Most

73 4 0
                                    

Uwagi: Anglia, Japonia. Początek XX wieku. Wizyta w Londynie. Ktoś mi zhackował konto na deviantarcie i jestem zbyt leniwa, żeby je odzyskać, więc wrzucam tylko tutaj. 

Tower Bridge był pierwszą rzeczą, która faktycznie przykuła uwagę Kiku, od kiedy wpłynęli na wody Tamizy. Wysoki most górował nad miastem, przywodząc na myśl buddyjskie bramy, które znał z Kyoto. Podobnie jak one nie potrzebował murów, by otwierać przejście do innego świata. Jednak tam gdzie drewno zapraszało do ogrodów zen z igliwiem i białym piaskiem, tak za metalem i kamieniem czaił się niepokojący pejzaż w grafitowych barwach. Londyn był miejsce upiornym, przywodzącym na myśl krainy demonów, o których niańki opowiadają swoim podopiecznym. Każdy oddech w tym mieście zdawał się odbierać Japonii ułamek życia. Biała, gęsta mgła drapała go w gardło, drażniła nozdrza i kłuła w oczy. Powietrze śmierdziało gorzej, niż rybny targ. Jeśli to miała być „cywilizacja", Kiku zaczynał rozumieć Chiny.

A jednak...

Mimowolnie wrócił spojrzeniem do mostu, który rozwierał się przed nimi jak brama. Jego dwa skrzydła uniosły się do góry przy akompaniamencie skrzeczenia mew i rybitw. Było coś fascynującego w tym, z jaką łatwością coś tak dużego i ciężkiego pozwalało się pokierować. Gdy statek przepływał pod ociekającymi wodą i szlamem żeliwnymi prętami, Japonia zapomniał się na moment i podniósł wysoko głowę, starając się zrozumieć, jak właściwie działa ten pokrętny mechanizm.

- Arcydzieło współczesnej architektury - podpowiedział uprzejmie Anglia.

Japonia poczuł się jak dziecko przyłapane na podkradaniu ryżowych ciasteczek, mimo to skinął uprzejmie głową.

- Ten most... Musi być niezwykle ciężki - odparł powoli, próbując dobrać odpowiednie słowa.

Angielski plątał mu język, jednak jego przełożeni naciskali, by starał się go używać jak najwięcej. „Zobacz jak najwięcej, zdradź jak najmniej." Banalne instrukcje, tuszujące lęk i ostrożność, z jakim jego ludzie podchodzili do europejskiego mocarstwa.

„Nie zapomnij tego, co stało się w Chinach."

Japonia oparł się o reling, maskując tym chęć poprawienia niewygodnego krawatu. O ile bardziej wolałby wygodne kimono, obszerne i zwiewne, w którego fałdach tak prosto było ukryć mały, poręczny sztylet.

- Owszem, ale w obecnych czasach nie jest to rzecz niemożliwa do obejścia. - Anglia zawiesił głos. - Przynajmniej w Europie - dodał z krzywym uśmiechem.

Kiku zacisnął mocniej palce na drewnianej barierce. Na jego twarzy nie drgnął żaden mięsień, choć jeszcze bardziej zatęsknił za sztyletem.

- Tak. To niewątpliwie... Niezwykłe osiągnięcie. I duża rekompensata.

Anglia zmrużył oczy.

- Rekompensata?

- Ach, naturalnie - odparł Japonia, uśmiechając się uprzejmie. - Rekompensata za ten niezwykły trud odkrywania świata.

- Nagroda - poprawił go Arthur, mrużąc oczy. - Aczkolwiek wolę myśleć o tym w kategorii własnych osiągnięć. Podróżowanie pomaga poszerzyć horyzonty w przeciwieństwie do tkwienia w znajomych czterech ścianach.

- Nagroda, tak. Musi mi pan wybaczyć, to nadal nie mój język. Tak trudno jest mi w nim znajdować właściwe słowa. Cóż, niewątpliwie jestem winny podobnego zaniedbania. Aczkolwiek nic nie mogę na to poradzić. Japonia to kraj tak piękny, że nigdy nie czułem specjalnej ochoty, by go opuścić.

Anglia spojrzał na Japonię z ukosa. Kącik jego ust drgnął jak zmarszczka na pozornie spokojnej powierzchni morza.

- Coś jednak musiało się zmienić.

- Owszem. Moja perspektywa była... Krótkowzroczna - przyznał Japonia. - Chociaż mój naród był usatysfakcjonowany, świat nie miał okazji zaznać tej przyjemności.

- Stagnacja to nie przyjemność, raczej lenistwo.

- Nadmierny pośpiech można by nazwać brakiem cierpliwości.

Spojrzeli po sobie. Anglia mrużył zielone oczy, Japonia, ku pewnemu zdziwieniu, odkrył, że zaciska usta w wąską linię. W innym miejscu, w innym czasie, mógłby zakończyć tę dyskusję w prosty sposób. Szybkie pchnięcie, zatruta herbata albo uprzejmy choć chłodny ukłon. Tutaj jednak jego ruchy krępował wąski surdut oraz obawy jego rządu.

Anglia z kolei miał przy sobie niewielki pistolet - co sugerowało nieznacznie wybrzuszenie pod płaszczem. Kolejna rzecz, która wpadła Kiku w oko. Mała, poręczna broń palna. Niezwykła, jeśli porównać ją do starodawnych muszkietów, z którymi wciąż romansowały niedobitki roninów, wałęsających się po jego kraju.

- Przepraszam, musiałem zabrzmieć... Nieodpowiednio - Kiku przerwał milczenie, skłaniając lekko głowę.

W odpowiedzi Arthur wzruszył ramionami. Obaj wrócili do przyglądania się wyłaniającemu się z gęstej mgły posępnemu miastu. Napięcie opadło powoli, rozmywając się w szumie rozbijających się o kadłub fal, które wypełniło niewygodną ciszę. Choć Kiku nie przyznałby tego na głos, ta krótka wymiana zdań pobudziła coś uśpionego głęboko w jego wnętrzu. Odległe wspomnienie wdarło się nieproszone w jego umysł: podobny szum fal, mniej mgły, znacznie ładniejszy zapach słonej bryzy. Podobne, przepełnione wyższością spojrzenie, choć ukryte za rodzicielską wyrozumiałością.

Nie jest to rzecz niemożliwa do obejścia. Przynajmniej w Chinach.

Nieznaczny uśmiech przemknął po twarzy Kiku, zajaśniał w jego oczach i znikł, zanim ktokolwiek zdążył coś zauważyć. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 06, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Szufladka z historiąWhere stories live. Discover now