Dziesięć

1.6K 170 22
                                    

ADA 

Jest taki moment, kiedy zapraszasz obcych na swój teren i zastanawiasz się, czy jakaś mina zabezpieczająca przypadkiem nie wybuchnie. Nie możesz uciec, więc jeśli to się wydarzy, zginiesz.  

Zapraszając Burzę ponownie do mojego miejsca pracy, miałam przed oczami między innymi tą koszulę, która opinała jego mięśnie. Wcale nie dziwiłam się, że jakaś laska z sąsiedniego stolika zjadała go wtedy wzrokiem. Wyglądał bosko, piekielnie seksownie, a zarazem jak nieokiełznany dziki mustang. Strasznie zakorzenił się już w mojej głowie i zdecydowanie groziło to omyłkowym wdepnięciem w minę i poniesieniem stosownych obrażeń. Ale sądziłam, że warto zaryzykować.

W czwartek, dzięki Bogu, również ubrał się w ten sposób. W grafitową koszulę w ledwie widoczny, biały wzorek i dopasowane czarne jeansy. Zawsze wyglądał dobrze. Już kiedy po raz pierwszy widziałam go za sklepową ladą w koszulce z logo Agent-shopu coś w sobie miał. I wtedy cieszyłam się, że mam na sobie workowate ciuchy, że nie noszę makijażu, że włosy mam szczelnie ukryte pod czarną bejsbolówką. Ale teraz byliśmy już w regularnym świecie. 

W pracy często nosiłam eleganckie ciuchy i buty na obcasach, zwłaszcza, jeśli mieliśmy istotną rezerwację lub obsługiwaliśmy jakieś przyjęcie. Szef wymagał, by ubrania były czarne, by pracownicy do siebie pasowali, no i by ubierać się elegancko, atrakcyjnie. Tak też robiłam. Wcale mi to nie przeszkadzało. Lubiłam eksponować nogi, bo były szczupłe i długie. Często nosiłam opięte ubrania, ze względu na zadbaną sylwetkę. 

Z obcasami natomiast miałam związek na zasadzie miłości i nienawiści jednocześnie. Posiadałam kilka par, które zakładałam w niektóre dni do pracy. Wytrzymaj, człowieku, na dziesięciocentymetrówkach przez dziesięć albo i więcej godzin. Kostki spuchnięte, stopy obolałe, mięśnie łydek samoistnie kurczą się, gdy idziesz już spać. Z drugiej strony wyglądają zabójczo i podbijają efekt emanowania pewnością siebie. 

Ale tego dnia nie byłam w pracy, więc postanowiłam spuścić trochę z tonu. Założyłam krótki biały sweter z dekoltem, ciemne materiałowe spodnie z wysokim stanem i płaskie czarne Pumy, wiązane wstążką jak sznurówką. 

– Jakim cudem nigdy nie spotkałam cię w Buenos? – zastanawiałam się głośno, popijając colę przez słomkę.

– Wbrew pozorom nie bywam tam często. Ostatnio więcej, ze względu na urlop – wyjaśnił niskim, chropowatym tonem. 

Siedzieliśmy przy jednym ze stolików zupełnie na uboczu, zamówiłam już u kelnerki kilka godnych spróbowania przystawek. 

– Należy raczej zapytać, dlaczego mnie nie kojarzyłaś? Jonas na pewno o nas opowiadał, a niespecjalnie wtapiam się w tłum. Znasz Lukę, prawda? 

– Znam –  potaknęłam. – Jonas zawsze opowiada o was po imieniu. Nazywał cię Remi, nie używał ksywki. 

– A co z resztą ekipy? Poznałaś ich? 

– Tymka i Konrada... – zawiesiłam na moment. Wyobraziłam sobie, jak wzrok Konrada mrozi moją krew w żyłach. Nie pozwalał raczej obcym używać swojego imienia. – ...to znaczy Tajpana, tak. Miałam okazję ich wszystkich poznać. 

– Tylko mnie nie. 

– Tylko ciebie nie. – Uśmiechnęłam się. – Ale nadrabiamy zaległości. 

– Cieszę się, że nie mieliśmy okazji się wcześniej spotkać – stwierdził z nieodgadnionym wyrazem twarzy. 

– Dlaczego? 

– Bo wtedy nigdy nie powiedziałabyś mi, co dzieje się z twoją siostrą. A ja nie mógłbym ci pomóc. 

Podeszła kelnerka i z wielkiej tacy wyłożyła na nasz stolik kilka niewielkich miseczek i ozdobnych talerzyków z różnymi potrawami w wersji mini. 

Burza (Synowie Chaosu #1) [+18]Where stories live. Discover now