Jeden

2.9K 197 29
                                    


BURZA

Co za ironia losu. Zwykle to ja, jako aspirant w wydziale kryminalnym, przesłuchiwałem ludzi, a teraz role się odwróciły. Gość, którego nazwiska nawet nie pamiętałem, zadawał mi pytania, a ja miałem grzecznie odpowiadać. Czułem  szczerą potrzebę, żeby mu nawrzucać i wypomnieć, że jego pytania są źle sformułowane i w ten sposób i tak nic ze mnie nie wyciągnie, ale wtedy sam bym się podłożył, więc siedziałem cicho. 

Nie odzywałem się nieproszony, żeby nie rzucić kilku słów za dużo. Ale  zmarszczki nad górną wargą tego starego dziada sprawiały, że drżała mi powieka. Wiedziałem, że sam pewnie też kiedyś będę takie miał, bo paliłem czasami papierosy. 

No dobra, ostatnio całkiem często, bo i tak nie miałem co robić, odkąd zawiesili moją służbę. Odebrali mi mundur, broń i wszelkie uprawnienia. 

Miałem i tak cholerne szczęście, bo Inspektor Suchy nie tylko pałał do mnie sympatią na polu pracowniczym, ale był także moim dobrym ziomkiem poza komisariatem. Może nawet przyjacielem, jeśli się już rozdrabniamy. 

– Burzyński, czy ty w ogóle słyszysz, co ja do ciebie mówię? 

Wzdrygnąłem się, jakby typ oparzył mnie swoimi słowami. Lewy kącik ust miał ciągle uniesiony, jakby go sparaliżowało. Próbowałem sobie z całych sił przypomnieć, jak on, do cholery, się nazywa. 

Duszkowski? Dusiński?

– Tak. – Mój głos nie mógł brzmieć mniej entuzjastycznie. Nie miałem pojęcia, o czym dokładnie mówił ten staruch. 

– To proszę się do tego ustosunkować. – Jego pomarszczona twarz wykrzywiła się i przewrócił oczami. Jakiś blondyn w mundurze wszedł do pomieszczenia z teczkami w rękach.

– Komisarzu Duszek, przyszła pani Orłowska, podobno była z panem umówiona na uzupełnianie zeznań. 

Duszek. Kurwa. W sumie nawet tak wyglądał. Jakby zaraz miał wyzionąć ducha. Ciągle kaszlał jak stuletni palacz, drobinki jego śliny osiadały na blacie stolika i miałem ochotę po prostu wyjść, żeby nie musieć go oglądać. 

– Dziękuję, sierżancie. Proszę przekazać Orłowskiej, żeby poczekała przed drzwiami, za moment ją zaproszę. 

Młokos skinął głową i zniknął za drzwiami. Słyszałem, jak cienkim głosikiem mówi coś do kobiety, a ona odpowiada i stuka obcasami o posadzkę, stawiając irytująco małe kroczki. 

– Wracamy do naszych spraw. Powiesz mi w końcu, kto jeszcze tam był? Kto jest tym człowiekiem, którego nie możemy zidentyfikować na miejscu zbrodni? 

– Nie wiem – skłamałem bez cienia zawahania. – Nie pamiętam.

– Kurwa, Burza! – Karol Duszek huknął pięścią w stół. – Wszyscy próbujemy ci tu ratować tyłek, ale jak będziesz takim upartym idiotą, to w końcu zobaczysz akt oskarżenia, rozumiesz? 

– To pewne? 

Jego słowa ruszyły mnie tylko odrobinę. Wszyscy myśleli, że znalazłem się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze, ale prawda była taka, że wszystko miałem dobrze zaplanowane i liczyłem się z konsekwencjami. Byłem w szoku, że policji nadal udawało się utrzymać mnie w jako-tako bezpiecznej strefie. Myślałem, że po tych wydarzeniach zwolnią mnie w trybie natychmiastowym, a parę miesięcy później stanę na sądowej wokandzie. 

Burza (Synowie Chaosu #1) [+18]Where stories live. Discover now