IV

118 28 19
                                    

Młody mężczyzna pędził przez korytarze pałacu, potykając się co chwilę o własne drżące z emocji nogi. Szeroki kapelusz zgubił już dawno przy bramie pałacu, mknąc przez niego biegiem. Dopadł do ogromnego pomieszczenia, w którym znajdował się sam zapłakany cesarz oraz jego najbliżsi doradcy.

– Wasza Cesarska Mość! – wykrzyczał, zginając się w pas. – Przynoszę wieści z linii obrony!

Cesarz jak na zawołanie podniósł się z siedzenia i wielkimi, przerażonymi oczyma przeszywał równie przestraszonego żołnierza. Musiał wiedzieć o aktualnym stanie armii, o tym ile strat ponieśli.

Jednak najbardziej pragnął wiedzieć o swym ukochanym, stanowczym i zawsze roześmianym kochanku, który walczył na jednej z pierwszych linii frontu w imieniu jego oraz całego cesarstwa.

Mężczyzna już zabierał głos, układając sobie wcześniej wszystkie słowa, lecz przerwało mu głośne trzaskanie drzwi. Wrota otwierały się i zamykały, jakby ktoś szarpał się o nie, nie chcąc ustąpić. Do trzasków dołączył głośny, oburzony krzyk i cała masa słów tak nieodpowiednich w samym pałacu cesarza.

Wszędzie był w stanie rozpoznać ten głos, który nocami szeptał mu do ucha, a za dnia świergotał, dołączając pięknym śpiewem do ptaków, które przy nim zdawały się jedynie skrzeczeć. Nie oglądając się na uczonych czy zdezorientowanego żołnierza, dopadł do drzwi, otwierając je na oścież.

– Muszę się z nim zobaczyć! – krzyczał niski mężczyzna, szarpany przez strażników.

Long! – wykrzyczał na jego widok. – Macie go w tej chwili puścić!

Rozkazał, a młodszy o kakaowej barwie włosów został wypuszczony ze stanowczych ramion dwóch mężczyzn. Postawił dwa kroki, promieniejąc na widok ukochanego, lecz szybko upadłby na podłogę, w ostatniej chwili złapany przez cesarskie ramiona. Starszy objął słabe ciało, oglądając je z każdej strony. Jedną dłoń ułożył na boku twarzy żołnierza, zaraz odsuwając drżącą rękę, wyczuwając ciepłą ciecz.

Jego migdałowe oczy rozszerzyły się w szoku, gdy na swej dłoni ujrzał burgundową krew swego kochanka, spływającą mu spokojnym nurtem z rozszarpanego ucha.

– N-Nie słyszę cię... – wyszeptał, a w kącikach dużych oczu wezbrały się piekące łzy. – Kwiecie mój... mów do mnie!

Płakał w ramionach cesarza, nie będąc w stanie usłyszeć nic poza ciągłym piskiem i niewyraźnym szeptem. Przerażała go niemożność usłyszenia słodkiego głosu swego władcy, a głuchota mieszała mu w głowie, zaburzając rzeczywistość.

Utrata słuchu jednak nie zniechęciła go do ponownego udania się na front, pomimo sprzeciwień ukochanego. Późną nocą uciekł on z pałacu, w którym cesarz Daoguang kazał mu przebywać aż do wygojenia się ran i udał się na pole walki, oddając w wir małych zwycięstw.

Wspomnienia nawiedzały jego myśli, przywołując obrazy kochanka i ich pierwszego spotkania, od którego zapałali do siebie prawdziwą nienawiścią. Żołnierz nienawidził dynastii Qing całym swym sercem, pamiętając śmierć całej swej rodziny. Nie potrafił przebaczyć władcy wojny, która pożerała zdecydowanie zbyt wiele istnień.

Na dwór dostał się szybko jako jeden z bardziej zaufanych żołnierzy i trwał przy boku cesarza. I o ile na początku nóż otwierał mu się w kieszeni ilekroć widział, uważany przez niego za wymuszony, smutek w migdałowych oczach, tak z każdą kolejną nocą przy jego boku... zakochiwał się w nim coraz bardziej. Za zadanie miał spać w cesarskiej komnacie przy łożu, chroniąc cesarza przed możliwym atakiem ze strony wroga.

