu wskoczyłam w moją piżamę i położyłam się. Boje się. Nie chce rozmawiać z Liamem na temat mojego palenia papierosów.
- Hej. Możemy chwilę pogadać? - usłyszałam głos Zayna.
- Jasne. Skąd masz klucz do pokoju.
- Liam mi dał ale to nie ważne. Musimy pogadać. Obiecuję ci, że potem dam ci spokój ale po prostu musze to wiedzieć. Jesteś teraz pod moja moją opieką. No chłopaków też ale głównie moją. - podniosłam się i oparłam o zagłówek łóżka. Zayn natomiast usiadł naprzeciw mnie. - Zrozum mnie. Troszcze się o ciebię, bo jesteś dla mnie jak siostra. Dlaczego wzięłaś moje papierosy i zapaliłaś? - Nie odpowiedziałam na jego pytanie. - Żeby odreagować? Odciąć się na chwile od świata?
- Tak. - niezdołałam nic wiecej z siebie wydusić.
- Dlaczego? Masz jakiś problem. Jak tak to mi powiedz. - zachęca mnie.
- Dziś jest trzynasta rocznica śmierci moich rodziców. Chciałam na chwilę o tym zapomnieć. Nie złość się na mnie błagam. - oczy zaszły mi łzami.
- Nie płacz. Nic się aż takiego nie stało. Tylko obiecaj mi, że już nigdy nie zapalisz. Nie bierz przykładu ze mnie czy Louisa. Na serio. Nie warto. Chce się pozbyć tego nałogu i staram się. Pamietaj nigdy nie bierz narkotyków i uważaj na papierosy. - zeszłam z łóżka i szybkim krokiem podeszłm do moich rzeczy. Z kurtki wyciągnęłam papierosa zabranego wcześniej Zaynowi i moją zapalniczke.
- Weź to. - dałam mu. - I wywal. - dodałam.
- Jestem z ciebie dumny Cass. - przytulił mnie do siebie i w tym właśnie momencie do pokoju wszedł Liam. Oderwałam się od kruczowłosego i podbiegłam do bruneta rzucając mu sie na szyję.
- To ja już pójde, bo jestem zmęczony. Dobranoc. Do jutra. - Zayn wyszedł na luzie z pokoju. No jak to on.
- A to za co? - zmarszyczyłam brwi, bo nie zrozumiałam o co chodzi do cholery Liamowi. - Uścisk.
- Tak sobie. Dzięki za pomoc ale i tak cię ukatrupię. - popatrzyłam a niego groźnie, a on zaśmiał się wziął mnie w stylu panny młodej i położył na łóżko. Wyszedł z pokoju, a po chwili wrócił. Przebrał się. Białą koszulkę i czarne spodnie na dresowe spodnie nisko zwisające mu z bioder. Położył się obok mnie na łóżku Jak gdyby nigdy nic, przykrył nas kołdrą.
- Dobranoc, perełko. Jutro będzie męczące więc lepiej już śpij. - pocałował mnie w czoło, a mi poleciało kilka łez. Mimo, że zgasił światło zobaczył słona wodę wydobywajaca się z moich oczu. - Co się stało?
- Po prostu mam prześwity wspomnień z dzieciństwa i przypomniało mi się, że kiedyś tak do mnie powiedział. Dziś już mija trzynaście lat. - kilka łez poleciało po moich policzkach znacząc swoją ścieżkę po rozgrzanej skórze mojej twarzy.
- Będzie wszystko dobrze. Nie martw się. Idź spać. Jestem przy tobie.
- Liam? M... mogę się przytulić? - on tylko chwycił mnie za dłoń po czym przyciągnął do siebie i przytulił. - Dziękuję. - wtuliłam się w niego mocniej i zasnęłam.