Pamiętał tę noc, gdy rozmawiając ze starszym mężczyzną, usiadł na wygodnym łożu i nachylił się nad nim, budując względną więź porozumienia oraz przyjaźni, za plecami dzierżąc w tym czasie najostrzejszy sztylet, jaki mógł przy sobie trzymać w cesarskiej komnacie. Wiedziony rozgoryczeniem i nienawiścią do własnego życia, mężczyzna ucałował swego żołnierza czule oraz delikatnie. Każde muśnięcie warg przypominało trzepot motylich skrzydeł lub aksamitny dotyk różanego płatka.

Cesarz nie widział w tym nic zobowiązującego, w końcu posiadanie wielu kochanek i kochanków było czymś naturalnym dla władcy wielkiego imperium. Zamącił młodszemu w głowie, zaskakując i kusząc go o więcej.

Ich pierwsza noc przepełniona była każdym możliwym uczuciem; od szalejącego w niższym ciele gniewu żołnierza, przez wylane łzy żalu, dźwięczny niczym dzwoneczki na wietrze śmiech, grzeszną przyjemność oraz troskę i oddanie.

Lecz dopiero rankiem cesarska komnata wypełniła się uczuciem miłości, gdy Mianning zasłuchał się w świergoczącym obok niego słowiczku, witającym go delikatną piosenką.

Long pragnął umrzeć pod gwieździstym niebem trzymany w ramionach ukochanego, któremu mógłby z żalem śpiewać najpiękniejszą melodię swego serca.

Nie zginął on jednak na froncie, lecz w bogato zdobionym kwiatami ogrodzie, do którego cesarz przeniósł go jako osobliwą, ostatnią wolę. Z rany na brzuchu sączyło się tak wiele burgundowej cieczy, gdy zgarbiony powracał do ukochanego.

Long... – cichy szept opuścił malinowe wargi, o które otarły się błyszczące w świetle księżyca łzy.

Młodszy uśmiechnął się przez grymas bólu, kładąc jedną dłoń na rumianym policzku, barwiąc go na krwistą czerwień.

– Dalej cię nie słyszę, Mój Kwiecie... ale to nic...

Cesarz przełknął wszystkie łzy i pociągnął drobnym nosem, gładząc ukochanego po splątanych włosach. Nachylił się nad nim i wyszeptał mu ostatnią prośbę do nadal słyszącego niektóre szepty ucha, całując następnie czule odsłonięte czoło.

– Zaśpiewasz mi, Mój Świergoczący Słowiczku?

Mężczyzna otworzył szeroko oczy i rozchylił wargi.

"Przypominasz mi świergoczącego, dumnego słowiczka"

Lee... Know? – wydukał, nieruchomiejąc przez nagły natłok zbyt wielu wspomnień.

– Kto? – mężczyzna potarł chłodniejszy policzek, patrząc spokojnie na blednącą twarz.

Nie rozumiał tego, jednak ogromny tajfun wspomnień obcej osoby zalał jego umysł, jeszcze bardziej go dezorientując. Westchnął cicho, przywołując na malinowe wargi słaby uśmiech.

Chciałbyś, by gwiazdy błyszczały już zawsze? – zapytał starszy, patrząc ukochanemu w oczy.

"Chciałabyś, by gwiazdy błyszczały już zawsze?"

Zatem uśmiechnij się i uśmiechaj już zawsze, wtedy gwiazdy będą błyszczeć tylko dla ciebie.

"Zatem uśmiechnij się i uśmiechaj już zawsze, wtedy gwiazdy będą błyszczeć tylko dla ciebie."

– Skąd... skąd znasz te słowa? – wydukał, z trudem powstrzymując się przed zamknięciem orzechowych oczu.

Kolejne łzy spłynęły po policzku, mieszając się z powoli zasychającą krwią. Cesarz uniósł głowę wysoko w kierunku nocnego, atramentowego morza wspomnień i wszelkich trosk.

– Ktoś kiedyś mi o tym powiedział.

Chegaste ao fim dos capítulos publicados.

⏰ Última atualização: May 08, 2022 ⏰

Adiciona esta história à tua Biblioteca para receberes notificações de novos capítulos!

Lament Cykad || minsungOnde as histórias ganham vida. Descobre agora