Rano, gdy się obudziłam Liama nie było. Słyszałam jednak odgłosy dochodzące spod prysznica. Jak jego melodyjny głos rozbrzmiał na cały apartament to coś niesamowitego. Zbyt długo siedzi w tej łazience. Wzięłam moje naszykowane rzeczy oraz kartę do pokoju Zayna i Nialla. Gdy weszłam oni jeszcze spali. Nie budziłam ich tylko szybkim krokiem weszłam do łazienki by wykonać poranną toalete. Jak zwykle wykapałam sie i ubrałam. Po wyjściu z łazienki nadal spali. To się dobrali - pomyślałam. Wróciłam do mojego pokoju. Liam był na balkonie. Widziałam przez szybe jak z kims rozmawia ale nie słyszałam nic. Wzięłam szczotkę i rozczesałam moje suche włosy. Zayn ma naprawdę fajną suszarkę - zaśmiałam się pod nosem. W już mojej łazience zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z niej. Burczy mi w brzuchu. Nagle usłyszałam walenie w drzwi. Gdy tylko je otworzyłam zobaczyłam dyszącego Harry'ego.
- Co ci? - wpuściłam go do pokoju.
- Za kwadrans śniadanie i mamy omówić z Paulem koncert. Ty też musisz być. Przekaż twojemu Liaśowi. - cmoknął powietrze i wyszedł.
- Hej. Idziemy na śniadanie. - podskoczyłam, gdy usłyszałam jego głos zza pleców.
- Li. Nie strasz. Błagam. Dobra możemy iść. Czekaj. - popędziłam do szafy. Wyciągnęłam z niej białe trampki doskonale pasujące do moich szortów i bluzki w kwiatki do łokci. - Już. Choćmy. Z tegi co wiem to Paul ma coś z nami do omówienia. - dałam specjalnie nacisk na nami, a on uśmiechnął się pod nosem. Oj Payne widziałam to ! A śniadaniu w pomieszzeniu nie było dużo ludzi. Całe szczęście. Przy jednym z wielu stolików siedział Paul z papierami.
- Cześć, Paul. - powiedziałam równo z Liamem.
- Witajcie. Zamóeiłem wam naleśniki. Gdzie reszta?
- Będą za chwilę. Harry wykonał poranny alarm. - zaśmiałam się. Paul tylko przytaknął. Nasze pyszne śniadanko pojawiło sie szybciej niż oczekiwałam. Chłopacy pojawili się kilka minut później i również zaczeli jeść. Po skończonym posiłku Paul zaczął swoją " przemowę ".
- Wiecie, które piosenki śpiewać. To jest ustalone. Support bedzie za dwie godziny na arenie jakby co. No więc jest jeszcze niespodzianka dla ciebie Cassandro. Chłopacy się bardzo starali oto i oficjalnie udało się im. Dziś zobaczymy jak sobie poradzisz. Wszystko jest przygotowane. Widzimy sie za godzine w głównym holu.
- Ale będzie ciekawie. - zatarł szatańsko dłonie Louis.

***
Słyszę tłum rozwrzeszczanych fanek. Bębenki dzwonią mi w uszach niemiłosiernie. Pytałam sie chłoapków o co chodzi Paulowi ale nie chcą mi nic powiedzieć. Za dwie minuty koncert ma się zacząć. Mark - jeden z ochroniarzy One Direction zaprowadził mnie do pierwszego rzędu. Nie no ja muszę zobaczyć co oni będą wyprawiać na tej scenie. Zegar na telewimie zaczął odliczać od sześćdziesięciu do zera. Piski stają się co raz to głośniejsze z każdą sekundą. Tak samo przy filmie wprowadzającym. Supprot był nieziemski, a teraz główne danie. W końcu pojawił się dym i nastopił wielki wybuch, który rozpoczyna jedną z pierwszych piosenek zespołu. Midnight Memories wyszła im zarąbiście tak jak i reszta. Doszli do Half a Heart. Mojej ulubionej piosenki. Usiedli na scenie i Liam zaczął śpiewać. Nasze oczy złapały kontakt. Patrzył cały czas na mnie. Gdy piosenka rozkręciła się podszedł do brzegu sceny i wyciągnał do mnie rękę. Mark wyciągnał mnie zza barierki i pomógł wejść na scene. Bałam się. Dużo osób. Bo inaczej jak nazwać cały zapełniony stadion? Sama nie wiem. Liam wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą. Usiedliśmy na środku sceny obok reszty zespołu i ja razem z ni i śpiewałam. Dzięki Liamowi zapomniałam o tym całym tłumie wgapiającym się w nas. To jakaś magia. Czuje, że z jego pomocą moge zrobić wszystko.

-------------------------------
TEN RODZIAŁ ROZBIŁAM TAK JAKBY NA DWIE CZESCI, BO WYSZEXŁ MI O DROBINE ZA DŁUGI. CO O NIM MYŚLICIE? CZEKAM NA KOMY I ZACHĘCAM DO GWIAZDKOWANIA.
PS: BĄDŹCIE ZE MNIE DUMNI.TA HISTORIA TAK MNIE WCIĄGNĘŁA, ŻE PISZE JUŻ 9 ROZDZIAŁ, A WŁAŚCIWIE TO GO KOŃCZE.XD.LOVE.XX

Cute memories /L.P./Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz